Zaintrygowałeś mnie.Obiektyw pisze:Wróciłem przed chwilą z "Sugar Mana". Jestem w szoku! (...)
Kto nie był niech pędzi do kina.
Ja z kolei wczoraj byłam w kinie na filmie "Lot". Tylko czy polecam? W zasadzie tak, ale to zależy kto czego oczekuje po tym filmie - bo jeśli ktoś wybiera się do kina na ten film licząc na dobre kino katastroficzne, to będzie rozczarowany. Bo to przede wszystkim melodramat, ale w mojej ocenie dość dobry. Świetny początek, 40 minut napięcia w oczekiwaniu na sceny lotniczej katastrofy - ja, która mdleje na samą myśl o lataniu, przeżyłam te sceny mocno wciśnięta w fotel i z szokiem wypisanym na twarzy . Ale film nie opowiada o katastrofie, ale o nałogach, o tym co robią z człowiekiem, jak bardzo nim władają i ile taki człowiek traci wybierając swój nałóg jako główną wartość w życiu.
Film daje do myślenia, choć ja wychodząc z kina przez dłuższy czas miałam tylko jedną myśl - jak tu kiedyś wsiąść na pokład samolotu skoro nie mam pojęcia kto tak naprawdę pilotuje tą straszną machinę - człowiek na kacu, z nałogami (pijany/naćpany), przemęczony lub z myślami samobójczymi, brrr...
Jak dla mnie jednak film trochę zniszczony przez końcówkę - dramatyzm wylewa się prawie z każdej sceny, a już końcowe dialogi i sceny to się nie wylewają, a wręcz napastują.