Niestety nie mam za dużo do powiedzenia o samych meczach z prostego powodu - jak się fotografuje to się nie ogląda.
Nie mniej w paru momentach zrobiłem sobie wolne i pozwoliłem na oglądanie. To był mój drugi turniej oglądany na żywo i muszę przyznać, że szybkość piłek podczas wymian w standardowym tempie nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, a siedziałem w najlepszym możliwym miejscu do oceny prędkości - z boku. Za to przyspieszenie niektórych zawodników potrafiło sprawić, że zbierałem szczękę z podłogi. Parę razy przyspieszył tak Zwieriew, Chaczanow (pozdro Marcin
) i oczywiście Fed. U tego ostatniego dodatkowo podobała mi się płynność zagrania, szczególnie na serwisie i forhendzie widać, że wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych elementach. Nie ma tam żadnych poprawek po prostu ustawienie i pociągnięcie, bez zbędnych "przyruchów" czy szarpnięć, które powodowałyby stratę energii. Wystarczy porównać dwie pozycje:
https://i.imgur.com/bMGIjgG.jpg
https://i.imgur.com/ZZFDBAG.jpg
Już od samego patrzenia na Herberta bolą plecy i nic dziwnego, że ma oklejony odcinek lędźwiowy. Do tego wszystkiego dochodzą mega mocne nogi, pozwalające na poruszanie się z lekkością, po prostu przyjemnie się gościa ogląda.
Zacząłem od meczu Herberta z Monfilsem, którego najfajniejszym aspektem było to, że siedziałem obok Marcina i sobie pogadałem bo zaangażowanie Francuza w mecz wydawało się zerowe. Potem poszedłem na mecz Huberta i w sumie może dobrze, że odpadł z Sousą z uwagi na kontuzję, chyba lepiej kurować się przed Wimbledonem, no ale to najlepiej wie sztab.
Drugi dzień był wyjątkowo słaby - przyjechaliśmy późno i załapaliśmy się na końcówkę Gasqueta, fajnie było zobaczyć ten bh, potem skoczyłem na chwilę na centralny na Corica z Munarem i niestety z przyczyn losowych nie mogłem być na Tsondze z Paire, a szkoda bo (piłkarski) wolej Paire świetnie wyglądałby na zdjęciach. Strasznie mi szkoda, że zarówno Gasqueta i Corica oglądałem na tyle krótko, że mam jedynie kilka fotek, a nie pamiętam żadnej wymiany. Na koniec został mecz Feda z Millmanem, ale nad tym rozpływałem się wyżej, więc nie ma co opisywać.
Środa niestety była niewypałem, bo nie dość, że się spóźniliśmy to jeszcze "organizatorzy" postanowili wyjść o 17:30... W tym wszystkim cieszy mnie fakt, że mam kilka(set) fotek na pamiątkę i widziałem Feda na żywo.
Mam też nauczkę, że następnym razem muszę dać sobie więcej czasu na oglądanie kosztem pstrykania.
Jako ciekawostkę dodam, że podczas jednego z meczów filmowałem serwisy i wskazania radaru, żeby później porównać z nagraniami mojej gry.