magdalia pisze:Roger powinien odpuścić resztę sezonu, wziąć się za ostry trening, w przyszłym roku wrócić po to, aby ostatni raz postarać się o jakąś fajną wygraną i wtedy odejść na zasłużoną emeryturę. Ale on pewnie tego nie zrobi, bo dla niego liczy się kasa, kontrakty itp., więc pewnie będzie grał do czterdziestki, coraz bardziej rozmieniając się na drobne...
Dla Rogera liczy się przede wszystkim wizerunek. Więc absolutnie nie będzie rozmieniał się na drobne, tylko grał dopóki nie skończy "z przytupem", jak Sampras. Jest coś harmonijnego w sezonach Rogera ostatnimi czasy. Świetny rok 2015, słaby 2016, genialny 2017, średni (choć moim zdaniem, i tak całkiem niezły) 2018. Można tu zauważyć prostą zależność - po świetnym sezonie, Szwajcar zwykle udaje się na zasłużony odpoczynek i zaniedbuje treningi. Myślę, że po tym sezonie weźmie się w garść i wyciągnie wnioski. To nie jest głupi facet, a dzisiejszy brak jakiejkolwiek inteligencji na korcie wynikał zwyczajnie ze zmęczenia. Jak oddychasz rękawami, to mniej tlenu trafia do głowy
Djokovic wygląda dla mnie jak mistrz tego turnieju. Jest pewny, spokojny, wygląda dobrze fizycznie i przede wszystkim - wszedł w meczową rutynę. Nadal, jak dla mnie, zostawia za dużo krwi na korcie.
W ogóle, jak tak sobie myślę o tych trzech wielkich tenisistach, to dochodzę do wniosku, że sprawiedliwością dziejową byłoby, gdyby Nadal i Federer skończyli z tą samą liczbą Szlemów i, żeby fani jednego i drugiego do końca świata dyskutowali, który jest największy (za jednym i drugim przemawiałaby podobna liczba argumentów), a Djokovic był tym solidnym trzecim, z dwoma/trzema Szlemami mniej (disclaimer: uważam po prostu, że ani jego kariera, ani jego postać nie są tak legendarne i mityczne jak ta dwójka, co nie oznacza, że nie lubię, ok?
). Oczywiście, rzeczywistość bywa daleka od takiej harmonii ale patrząc na ich kariery, to wydaje mi się, hm... najwłaściwsze.
"There are many ways of getting strong, sometimes talking is the best way." Andre Agassi