Awatar użytkownika
napalm
Zaobrączkowany!
Zaobrączkowany!
Posty: 1821
Rejestracja: 17 lis 2008, 18:29

Priority One (P1)

Przeczytałem krótki, ale ciekawy artykuł na temat firmy P1, zajmującej się "obsługą" najlepszych tenisistów i przygotowaniem/modyfikacją ich rakiet.
Ciekawie to wygląda "od wewnątrz".

Obrazek
Każdy na świecie wie, kto to jest Novak Djoković, Roger Federer czy Andy Murray. Niewielu ma pojęcie, kim jest Glynn Roberts, ale to właśnie jego numer telefonu mają w swoich komórkach na pierwszym miejscu supergwiazdy tenisowych kortów. Bo bez Robertsa, Djoković, Federer czy Murray nie mają szans - Glynn jest "ich czlowiekiem" do naciągania rakiet.

34-letni Brytyjczyk jest najważniejszą osobą w czteroosobowej firmie "Priority One" i tylko jednym z kilku ludzi na świecie, którzy żyją tylko z tego, że podróżują od Australian Open do Wimbledonu będąc odpowiedzieli za naciąganie rakiet. To kwestia specjalnego zaufania, bo na przykład numer 1 światowej listy tenisowej Rafael Nadal po prostu oddaje swoje rakiety firmie zatrudnianej przez poszczególne turnieje - ze szczegółowymi instrukcjami, ale nie wymagając tego samego "naciągacza". Oprócz Djokovica i Feredera, firma "Priority One", troszczy się o naciąganie rakiet nadziei całej Anglii na rozpoczętym właśnie Wimbledonie Andy Murraya oraz największej gwiazdy szwedzkiego tenisa, Robina Soederlinga. Koszt - 40 tysięcy dolarów, za co każdy tenisista dostaje specjalnego "naciągacza" na cztery turnieje wielkoszlemowe plus osiem obowiązkowych dla każdego tenisisty turniejów w roku. Dodatkowe kosztują ekstra.

Firma dba o wszystko: od przygotowania rakiety do potrzeb każdego zawodników (wyważanie i grubość uchwytu) do dostarczenia wymaganych strun. "Gdziekolwiek jestem, zawsze biorę pod uwagę wilgotność powietrza i temperaturę - to wszystko wpływa nie tylko na rodzaj strun, ale także rodzaj materiału, którym pokrywany uchwyt. Nie można przypadkowi zostawiać twojego najważniejszego instrumentu na korcie. Musisz mieć kompletne zaufanie do ludzi, którzy się tym zajmują" - mówił "The Wall Street Journal" Djokovic. Najlepsi tenisiści wymagają tego, by każda z ich rakiet była identyczna, wymagają by każda z rakiet miała nowy naciąg na każdy dzień turnieju - bez względu na to czy była używana czy też nie.

Roberts nie musi sięgać do notatek by pamiętać specyfikę wymagań każdego ze swoich klientów - a jest tego sporo. Oczywiście różni tenisiści korzystają z różnych firm produkujących naciągi i wymagają różnego ich natężenia, ale to jest najłatwiejsze do zapamiętania. Dla przykładu Federer stosuje w swoich rakietach dwa rodzaje naciągów - te poprzeczne są syntetyczne (popularna firma Luxilon), natomiast te które idą wzdłuż rakiety to naturalne struny z krowich jelit. U dołu każdej z jego rakiet znajdują się trzy podkładki ze skóry (pomiędzy strunami a ramą rakiety), które dodają uderzeniu nieco więcej szybkości. Murray także preferuje mieszankę strun syntetycznych z naturalnymi, ale w odróżnieniu od Federera, te naturalne z jelit są naciągane w poprzek rakiety.

Przygotowanie każdej rakiety trwa nie mniej niż 30 minut, a dzień Robertsa zaczyna się zwykle około czwartej nad ranem, jeśli w turnieju gra więcej niż jeden z jego klientów. Najgorsze co się może zdarzyć to deszcz, powodujący przesunięcie meczów. Jeśli tego samego dni grają Federer i Murray, to Roberts wie, że ma przed sobą nieprzespaną noc. Zdarza się również, że rakiety tenisistów "znikają" z ich toreb - czy to będąc przeznaczane na cele charytatywne, czy trafiając do kolegów czy też lądując... w koszu na śmieci po przegranym spotkaniu. Tak było przed Roland Garros, kiedy Novak Djoković, na dzień przed rozpoczęcie turnieju, napisał sms-a do Robertsa: "Masz dla mnie jakieś rakiety? Zostały mi tylko dwie..."
http://sport.onet.pl/tenis/tajemnica-su ... omosc.html
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.
Awatar użytkownika
El Diablo
Wyłączono z użytku...
Posty: 20553
Rejestracja: 15 lut 2007, 12:57
Kontakt: Strona WWW

Re: Priority One (P1)

http://www.p1tennis.com/

Ron Yu udziela się od czasu do czasu na TT. :)
Nate'a i Glynn'a znają wszyscy ale 4-ego członka P1 nie znam, nie wiedziałem nawet że jest!

Szkoda że po łebkach potraktowany artykuł. Tyle można napisać o tym co chłopaki z P1 wyczyniają z ramami np. odlewy rączek dla Feda, Sody, Murraya.
Nie mogę odebrać telefonu, NIGDY!
Albo jestem na urlopie, albo na zwolnieniu, albo w delegacji, albo na spotkaniu.
Nie czytam e-maili ani nie oddzwaniam.
Zupełnie jak horyzont. Jestem bardziej koncepcją niż bytem cielesnym.

Wróć do „Sprzęt zawodników”