Ale przecież to żadna tajemnica, gość jest do mnie obecnie całkiem podobny.
Oczywiście, że Agassi Trochę niby dziwne bo powinien być ktoś, kto był na topie jak zaczynałem. Niemniej Lendl, Edberg, Becker, Wilander to jakoś nie moja bajka. Agassi w sumie tenisowo też, kompletnie inny styl gry, inny szpadel, inne ubieranie się na kort, zachowanie itd. Zdecydowanie bliżej mi było do Samprasa, ale tego smutasa szczerze nie cierpiałem.
"Łysego" polubiłem. Choć to przecież koksiarz (do czego się idiotycznie przyznał po zakończeniu kariery), do tego cwaniak i oszust kortowy (o czym też pisałem). Czyli generalnie "słaby" obiekt sympatii? No nie, nie mylić sympatii z byciem fanem, czy braniem kogoś za autorytet/idola. Autorytetów i idoli na korcie nigdy nie miałem. Każdy idzie swoją drogą, przynajmniej ten co myśli ...
Bezmyślne kopiowanie kogoś na siłę nic dobrego nie przynosi, ale do wielu pacanów to nie dociera.
Generalnie lubiłem oglądać tenis Andre, ale byłem wobec niego całkiem krytyczny na kilku płaszczyznach.