Dorzucę kilka swoich uwag na temat współpracy Agnieszki i Martiny.
Podobnie jak inni ruch dołączenia Martiny do sztabu Agi oceniłam na duży plus.
Zaskoczył mnie jednak tak powszechny zachwyt tym posunięciem oraz radość i optymizm, że teraz już Agnieszka na pewno jest w stanie wygrać wielkiego szlema, jakby miało się to stać za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Osobiście wierzyłam i nadal wierzę, że Agnieszkę stać jest na to. Nie raz udowodniła, że stać ją na zagranie bardzo dobrego meczu, tylko, że po dobrym spotkaniu przeważnie następne było słabe.
Czytając artykuł
http://www.sport.pl/tenis/1,64987,17252 ... NajCzytSST
zaskoczył mnie fragment:
Amerykanka dobrze wie, że musi podchodzić do Polki ostrożnie. - Chodzi o to, kiedy i co się powie. Nie chcę mówić zbyt wiele, ale chcę się przyczynić, więc chodzi o to, by wskazać to, co istotne. Jestem perfekcjonistką, ale nie mogę tego oczekiwać od innych. Nie chcę przestraszyć nikogo zbytnią intensywnością. To cienka linia, zależy od reakcji zawodnika. Wciąż dopiero poznaję Agnieszkę, a ona mnie. To proces uczenia się, uczenia się co i kiedy powiedzieć, a czego czasem nie mówić - analizuje.
Zaskoczyło mnie trochę takie podejście ale pomyślałam, że może ma rację.
Jednak teraz Martiny nie rozumiem. Nagle zmienia podejście do swojej podopiecznej.
Najpierw wypowiada się, że będzie obchodzić się z Agą jak z jajkiem a później po przegranej publicznie wylewa kubeł zimnej wody na nią.
Ja także uważam, że sprawy szatni powinny pozostać w szatni.
kolejny fragment:
Clarey przypomniał, że Radwańska nie radzi sobie w ważnych meczach. - Myślę, że przede wszystkim to jest element, w którym oczekuje ode mnie pomocy. Nakładamy na siebie presję, a ludzie różnie na to reagują. Ona może sprawiać wrażenie, że jej to nie obchodzi, ale oczywiście obchodzi ją to. Będę w stanie jej pomóc - zapowiada.
Nie sądzę aby wypowiedzią po przegranym meczu Agnieszki z Venus pomogła swojej uczennicy.
Nie twierdzę, że powinna ją chwalić czy bronić, ale mogła powiedzieć to inaczej, stwierdzić, że nie jest zadowolona z tego meczu, inne były założenia na ten mecz bez wdawania się w szczegóły. A tak wyszło jakby sama się broniła, "to nie ja zawaliłam, to Aga".
Myślę, że swoją wypowiedzią mogła tylko popsuć rodząca się współpracę i rodzącą się nić porozumienia.
Osobiście oczekiwałabym od swojego trenera możliwości zaufania jemu bez granic, możliwości podzielenia się swoimi słabościami, niedoskonałościami dotyczącymi danej dyscypliny bez obaw, że zostanę wyśmiana, z nadzieją, że wraz z trenerem rozwiążę poszczególne zgłaszane problemy. Po takiej publicznej krytyce trudno byłoby mi zaufać.
Nikt, nie obiecywał przecież, że wszystko przebiegnie, szybko, lekko, łatwo i przyjemnie.
Nie rozumiem Navratilovej. Czy sądziła, ze Radwańska sięgnie po trofeum już na AO 2015?
Zrozumiałabym gdyby taka ocena nastąpiła po przegranym meczu po dłuższej współpracy ale to dopiero sam początek.
Postawiłabym nawet dość odważną tezę, że Agnieszka wygrałaby mecz z Venus gdyby nie Martina.
Sam początek relacji z meczu Agnieszki i Venus.
Nie pamiętam już kto komentował to spotkanie na Eurosporcie ale pamiętam, że stwierdzili, że dawno tak spiętej Agi nie oglądali. I rzeczywiście mogło być to przyczyną przegranej. Agnieszka nie tyle była sparaliżowana rywalką co presją aby sprostać oczekiwaniom Martiny.
W innym artykule
http://www.sport.pl/tenis/1,64987,17280 ... rel_nc_SST
Amerykanka wreszcie zdradziła kilka konkretów. - Agnieszka jest cicha, mało mówi, to ja ciągle prowokuję do rozmów. Ale nie ma problemów w komunikacji, robi wszystko, co ustaliliśmy - opowiada Navrátilová.
Zapytana, co trzeba zmienić, żeby Polce udało się kiedyś sięgnąć po Wielkiego Szlema, odpowiedziała, że w sumie niewiele. - Agnieszka nie jest ani za słaba fizycznie, ani za mało wytrzymała. Zmiany wymaga tylko jej mentalność. Technicznie jest doskonała, umie też grać ostro i wcześnie wchodzić na piłki, ale boi się tak grać, najlepiej czuje się z tyłu, nawet na treningu ciężko sprawić, żeby przesunęła się do przodu.
Może zbyt wysokie oczekiwania były na ten mecz.
Nie bez powodu mówi się: "Przyzwyczajenie jest drugą naturą" czy też "Wielka jest siła przyzwyczajenia."
Potrzeba dłuższego czasu aby pewne zachowania na korcie weszły w krew.
Widać, że Aga podporządkowała się Martinie, zaufała, wierzy, że może jej pomóc. Pytanie tylko na jak długo starczy tego zaufania. Według mnie zależy to tylko od Martiny.