Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

"Ciekawy" przypadek Panataczki...

Hej. Z tenisem jestem już trochę związany, gram od 10 lat i uczę ludzi od około 8 lat. Każdy ma swoje doświadczenia. Prowadzę zajęcia po 5-6 godz. Głównie są to totalni amatorzy ale co jakiś czas mam wizyty z zagranicy i sparingpartneruję młodym 16-17 letnim zawodnikom z Austrii i Niemczech. Gra z seniorami jest dla mnie zbyt obciążająca bo mam trochę ponad 4 dychy i za około 70 PLN nie chcę tracić zdrowia. Nikt mnie nie uczył tenisa, a miałem pojedynki z facetami gdzie regularnie serwis to 200 km i do tego ze sporą rotacją. Choć postawię się takim harpaganom, którzy mieli nawet medale MP za młodu to wiem, że taki mecz może mnie kosztować skręcone kostki i pozrywane mięśnie.
Tenis dla amatorów ma być źródłem zdrowia i zabawy więc napiszę jak uniknąć łokcia tenisowego, który może powstać przy grze w tenisa.
Jak wspomniałem, regularne 5 godz. na korcie to jednak tysiące uderzeń w tygodniu, z przerwą w poniedziałek. Jestem zmuszony do idealnej pracy ramienia i nigdy nie miałem poważniejsze kontuzji. Moje rady na uniknięcie łokcia tenisowego, który kilka razy chciał mnie dopaść:
- uderzamy piłki z przodu, nawet bardziej niż tego co Was uczono, zmniejszając trochę rotację. Oczywiście jak najbardziej w środku główki;
- nie uderzamy piłek z pełną mocą, nawet nie podchodzimy do 90% mocy;
- ograniczamy udział slajsa w wymianie;
- nie używamy rakiet typu Federer 90, Sampras 85 cz nawet Head Prestige 330g itp. Wielu zaawansowanym amatorom, a nawet zawodnikom wydaje się, że jak odbija tego typu rakieta 2 dobre uderzenia na 3 to rakieta jest w zasięgu. Jak proporcje będą 19/20 to można pomyśleć o takiej rakiecie.
- ograniczamy siłę serwisu, a staramy moc czerpać z kręgosłupa i nóg;
- jak jesteś sprytny to przechodzisz na bekhendy dwuręczny (trwa to około 1 roku). Można oczywiście pozostać przy jednoręcznym ale technika musi być nienaganna.
- rakieta zawodnika traci trochę swoje właściwości dopiero po 2-3 latach, czyli u amatora 20 lat. Naciąg jak się nie przesuwa nie będzie miał wpływu na uraz. Trafienie środkiem wystarczy.
- dobra rada jak już ktoś wspomniał, gdy łokieć da o sobie znać. Zrób sobie przerwę kilka tygodni. W większości przypadków pomaga. Dotyczy to tylko lekkiego urazu.
Awatar użytkownika
rafbat
Weteran
Weteran
Posty: 1331
Rejestracja: 11 sty 2014, 18:18
Lokalizacja: Sokołów Podlaski

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Całość tego wywodu mogę podsumować w jeden tylko sposób - rotfl

3/4 z tego to totalny bełkot i zupełna nieznajomość tematu, począwszy od techniki, a na sprzęcie kończąc.

--------------

Sorry, wszedłem na profil gościa i już przy poprzednim wpisie mnie mocno rozbawił (a może zażenował), więc jednak pozwolę sobie wypunktować wypowiedź, bo mam alergię na ludzi, którzy zgrywają profesjonalistów, a nie mają kompletnie żadnej merytorycznej wiedzy. Zaczynajmy...

1. Masz ponad 40 lat, grasz od 10 w tenisa, a od 8 uczysz? Bardzo chętnie bym to zobaczył, bo to chyba pierwszy taki przypadek na świecie, o którym słyszałem. :)

2. Ponad 40-letni amator, grający stosunkowo niedługo w tenisa, który może prowadzić sparingi z 17-letnimi zawodowcami z Austrii, czy Niemiec? Gościu, no sorry, ale śmiem również wątpić w ich profesjonalizm, bo wiem, jak 15-16-latkowi w Polsce grają...

3. "Pojedynki z facetami" serwującymi 200km/h? Poskręcane kostki efektem przeciążeń? Spuszczę na to zasłonę milczenia. :D

4. "Jak wspomniałem, regularne 5 godz. na korcie to jednak tysiące uderzeń w tygodniu, z przerwą w poniedziałek. Jestem zmuszony do idealnej pracy ramienia i nigdy nie miałem poważniejsze kontuzji. Moje rady na uniknięcie łokcia tenisowego, który kilka razy chciał mnie dopaść" - 10 lat amatorskiego grania przy względnie poprawnej technice i braku ogólnych problemów zdrowotnych to często naprawdę za mało, żeby taka kontuzja się przytrafiła. Piszesz też z kolei, że "kilka razy [łokieć tenisisty] chciał Cię dopaść", więc chyba jednak były już jakieś problemy? Na pewno taka idealna ta technika?

5. Uderzanie piłki z przodu? Pokaż mi, jak to zrobić przy chwycie wschodnim. Wpływ na płaszczyznę uderzenia ma przede wszystkim chwyt, jakiego używamy (i oczywiście w mniejszym stopniu takie rzeczy, jak np. indywidualne preferencje, czy budowa ciała). Im bardziej przesunięty chwyt w stronę zachodniego, tym bardziej płaszczyzna uderzenia wysunięta do przodu.

6. "Nie uderzamy piłek z pełną mocą" - tutaj naprawdę nie wiem, co o tym sądzić. W takim razie mam grać na 50% wszystkie piłki, czy jak? Domyślam się, że chodziło Ci o nie spinanie ciała i nie granie na siłę, wykorzystując 100% "suchej", fizycznej siły. Wiadome jest, że aby nadać uderzeniu maksymalną dla nas moc, należy wykorzystać potencjał naszego ciała i naszej techniki, która jednak w może minimalnym stopniu zależy od siły fizycznej. Gdyby było inaczej, najlepsi tenisiści to byliby pakerzy z siłki.

7. A po co ograniczać udział slajsa? Nie lepiej uczyć się slajsa, który będzie poprawny technicznie i zdrowy, zamiast unikać jego grania. Czysta logika pokazuje jednak, że źle grany slajs jest mniej kontuzjogenny od źle granego forhendu, ponieważ z reguły podczas tego zagrania wytwarzamy mniej energii, tj. dynamika jest niższa.

8. Zacząłeś mówić o nie wybieraniu rakiet z małymi główkami i o wyższej wadze, jak się domyślam. Przeszedłeś (nie)zgrabnie od tematu łokcia tenisisty do regularności. A co to ma wspólnego? To znaczy, pewnie coś ma, ale konkretnego i mocnego powiązania w tym momencie nie widzę. Co do samych rakiet w odniesieniu do łokcia tenisisty. Otóż takie rakiety, które są cięższe i charakteryzują się mniejszą sztywnością ramy są dużo zdrowsze dla osób, które np. z łokcia tenisisty wychodzą albo są nim poważnie zagrożone. Trzeba do tego jednak trochę lepszej techniki, ponieważ zła technika + ciężka rama nie oznacza zdecydowanie niczego dobrego.

9. "Ograniczamy siłę serwisu" - w jaki sposób? Rozumiem, że serwowanie na 100% nie ma sensu, ale to w ogóle w tenisie amatorskim ewenement. Nie pozwala na to przede wszystkim amatorska technika, a co się z tym wiążę - brak fizyczne na przestrzeni całego meczu. Ja bym raczej skupił się na odpowiedniej technice serwisu, a przede wszystkim - odpowiednim wykończeniu tego uderzenia, które bardzo często szwankuje, a w konsekwencji energia nie rozkłada się równomiernie, tylko zostaje na nadgarstku/łokciu/barku.

10. Nie kategoryzowałbym, że przejście do bekhendu oburęcznego będzie trwało rok. To sprawa wielce indywidualna. Jednakże tu akurat się zgadzam, że będzie on zdrowszy - logiczna sprawa, bo w większości przypadków (poza chwytem wschodnim bekhendowym do 2HBH), ręką wiodącą w uderzeniu będzie ręka lewa (u praworęcznych). Zdecydowana część energii przejdzie więc na drugi łokieć. Praca nad jednoręcznym bekhendem z amatorem, zwłaszcza takim, u którego zaczynają się pojawiać problemy z łokciem to nienajlepszy pomysł. Mało który amator będzie w stanie nadążać z nogami.

11. Rakieta wytraca swoje właściwości stopniowo, wraz z użyciem, ale nikt mi nie wmówi, że można to podzielić - u zawodowców 2-3 lata, a u amatorów 20 lat. To nielogiczne. U zawodowca rama wręcz nie ma prawa tyle wytrzymać, a u regularnie grającego amatora też zalecałbym wymianę zestawu co kilka lat. Jednak jeżeli nie ma większych problemów zdrowotnych i gra się w porządku to pojawia się pytanie - po co? To w końcu dosyć znaczne koszty.
Naciągu jednak nie odpuszczę... Kup sobie proszę zwykły tester i zobacz, jak bardzo naciąg traci napięcie (oraz właściwości, bo włókna pękają lub ulegają zniekształceniu/zgnieceniu/rozciągnięciu) wraz z czasem, nawet przy niewielkiej ilości grania. Początkujący amator pogra naciągiem mono typu np. Blast spokojnie rok, a nawet i dwa lata i pewnie nawet nie zauważy większej różnicy. Jednak jak każda nieco bardziej zaawansowana osoba pogra tym samym naciągiem miesiąc to nie wierzę, że nie powie, że zrobiła się całkowita decha (nie żebym twierdził, że Blast nie jest dechą samą w sobie). Naciąg to rzecz, na którą trzeba zwrócić szczególną uwagę przy problemach z łokciem. Przede wszystkim coś miękkiego, komfortowego i w miarę możliwości i potrzeb - częsta wymiana.

12. Dobra rada, jak łokieć da o sobie znać - nie słuchajcie kolegi wyżej i idźcie do fizjoterapeuty. Po wielu znajomych zauważyłem, że przyczyny łokcia tenisisty mogą być nieco różne i czasami da się go doprowadzić do ładu w naprawdę niedługim czasie. Czasami jednak faktycznie potrzeba czasu, ale proszę - nie bawcie się w lekarzy. Mam nadzieję, że minęły te czasy, kiedy łykało się APAP i smarowało końską maścią. Mamy 21 wiek. :)

Dziękuję za uwagę.
Wilson Pro Staff 97
Wilson Revolve 1.25/Babolat Pro Hurricane Tour 1.25 - 27/26 kG
----------------------------------------
Head Graphene 360+ Extreme Pro
Wilson Revolve 1.25 26,5/26 kG
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

To i ja się jednak odniosę ...

1. Grasz 10 lat a od 8 uczysz? Co ja mogę powiedzieć ... prawdziwy talent ...
No ale trener tenisowy to dziś zupełnie wolny zawód, nawet formalnie uprawnień nie trzeba mieć.

2. Skręcenie kostki na korcie to WYŁĄCZNIE szanowny kolego wina, albo nierówności kortu, albo nieumiejętnego poruszania się (pracy nóg). Możemy dodać jeszcze złe przygotowanie fizyczne. Natomiast naderwać mięśnie można, kwestia przeciążeniowa i indywidualnej na przykład większej podatności na takie urazy.

3. Uderzanie przed sobą - truizm. :P Choć faktycznie większość amatorów spóźnia uderzenia i gra je zbyt blisko ciała. A wynika to głównie z tego, że zdecydowanie zbyt późno zaczynają sekwencję odprowadzenia rakiety do tyłu.
Sugerujesz jeszcze dalszy od ciała punkt uderzenia? To co, ma się jak żuraw wyciągać? ... Pomijam już kwestie specyficznej dla każdego biomechaniki ruchu i uzależnienia punktu trafienia od tego i od stosowanego chwytu.
Generalnie ta porada - bez komentarza. :::bd::
Naucz się może jednego - jedną z najgorszych rzeczy jest uogólnianie. Często pasuje to do 20%-30% adresatów, a co z resztą?

4. Nie uderzać piłki na 100%? A przepraszam kto tak robi? Albo kompletny laik, który dopiero pojawił się na kortach, albo skończony debil ... Tenis to gra procentowa, grając na maksa każde uderzenie - zero szans na wygraną, absolutne ZERO! No może ewentualnie jak się wyjdzie na kogoś kto dopiero zaczyna a my mamy już kilka dobrych lat stażu i regularnej gry, wtedy może się udać. :P
Na 100% siły kolego to gramy 1-2 uderzenia w serii gdy chcemy skończyć lub gdy chcemy uzyskać zdecydowaną przewagę w wymianie.
Inaczej - na 100% prawie każde uderzenie grają ci, którzy nie mają pojęcia o tej grze i do tego mają bardzo ubogie umiejętności. Siła kompensuje im niedostatki techniki. To dobra technika i poruszanie się po korcie pozwala utrzymać się w grze na luzie bez użycia bliskiej maksimum siły.

5. Nie rozumiem potrzeby ograniczenia slajsa w wymianie. Jeżeli możesz to uzasadnić to chętnie posłucham.

6. Nie używać ram najbardziej wymagających - kolejny truizm. Tylko nie pisz, że można myśleć jak trafiamy dobrze 19/20 taką ramą. To wynik nieosiągalny i dla 90% zawodowców ... Trochę cię poniosło.

7. Siły serwisu nie trzeba ograniczać, tylko tak jak piszesz korzystać z nóg i rotacji tułowia oraz pasa barkowego. Problem właśnie w tym, że u amatorów serwis (jak i reszta uderzeń) idzie w 90% z samej ręki ... A przecież z ręki to mamy 20%-30% przy poprawnej technice. Reszta to z nóg i tułowia.

8. Czy masz 1HBH czy 2HBH to nie ma znaczenia. Ważna jest technika i płynność sekwencji ruchowej. Dwie ręce nie chronią aż tak łokci.

9. Rakieta zawodnicza, w sensie używana przez zawodnika, to jest do wyrzucenia po 6 miesiącach (kwestia ramy, ilości używanych, charakterystyki zawodnika).
U dobrze grającego amatora grającego 3-4 razy w tygodniu ramy są do wymiany po 2-3 latach (jak się ma 2-3 ramy). Już po roku gry czuć zdecydowaną różnicę w ramie granej i ramie nowej. Ramy zużywają się liniowo a nie skokowo, dlatego grając nimi regularnie nie odczuwamy tego, ale nie znaczy to, że się nie zużywają.

I to tyle ode mnie. ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

rafbat pisze:1. Masz ponad 40 lat, grasz od 10 w tenisa, a od 8 uczysz? Bardzo chętnie bym to zobaczył, bo to chyba pierwszy taki przypadek na świecie, o którym słyszałem.
Nie pierwszy. Wystarczy, że przychodzisz z innego sportu, który uprawiałeś zawodowo gdzie praca nóg jest kluczem. Nie jestem trenerem tenisa, a zwykłym instruktorem. Uczę tylko gry rekreacyjnej i sparingpartneruję obecnie tylko w okresie letnim. Zostałem polecony przez byłych graczy i stąd te zamówienia. Nie gram z zawodowcami, tylko z chłopcami do lat 17 których rodzice zapragnęli by dziecko zostało zawodowcem. Staram się nie uczyć dzieci, a wysyłam ich do instruktorów lub trenerów którzy znają się na rzeczy. Mam duże obciążenie, jest to kilkunastu regularnie uczących się ludzi.
rafbat pisze:2. Ponad 40-letni amator, grający stosunkowo niedługo w tenisa, który może prowadzić sparingi z 17-letnimi zawodowcami z Austrii, czy Niemiec? Gościu, no sorry, ale śmiem również wątpić w ich profesjonalizm, bo wiem, jak 15-16-latkowi w Polsce grają...
15-17 latek to najczęściej nie jest zawodowiec. Czytaj uważnie bo mieszają Ci się fakty. Oni są uczeni lub też oszukiwani przez tamtejszych trenerów, że zawodowcami mogą zostać, a z moich rozmów z rodzicami wynika, że wpakowane jest już czasami kilkadziesiąt tyś. euro w rozwój chłopaka.
Różnice jakie widzę u przeciętnego chłopaka z Austrii czy Niemiec, a chłopakiem z Polski to wyraźnie lepsza technika na ich korzyść, szczególnie serwisu. Tak samo jednak kretyńsko odbijają krótkie piłki z dużą mocą, oraz psychika, która rozlatuje się po przegraniu pierwszych genów. Ostatnio na twardej nawierzchni z 16-letnim Niemcem, który technicznie był niemal idealny i powinienem ugrać 4 gemy, wygrałem gładko 3 sety w 1,5h.
rafbat pisze:3. "Pojedynki z facetami" serwującymi 200km/h? Poskręcane kostki efektem przeciążeń? Spuszczę na to zasłonę milczenia. 
Nie efektem obciążeń tylko efektem, że z byłym zawodowcem muszę biegać na maxa by nawiązać walkę. Biegam doskonale co jest moją główną siłą ale tu muszę przekraczać barierę gdzie czasami kończy się kontrola nad ciałem. Tego samego dnia lub następnego muszę być zdrowy i gotowy do pracy na korcie. Zaznaczam, że nie grywałem z zawodowcami tylko m.in. z medalistami MP w singlu i w deblu. To obecnie amatorzy, którzy jak jeden z nich generuje regularnie 200 km serwis z dużą rotacją. Jeden widział mnie na turnieju i poprosił o wspólne treningi, które bardzo rozwinęły moje granie. To były zresztą jedyne moje treningi w życiu gdzie ktoś mnie ustawił np. na przekątną i grał bekhendy przez 2h. To było straszne i po 2 miesiącach zdezerterowałem. Korzyści jednak są takie, że grając mi na bekhend wszystko wróci.
rafbat pisze:4. "Jak wspomniałem, regularne 5 godz. na korcie to jednak tysiące uderzeń w tygodniu, z przerwą w poniedziałek. Jestem zmuszony do idealnej pracy ramienia i nigdy nie miałem poważniejsze kontuzji. Moje rady na uniknięcie łokcia tenisowego, który kilka razy chciał mnie dopaść" - 10 lat amatorskiego grania przy względnie poprawnej technice i braku ogólnych problemów zdrowotnych to często naprawdę za mało, żeby taka kontuzja się przytrafiła. Piszesz też z kolei, że "kilka razy [łokieć tenisisty] chciał Cię dopaść", więc chyba jednak były już jakieś problemy? Na pewno taka idealna ta technika?

5. Uderzanie piłki z przodu? Pokaż mi, jak to zrobić przy chwycie wschodnim. Wpływ na płaszczyznę uderzenia ma przede wszystkim chwyt, jakiego używamy (i oczywiście w mniejszym stopniu takie rzeczy, jak np. indywidualne preferencje, czy budowa ciała). Im bardziej przesunięty chwyt w stronę zachodniego, tym bardziej płaszczyzna uderzenia wysunięta do przodu.
To zmień chwyt na taki by odbijać jeszcze bardziej z przodu. Omawiamy tu ochronę łokcia.
rafbat pisze:6. "Nie uderzamy piłek z pełną mocą" - tutaj naprawdę nie wiem, co o tym sądzić. W takim razie mam grać na 50% wszystkie piłki, czy jak? Domyślam się, że chodziło Ci o nie spinanie ciała i nie granie na siłę, wykorzystując 100% "suchej", fizycznej siły. Wiadome jest, że aby nadać uderzeniu maksymalną dla nas moc, należy wykorzystać potencjał naszego ciała i naszej techniki, która jednak w może minimalnym stopniu zależy od siły fizycznej. Gdyby było inaczej, najlepsi tenisiści to byliby pakerzy z siłki.
To że napisałem by nawet nie starać się odbijać z 90% mocy nie oznacza, że mamy zredukować do 50 %. Jeżeli chcesz chronić zdrowie zredukuj siłę uderzeń i tyle ale nie do połowy mocy. To dopiero po 60. Takich uczniów też mam, a nawet starszych, rekord to 82 lata.
rafbat pisze:7. A po co ograniczać udział slajsa? Nie lepiej uczyć się slajsa, który będzie poprawny technicznie i zdrowy, zamiast unikać jego grania. Czysta logika pokazuje jednak, że źle grany slajs jest mniej kontuzjogenny od źle granego forhendu, ponieważ z reguły podczas tego zagrania wytwarzamy mniej energii, tj. dynamika jest niższa.
Biorę to ze swojego doświadczenia. Nie tylko uczę gry ale też wpadają do poprawy gry. Co jakiś czas mam też wizyty z urazem tzw. łokcia tenisowego. 100% z urazem łokcia gra dużo slajsa.
rafbat pisze:8. Zacząłeś mówić o nie wybieraniu rakiet z małymi główkami i o wyższej wadze, jak się domyślam. Przeszedłeś (nie)zgrabnie od tematu łokcia tenisisty do regularności. A co to ma wspólnego? To znaczy, pewnie coś ma, ale konkretnego i mocnego powiązania w tym momencie nie widzę. Co do samych rakiet w odniesieniu do łokcia tenisisty. Otóż takie rakiety, które są cięższe i charakteryzują się mniejszą sztywnością ramy są dużo zdrowsze dla osób, które np. z łokcia tenisisty wychodzą albo są nim poważnie zagrożone. Trzeba do tego jednak trochę lepszej techniki, ponieważ zła technika + ciężka rama nie oznacza zdecydowanie niczego dobrego.
To również z mojego doświadczenia biorę. Z urazem łokcia tenisowego wpadają do mnie ludzie, a w torbie wszystkie najtrudniejsze rakiety świata.
rafbat pisze:9. "Ograniczamy siłę serwisu" - w jaki sposób? Rozumiem, że serwowanie na 100% nie ma sensu, ale to w ogóle w tenisie amatorskim ewenement. Nie pozwala na to przede wszystkim amatorska technika, a co się z tym wiążę - brak fizyczne na przestrzeni całego meczu. Ja bym raczej skupił się na odpowiedniej technice serwisu, a przede wszystkim - odpowiednim wykończeniu tego uderzenia, które bardzo często szwankuje, a w konsekwencji energia nie rozkłada się równomiernie, tylko zostaje na nadgarstku/łokciu/barku. 
O serwisie napomknąłem tylko ze względu na ograniczenie mocy ręki. Obrywa głównie bark. Serwis możesz doskonalić cały czas. Mimo, że to złożony element to najłatwiejszy do doskonalenia dla amatora bo nie odbywa się w ruchu.
rafbat pisze:10. Nie kategoryzowałbym, że przejście do bekhendu oburęcznego będzie trwało rok. To sprawa wielce indywidualna. Jednakże tu akurat się zgadzam, że będzie on zdrowszy - logiczna sprawa, bo w większości przypadków (poza chwytem wschodnim bekhendowym do 2HBH), ręką wiodącą w uderzeniu będzie ręka lewa (u praworęcznych). Zdecydowana część energii przejdzie więc na drugi łokieć. Praca nad jednoręcznym bekhendem z amatorem, zwłaszcza takim, u którego zaczynają się pojawiać problemy z łokciem to nie najlepszy pomysł. Mało który amator będzie w stanie nadążać z nogami.
Nie mówię, że tak jest na pewno. Znowu z doświadczenia. Nie spotkałem jeszcze nikogo kto do mnie przyszedł z łokciem i miał dwuręczny bekhend.
rafbat pisze:11. Rakieta wytraca swoje właściwości stopniowo, wraz z użyciem, ale nikt mi nie wmówi, że można to podzielić - u zawodowców 2-3 lata, a u amatorów 20 lat. To nielogiczne. U zawodowca rama wręcz nie ma prawa tyle wytrzymać, a u regularnie grającego amatora też zalecałbym wymianę zestawu co kilka lat. Jednak jeżeli nie ma większych problemów zdrowotnych i gra się w porządku to pojawia się pytanie - po co? To w końcu dosyć znaczne koszty. 
Naciągu jednak nie odpuszczę... Kup sobie proszę zwykły tester i zobacz, jak bardzo naciąg traci napięcie (oraz właściwości, bo włókna pękają lub ulegają zniekształceniu/zgnieceniu/rozciągnięciu) wraz z czasem, nawet przy niewielkiej ilości grania. Początkujący amator pogra naciągiem mono typu np. Blast spokojnie rok, a nawet i dwa lata i pewnie nawet nie zauważy większej różnicy. Jednak jak każda nieco bardziej zaawansowana osoba pogra tym samym naciągiem miesiąc to nie wierzę, że nie powie, że zrobiła się całkowita decha (nie żebym twierdził, że Blast nie jest dechą samą w sobie). Naciąg to rzecz, na którą trzeba zwrócić szczególną uwagę przy problemach z łokciem. Przede wszystkim coś miękkiego, komfortowego i w miarę możliwości i potrzeb - częsta wymiana.
Rakieta traci swoje właściwości nawet po jednym odbiciu piłki. Są to jednak tak minimalne sprawy, że dla amatora nie ma to znaczenia nawet po wielu latach. Nawiązuję tu do omawianego urazu. Naciąg wystarczy, że nie będzie się przesuwał i wystarczy do ochrony łokcia. Rakieta może mieć wiele lat. Ważne żeby trafiać środkiem. Wszystko to dotyczy amatorów.
rafbat pisze:12. Dobra rada, jak łokieć da o sobie znać - nie słuchajcie kolegi wyżej i idźcie do fizjoterapeuty. Po wielu znajomych zauważyłem, że przyczyny łokcia tenisisty mogą być nieco różne i czasami da się go doprowadzić do ładu w naprawdę niedługim czasie. Czasami jednak faktycznie potrzeba czasu, ale proszę - nie bawcie się w lekarzy. Mam nadzieję, że minęły te czasy, kiedy łykało się APAP i smarowało końską maścią. Mamy 21 wiek.
Nie bawię się w lekarza co już zaznaczyłem tylko zwykle rady po przerobieniu kilkuset osób na korcie. Jedne mogą być trafniejsze drugie mniej, a inne od czapy. Najważniejsze to należy zrobić sobie przerwę, a jak nie to lekarz.
Nie napisałem jak leczyć tylko głównie jak nie doprowadzić do powstania tego urazu na korcie.
Zwracam uwagę na zdrowie uczących bo to najważniejsza część moich dochodów. Proszę ich o info. na temat najmniejszych dolegliwości.
Ostatnio zmieniony 7 wrz 2017, 22:29 przez El Diablo, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Literówki, cytowanie etc. - przyznano ostrzeżenie.
Awatar użytkownika
rafbat
Weteran
Weteran
Posty: 1331
Rejestracja: 11 sty 2014, 18:18
Lokalizacja: Sokołów Podlaski

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Co najmniej kilka z tych odpowiedzi jestem w stanie ponownie wypunktować i podważyć w znaczący sposób ich wątpliwą merytorykę. Tak na szybko - moim zdaniem błędnie interpretujesz pewne zjawiska i dorabiasz sobie ideologię do własnych spostrzeżeń. Nie mi to oceniać, aczkolwiek jedna rada... Pokora to najważniejsza tenisowa cnota, tym bardziej cenna dla trenera - dobrego trenera. :)
Wilson Pro Staff 97
Wilson Revolve 1.25/Babolat Pro Hurricane Tour 1.25 - 27/26 kG
----------------------------------------
Head Graphene 360+ Extreme Pro
Wilson Revolve 1.25 26,5/26 kG
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Pantaczka pisze:Rakieta traci swoje właściwości nawet po jednym odbiciu piłki. Są to jednak tak minimalne sprawy, że dla amatora nie ma to znaczenia nawet po wielu latach. Nawiązuję tu do omawianego urazu. Naciąg wystarczy, że nie będzie się przesuwał i wystarczy do ochrony łokcia. Rakieta może mieć wiele lat. Ważne żeby trafiać środkiem. Wszystko to dotyczy amatorów.
Generalnie to Wasza z Rafbatem dyskusja i niech tak zostanie ;), natomiast ten fragment należy jednak sprostować bo ludzie mniej doświadczeni czytają i uogólnienia mogą opacznie zrozumieć ...
Tu tylko przypomnę, że praca trenera to nie tylko machanie rakietą, tak to "pracują" tzw. treserzy ...
Praca trenera to w dużej mierze przekazywanie informacji, ma być ona poza rzetelnością i fachowością jeszcze jasna, jednoznaczna i precyzyjna. Dlatego wszelkie uogólnienia i skróty myślowe odpadają. Należy pamiętać, że nasz przekaz kierowany jest do względnego laika. Nie można mu zatem dać pola do interpretacji bo może dokonać błędnej.

Wracając do tematu - nie, rakieta nie traci swoich własności już po jednym uderzeniu, znowu Cię ponosi. Wątpię by znalazło się odpowiednio czułe urządzenie pomiarowe mogące wyłapać ten promil z promila promili. Poza tym tego nie powinno się sprowadzać do jakiejś akademickiej dyskusji, raczej liczą się realia kortowe, czyli rakietą trzeba poklepać na niezłym poziomie amatorskim jakieś kilka tygodni, a ze 2-3 miesiące by już coś odczuć dostając do porównania fabrycznie nową ramę. To wszystko jest i tak zawsze indywidualna sprawa.
Nie jest też prawdą, a raczej kolejnym uogólnieniem, i to fragmentarycznym, że zużycie ramy i naciągu nie ma znaczenia dla amatora.
Są różni amatorzy. Jeżeli masz na myśli takich weekendowych graczy co na korcie są kilka razy w miesiącu i generalnie więcej chodzą po piłki niż grają to się zgadza. Natomiast jak ktoś gra regularnie i jakiś sensowny poziom prezentuje - czyli utrzymuje się regularnie w wymianach na średnim tempie, to już rama i naciąg ma znaczenie. Wynika to z faktu, iż zużycie ramy generuje straty we wszystkich parametrach jakie dostrzega gracz - dynamika, stabilność, kontrola, czucie.
Ktoś kto gra regularnie i dobrze zwyczajnie jest w stanie zidentyfikować te właściwości, czego nie potrafi weekendowy grajek.
Dodatkowo taki poważniejszy ;) gracz wykonuje więcej uderzeń w każdej serii i są one bardziej dynamiczne, a w związku z tym przyjmuje zdecydowanie więcej mikrodrgań na łokieć i nadgarstek jakie generuje zużyta rama (mniejsza sprężystość i większa "gumowatość" włókien w kompozycie - tak z grubsza mówiąc ;)).

Natomiast karygodną BZDURĄ jest stwierdzenie, że jak naciąg się nie przesuwa to wystarczy.
To czy naciąg się przesuwa lub nie nie wynika tylko z układu strun (przeplot) czy poziomu zużycia naciągu. W zależności od rodzaju naciągu i jego konstrukcji jedne przesuwają się praktycznie od razu, inne prawie wcale lub pod tylko koniec swojego żywota.
Zużyty naciąg tak samo jak zużyta rama generuje zabójcze dla stawów mikrodrgania. Dlatego należy go regularnie wymieniać.
Wyjątkiem znów tu są weekendowi gracze, im się krzywda nie stanie. Natomiast poważniejszy gracz z czasem może się narazić na urazy ze względu na taki zużyty naciąg. A o jakości gry nie wspomnę, więc gdzie tu sens? U zawodników (w wieku juniorskim) takich problemów nie ma bo struny lecą regularnie i często. Kumple, którzy trenują takie dzieciaki bez problemu kasują naciągi (tańsze, gorszej jakości) w jeden dzień, a już nawet po 30 minutach gry odczuwają pogorszenie się jakości pracy takich strun (znów mówię o tanich naciągach).
Amator nie gra tak dynamicznie i przez tyle czasu. Wpływ na to czy naciąg strzeli czy nie (poza oczywiście i niecentrycznymi uderzeniami) ma nie tylko siła gry, ale i czas jej trwania. Amator gra mniej dynamicznie i do tego przez 1,5-2 godziny. Potem przerwa a dzień czy dwa dni lub więcej. Do tego dodać lepszej jakości naciąg i w efekcie trochę to żyje. ;)
Trener utrzymujący się z tenisa gra sporą część dnia i często zdecydowanie intensywniej niż większość amatorów. Do tego ze względu na oszczędności idzie na kompromis i używa naciągów gorszej jakości. Dlatego struny lecą szybko ...
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Skopaliście kolegę o fantazje tenisowe. Zupełnie niepotrzebnie. Wystarczyło napisać że temat nie brzmiał: "dlaczego nie mam i nie będę miał łokcia tenisisty" tylko "jak długo leczyliście", więc post jest nie na temat. Bo łokieć tenisisty jak sam nazwa wskazuje można mieć dosłownie od myszy komputerowej, lub jak w moim przypadku od złapania w upadku 123kg paczki.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Odfikaj się PitS. :P Ja tu byłem wyjątkowo grzeczny ;), przecież wiesz, że jak mam ochotę skopać tyłek i bratki nasadzić to potrafię ... rotfl
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Vivid pisze:Odfikaj się PitS :P Ja tu byłem wyjątkowo grzeczny ;), przecież wiesz, że jak mam ochotę skopać tyłek i bratki nasadzić to potrafię ... rotfl
Twoje wpisy czytam z wypiekami.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

PitS pisze:
Vivid pisze:Odfikaj się PitS :P Ja tu byłem wyjątkowo grzeczny ;), przecież wiesz, że jak mam ochotę skopać tyłek i bratki nasadzić to potrafię ... rotfl
Twoje wpisy czytam z wypiekami.
Wypieki? Znaczy jakieś ciasta? :D
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

rafbat pisze:Co najmniej kilka z tych odpowiedzi jestem w stanie ponownie wypunktować i podważyć w znaczący sposób ich wątpliwą merytorykę. Tak na szybko - moim zdaniem błędnie interpretujesz pewne zjawiska i dorabiasz sobie ideologię do własnych spostrzeżeń. Nie mi to oceniać, aczkolwiek jedna rada... Pokora to najważniejsza tenisowa cnota, tym bardziej cenna dla trenera - dobrego trenera. :)
Jeszcze raz zaznaczę. Nie jestem trenerem tylko instruktorem. Czasami jest to tożsame ale ja pełnię role instruktora i często zaznaczam to gdy podopieczni zaczynają grać ligę lub turnieje i zaczynają się setki pytań i nie mam na to czasu.
Sparingpartneruje przypadkiem bo praktycznie nigdy nie gram. Może jeden, dwa turnieje w roku i raz na kilka lat zaczepie się o ligę.
Z pokorą przyjmuję uwagi i zdaje sobie sprawę że mam nieco inne spojrzenie na tenis. Wiem że to gra w której są dziesiątki uderzeń i chwytów, wiele stylów gry, że na poziomie zawodniczym i amatorskim możemy wygrywać ofensywą jak i defensywą.
Dla mnie jednak to sport jak każdy z piłką.
To staram się przekazać gdy uczę, chce żeby uczeń zapomniał o tym że trzyma rakietę.
Za dużo miałem przypadków odkrecania uderzeń stworzonych przez metodycznych instruktorów.
Przychodzą mi ludzie którzy mają zamach jak Serena i trafiają dobrze co 4 piłkę z narzutu a wymianę prowadzą-właściwie jej nie prowadzą.
Pytam przykładowo- ile czasu trenujesz? - 2 lata
Oczywiście często też brak serwisu na przyzwoitym poziomie.
Po części wiem dlaczego tak się dzieje. Instruktor np. były zawodnik bierze swoje doświadczenia jak nauczył się gry. To jednak nie działa dobrze i trwa wieki np. u 30 letniego amatora.
Ja mam przemiał dużej ilości ludzi. Pytam czego chcesz ( osoba jest np. w miarę wysportowana ) - poprawnie uderzać podstawowe uderzenia, trzymać wymianę, grać sparingi, grać turnieje amatorskie i nawiązywać walkę? Określam ilość godz. na to potrzebną. Proszę by zmieścić się w krótkim okresie w sporej intensywności i udaje się w miarę to zamknąć.
Czasami jest zaskok na plus, czasami na minus.
Najlepsza reklama to jak uda się pokrakę nauczyć w to grać. Następuje wtedy wysyp zamówień ludzi prosto zza biurka który miał wieczne zwolnienie z WF.
Teraz trochę pokory z mojej strony. Takiej osoby nie nauczę rywalizować w turniejach. :) Jeszcze mi się nie udało.
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Tylko nie Kukiz.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

PitS pisze:Tylko nie Kukiz.
To może ... Cookies! rotfl
Pantaczka pisze: .....
1. Nie jestem trenerem tylko instruktorem. Czasami jest to tożsame, ale ja pełnię rolę instruktora i często zaznaczam to gdy podopieczni zaczynają grać ligę lub turnieje i zaczynają się setki pytań i nie mam na to czasu.
......
2. To staram się przekazać gdy uczę, chcę żeby uczeń zapomniał o tym, że trzyma rakietę.
......
3. Po części wiem dlaczego tak się dzieje. Instruktor np. były zawodnik bierze swoje doświadczenia jak nauczył się gry.
....
Pozwoliłem sobie podzielić na punkty bo łatwiej się odnieść.

Ad. 1: Myślę, że trochę mylnie, szczególnie w zderzeniu z realiami polskich kortów, interpretujesz te dwa pojęcia. W teorii instruktor to taka podstawa, a trener to coś więcej. Ale to tylko teoria bo u nas uczy wielu ludzi, którzy sami powinni się nauczyć ..., poza tym znakomita większość uczących mających uprawnienia ma tylko instruktorskie bo więcej im nie trzeba, nie czują potrzeby, a poza tym na instruktora (nie wiem jak teraz) wystarcza średnie wykształcenie, na trenera trzeba (było mieć (?)) mieć wyższe.
Niemniej nie zmienia to faktu, iż instruktor ma reprezentować pełną paletę przygotowania do szkolenia, trener w założeniu ma tylko obszerniejszą, w sensie bardziej pogłębioną, wiedzę. Niemniej obaj mają ten sam zakres obowiązków i wymagań.
Odnoszę wrażenie, że Ty identyfikujesz instruktora jako kogoś kto stoi i nagrywa piłki, czyli taka ciut lepsza maszyna do wyrzucania piłek. :P No tak to nie jest. ;)

Ad. 2: W kontakcie z rakietą można wyróżnić powiedzmy cztery etapy:
Pierwszy - rakieta to ciało obce, przeszkadza nam.
Drugi - rakieta nie przeszkadza nam, jest czymś neutralnym, ogarniamy to.
Trzeci - rakieta nam pomaga, nie tylko ją ogarniamy, ale i robi z niej dość świadomy użytek.
Czwarty - nie ma rakiety, rakieta staje się częścią nas samych.
Rozumiem, że to miałeś poniekąd na myśli, ale nie do końca potrafiłeś ubrać to w słowa. ;)

Ad. 3: Nie wiesz jak to jest. Lub może inaczej - masz doświadczenia z ludźmi, którzy jak widać zbytnio pojęcia o nauczaniu nie mają ...
Nie trzeba być fachowcem by odpowiedzieć sobie na proste pytanie - czy gość za siatką to jest mój klon 1/1? No nie, w takim razie zwykła logika mówi nam, że rzeźbienie go na naszą modłę to raczej zły pomysł. Teoretycznie może się udać, ale prawdopodobieństwo dość znikome. Ale nie martw się, nawet wielkie gwiazdy dają d..y :) Przykład Conorsa, kazał Roddickowi grać wszechstronnie i ganiać do siatki bo przecież tak gra Federer i to daje wynik, a poza tym Andy ma taką pałę z serwisu, że tym bardziej aż się prosi.
Niestety Jimbo nie jest zbyt rozgarnięty :P i nie zauważył że:
- Andy może ma i pałę z serwisu, ale niezbyt dobrze ukrywa kierunek podania i do tego wali nawet i 50cm od linii. A potem się niektórzy dziwili, że Federer i kilku innych returnowało to na luzie. Większe kuku robi dobrze ukryte 180km/h-190km/h przy samej linii niż czytelna pała 240km/h "kilometr" od linii.
- Andy to był prosty chłopak, pała z serwisu i bomba z forhendu, to jego gra. Sam wyraźnie przyznał, że te schematy i taktyki do gry wszechstronnej przyprawiały go o ból głowy.
- Andy nie był też wirtuozem woleja, w takim razie szybko wszyscy załapali, że nie ma co mijać tylko grać w nogi. A wtedy jak z tą krową na lodzie - Andy sam się wyp...li. rotfl
Wracając do sedna - były zawodnik zajmujący się szkoleniem powinien doskonale wiedzieć, że trzeba ocenić możliwości i dostosować sposób nauki i proponowaną technikę do możliwości osoby szkolonej. Pewnie o tym nie wiesz, ale jest kompletnie inna metodyka nauczania ludzi starszych i takich, którzy nigdy się nie ruszali i np. w średnim wieku im się nagle tenisa zachciewa.
Gdyby ich uczyć tak "normalnie", pseudozawodniczo, to by się ... ortopeda i rehabilitant cieszył. :D

Konkluzja jest taka - to, że jesteś instruktorem (z uprawnieniami lub bez) nie zwalnia Cię wcale z obowiązku posiadania przyzwoitego przygotowania i warsztatu pracy. Mówieniem, że jesteś tylko instruktorem ewidentnie starasz się usprawiedliwiać swoje braki merytoryczne. To co do tej pory zaprezentowałeś w wypowiedziach mówi mi, że jednak "trochę" ;) powinieneś nad tym popracować. Z dużą intensywnością i w krótkim czasie. :P
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Odrobinę się nie rozumiemy. Absolutnie korzystam z zasad, podstawowych chwytów oraz co najważniejsze z fizyki w nauczaniu. Martwię się tym, że większość instruktorów tego nie robi. Muszę wtedy skracać zamach i robić inne sztuczki by piłka zaczęła latać po korcie. Nazwijmy to, popyt na mnie bierze się z tego, że szybko aktywuję ludzi do gry, a u metodycznych instruktorów trwa to latami, często bez efektu.
Opisuję tylko tenis amatorski, czasami bardziej zaawansowany amatorski. O zawodowstwie w tej dyscyplinie niewiele wiem. Ostatnio widziałem obrazek gdzie obok mnie przez równą godzinę 13 letnia dziewczyna była rozciągana przed przystąpieniem do treningu. Widziałem kilka treningów Radwy na żywo i sparingów co już robiło wrażenie ale rozciąganie każdego mięśnia przez specjalistę mnie zamurowało.
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Pantaczka pisze:Odrobinę się nie rozumiemy. Absolutnie korzystam z zasad, podstawowych chwytów oraz co najważniejsze z fizyki w nauczaniu. Martwię się tym, że większość instruktorów tego nie robi. Muszę wtedy skracać zamach i robić inne sztuczki by piłka zaczęła latać po korcie. Nazwijmy to, popyt na mnie bierze się z tego, że szybko aktywuję ludzi do gry, a u metodycznych instruktorów trwa to latami, często bez efektu.
Opisuję tylko tenis amatorski, czasami bardziej zaawansowany amatorski. O zawodowstwie w tej dyscyplinie niewiele wiem. Ostatnio widziałem obrazek gdzie obok mnie przez równą godzinę 13 letnia dziewczyna była rozciągana przed przystąpieniem do treningu. Widziałem kilka treningów Radwy na żywo i sparingów co już robiło wrażenie ale rozciąganie każdego mięśnia przez specjalistę mnie zamurowało.
Rozciąganie 13-latki przez godzinę to zwyczajny przerost formy nad treścią. Nawet gdyby była po poważniejszym urazie.
Natomiast stwierdzenie "szybko aktywuję ludzi do gry" kompletnie o niczym nie świadczy. Ja znam takich "magików" co potrafią "nauczyć" tenisa w dwa tygodnie rotfl, czyli w typowym wakacyjnym turnusowym czasie. I tu następuje paradoks bo z jednej strony się śmieję, ale z drugiej uważam, że faktycznie można. Tu kluczem jest to jakie potem jest odniesienie...
Można kogoś dość szybko popchnąć w jego grze do przodu, tym bardziej jak wcześniej z nikim nie pracował albo pracował z jakimś... pajacem. Tylko taki progres, choć niby namacalny, jest dość ograniczony. Wystarczy sprawdzić w konfrontacji na szerszym polu.
To tak jak w przypadku małych osiedlowych "punktów" (to nie kluby) tenisowych. Jest kort, dwa korty, spotyka się na nich 8-10-12 sąsiadów i grają dla przyjemności. Idzie im to lepiej lub gorzej, ale fajnie, że im się chce. :::gd:::
Oczywistym jest, że mają swojego mistrza, czasem bywa tak, że jest spora różnica między tym mistrzem a resztą (nie jest tu istotne czemu). No i nagle ekipa i mistrz wpadają na pomysł by wybrać się na jakiś turniej amatorski w większym klubie w okolicy.
Oczekiwania są spore, czasem pompuje się nawet balonik ;). A potem jest dość brutalne zderzenie z rzeczywistością bo mistrz schodzi z kortu z 1:6 1:6 w pierwszej rundzie i te dwa gemy to jeden w promocji dostał, a drugi po rabacie. :P To nie koniec, bo jeszcze większym kubłem zimnej wody jest jak się potem okazuje, iż ten co ograł naszego mistrza w kolejnej rundzie płynie z identycznym 1:6 1:6 i to też nie z późniejszym zwycięzcą czy nawet finalistą imprezy. I wcale nie mam tu na myśli imprezy gdzie przynajmniej 50% składu to byli zawodnicy.

Napisałeś wcześniej, że nie grywasz (w domyśle na punkty), w turniejach grasz okazjonalnie. Normalnie, czyli na jakimś Onecie :P, zaraz by padło pytanie o Twoje osiągnięcia i gdybyś napisał, że np. dość wcześnie odpadasz to by Cię natychmiast wyśmiano i byłoby po rozmowie. :P
Ja w ogóle tego nie poruszyłem bo z punktu widzenia szkolenia innych, tak pod rekreację, to nie ma kompletnie znaczenia. Możesz nie mieć wyników bo np. nie masz wystarczającej wydolności i jak u Radwańskiej prąd ci odcina, można też nie mieć odporności psychicznej i presja meczowa zwycięża itd. To nie ma tu znaczenia.
Znaczenie ma za to poprawność wizualna techniki. Ludzie to w 90%-95% wzrokowcy. Czyli możesz fachowo wyjaśniać i opisywać ile chcesz, ale jak potem kaleczysz na korcie to oni też będą kaleczyć. Słowa nic nie będą znaczyć, ważne co widzą i co powtarzają czy małpują po nauczycielu. Dlatego ja często nie muszę wiedzieć kto kogoś "uczył", wystarczy, że widzę jak ktoś gra i wtedy wiem który pajac go tak wyrzeźbił...
W zeszłym tygodniu widziałem jak na korcie obok znajomy, który od jakiegoś czasu zajmuje się trenowaniem innych, a sam gra dość skutecznie wynikowo natomiast technika to domowej roboty :P, ustawiał do bekhendu początkującą dziewczynę. Tak w skrócie:
- ustawił dziewczynę w pozycji półotwartej ...
- ustawił ją w zdecydowanie za dużym rozkroku (czyli m.in. minimalna stabilność balansu ciała w momencie wymachu)...
- w ogóle zero reakcji, że nogi miała praktycznie proste w kolanach...
- stopa nogi wykrocznej idealnie równolegle do siatki (sic!) ...
No i dawaj rzucamy jej piłeczki z ręki żeby odbijała rotfl
Grałem wtedy z kolegą, który jest kompletnym samoukiem. Patrzy się na to, pokazuje mi i się śmieje. Co miałem zrobić, też się uśmiechnąłem... ;)
Czy ta dziewczyna będzie grała w tenisa? Oczywiście, będzie grała. I dopóki jej nie poniesie fantazja i nie wystartuje w jakimś lepiej obsadzonym turnieju czy nie wystartuje do jakiejś innej dziewczyny, która trenowała zawodniczo to problemu nie będzie. ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Na zamieszczenie posta trzeba tu trochę czekać co wybija mnie z rytmu ( meczowego :) ). Pewne posty nie zostały zamieszczone.
Zmykam z tego forum choć z przyjemnością czytać będę niektóre wątki.
Nie zmykam przez Twoją złośliwość ale zdałem sobie sprawę, że mogę kogoś obrazić kogo uczyłem, a może czytać to forum.
Troszeczkę więcej szacunku do dokonań Agnieszki powinieneś jednak mieć. Ta kobieta jest w pierwszej 10 przez prawie dekadę, a pierwsze szlify dał jej ojciec, który niewiele o tenisie wiedział.

To teraz dla Twojej wiadomości.
Rozciąganie przez godzinę przez specjalistę to nie przerost formy nad treścią tylko doskonałe przygotowywanie zawodniczki do treningu. Byłem wtedy w trakcie sparingu z Austriakiem. Po mnie wchodził jeden z naszych zawodowców na trening. Rozmawialiśmy na ten temat. Jego partner którego nie znałem powiedział, że takie zajęcia są często ważniejsze od samej gry.
Nie wiem czy działo się to przed każdym treningiem ale tak to wyglądało.

Widzę że masz podejście, że wszyscy wokół Ciebie to kretyni, począwszy od instruktorów, później zawodowych trenerów, na Radwańskiej kończąc.
Podejrzewam że rzucasz jeszcze kamieniami w autobusy. :)
Pozdrawiam.

P.s.
Co do turniejów. Mam tylko jeden win. Kilka 2. miejsc. 2 miejsce w tzw. Masters ligi. 2 razy byłem wyeliminowany w pierwszych rundach przez faceta, który w cyklu amatorskim (ogólnopolskim) był w finałach gdy miał czas tam zagrać. Nawiązałem walkę ale wynik mi uciekł (taki typ zawodnika jest dla mnie najtrudniejszy, czyli wyjadacz, który zaplątuje mi nogi i prawie na każda wymianę ma pomysł). "Popisy" w sporym mieście wojewódzkim. Trochę pograłem i potrafię przebić się z reguły do pierwszej 4.
Przypomniałem sobie, że grałem też kiedyś z czynnymi polskimi zawodowcami. Dostałem pełny oklep. W całym meczu zaledwie kilka wymian pod moje dyktando.
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Tak jak przewidywałem - prędzej czy później foch musiał być strzelony :P, i oto jest! :)
Czemu, nie wiem, ale w sumie nie mój problem.
Jakoś jak pozwoliłem sobie "zawetować" Twoje teorie w sposób spokojny to nie potrafiłeś tego obronić. Przyjąłeś chyba założenie, że chcę Cię zgnoić i tyle. Nic bardziej błędnego. W sumie tylko odbiłeś piłkę Rafbatowi, ale tylko pewnie dlatego, że On ostro pojechał... Niemniej w tych ripostach konstruktywnej riposty i argumentacji było zdecydowanie niewiele. Generalnie fragmentami mniej lub bardziej próba wyjścia z twarzą.
Skoro masz doświadczenia i przemyślenia to powinieneś być ich pewny i nie wstydzić się ich bronić.
Może obaj z Rafbatem na tej podstawie doszlibyście do fajnych wniosków i czegoś Obaj byście się nauczyli. A i inni czytając to też przy okazji. ;)

Co do Radwańskiej to ja już tu (forum) wystarczająco napisałem. Totalne tenisowe nieporozumienie z Krakowa - tak tytułuję od lat i nie daje mi powodów do zmiany tego przyzwyczajenia. Czy szkoda? Ani mnie to nie rusza ani Jej pewnie też by nie ruszyło.
Każde z nas robi swoje i zakładam, że oboje jesteśmy zadowoleni ze swojego życia.

Posty (Twoje) są publikowane z opóźnieniem bo tak sobie wobec nowych osób Administracja wymyśliła, są wcześniej weryfikowane. Stąd masz inny kolor nick-u niż ludzie z dłuższym stażem. Osobiście widzę w tym logikę. Skoro jednak dba się tu o akceptowalną formę i treść przekazu to dobrze zobaczyć czy nie jakieś ONET-dziecko ;) lub inny "weteran", któremu np. prawy ALT w Afganistanie zaginął i robi "laske" zamiast robić tylko łaskę. :P

Nie, dementuję, nie wszyscy wokół mnie to kretyni czy nieuki. Tylko ci, którzy nimi są, co z reguły nie jest tylko moją opinią na ich temat, nie bywam w nich, tych opiniach, z reguły osamotniony. Co więcej, jednak większość ludzi jaką spotykam na kortach ma sensownie poukładane w głowach, i to cieszy. :)
Ale odnoszę wrażenie, że bałeś się, iż i Ciebie zakwalifikuję do tych kretynów i to taka forma zabezpieczenia się. :P
Nie, nie odniosłem wrażenia, że jesteś kretynem, nic z tych rzeczy. Natomiast zdecydowanie wiem, to już nie wrażenie, że warsztat masz jeszcze ubogi i nadal bliżej Ci do tzw. "koszykarza" niż "nawet" instruktora (skoro tak deprecjonujesz ten tytuł w stosunku do trenera). Niestety luki, a czasem wręcz Wielkie Kaniony, w warsztatach ludzi uczących gry w tenisa, nawet na poziomie rekreacyjnym, są dość przerażające. Ale nikt się tym nie przejmuje i jest gitara :) Na szczęście są i tacy co o to dbają - o swój warsztat.
Niestety w najbliższym czasie raczej się to nie zmieni i wychodzi w praktyce na to, że robią to tylko dla własnej satysfakcji, dodatkowych profitów chyba z tego nie mają.
Czasem jest też tak, że człowiek ma jakieś przemyślenia i wiedzę, ale brak mu zdolności interpersonalnych i dodatkowo nie bardzo potrafi to co wie/sądzi ubrać w słowa. Wtedy też, mimo dobrych chęci, trudno przebić się do świadomości odbiorców.

Ja Ci mogę życzyć, co niniejszym czynię, dużej frajdy z gry czy prowadzenia zajęć (obyś się podszkolił) i żeby Cię wszelkie urazy omijały! :)
W końcu dla ludzi takich jak my, czyli po 40-tce, tenis to tylko fajna zabawa, do której trzeba podchodzić z dużym dystansem. Nie dotyczy oczywiście tych, którzy z tenisa żyją.

No a teraz to i ja się wynoszę bo w końcu z Rafbatem powinieneś tę dyskusję kontynuować. ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Właśnie w taki sam sposób myślałem gdy zaczynałem pracę z amatorami.
Niestety, wiedza typu książki, video czy inne pomoce powodowały, że uczeń musiałby ze mną spędzić około roku lub więcej. Efekt 1/2 wystraszona skalą trudności.
Nie działa, choć są też tacy co z instruktorem spędzają kolejne pory roku, lub instruktor zostaje przyjacielem rodziny. Przerobiłem to w początkowych latach.
Każdy ma swoje podejście. Mi się podoba szybka aktywacja do gry, sparingów czy ligi amatorskiej. Dodatkowo efekt jest taki że stało się źródłem zarobkowania i nie siedzę w biurze czy samochodzie.

Jeszcze nawiąże do mistrzów sprzętu tenisowego. Taka anegdota.
Siedzę sobie na turnieju i rozmawiam z facetem. informuje go że gra zbyt trudną rakietą na swoje umiejętności. Mówię mu że jest kilku gości w tym kraju którzy poradzą sobie z tą ramą. Grał wyjątkowy piach. On do mnie że to nie rakieta jest przyczyną mojej złej dyspozycji, wilgotność przekracza 70%, a ten naciąg tego nie lubi. :)
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Pantaczka pisze:Właśnie w taki sam sposób myślałem gdy zaczynałem pracę z amatorami.
Niestety, wiedza typu książki, video czy inne pomoce powodowały, że uczeń musiałby ze mną spędzić około roku lub więcej. Efekt 1/2 wystraszona skalą trudności.
Nie działa, choć są też tacy co z instruktorem spędzają kolejne pory roku, lub instruktor zostaje przyjacielem rodziny. Przerobiłem to w początkowych latach.
Każdy ma swoje podejście. Mi się podoba szybka aktywacja do gry, sparingów czy ligi amatorskiej. Dodatkowo efekt jest taki że stało się źródłem zarobkowania i nie siedzę w biurze czy samochodzie.
Tenis to taki weryfikator ludzkiego charakteru. Nie da się tak w 2-3 dni jakby większość chciała. Może i dlatego ludzie jak już się nauczą to przy nim zostają. Mają świadomość włożonej pracy i tego swoistego sukcesu.
Oczywiście można kogoś szybko zagonić do gry. Tylko taki człowiek dojdzie dość szybko do pewnej granicy i na tym koniec. Potem ciężko jest wyplenić początkowe nawyki. Jeżeli to ma być rekreacja i to mu starcza to OK. Gorzej jak się zacznie bawić poważniej w turnieje, ligi klubowe itd., wtedy będzie płacz ...
Tenis nie jest czymś nadzwyczajnym, innym, podlega takim samym regułom jak i inne dziedziny życia. Tu działa prosta zasada - im więcej włożysz, napracujesz się, tym najpewniej da ci to więcej. Każdy wybiera swoją drogę.
Jak ktoś wybiera tę trudniejszą to przez te pierwsze 2-3 lata będzie zbierał baty od tych co od razu pogalopowali grać. Ale potem, już do końca tenisowej aktywności, to już nawet nie będzie z nimi grać bo to nie będzie miało sensu, dla niego ... ;)
Pantaczka pisze:Jeszcze nawiąże do mistrzów sprzętu tenisowego. Taka anegdota.
Siedzę sobie na turnieju i rozmawiam z facetem. informuje go że gra zbyt trudną rakietą na swoje umiejętności. Mówię mu że jest kilku gości w tym kraju którzy poradzą sobie z tą ramą. Grał wyjątkowy piach. On do mnie że to nie rakieta jest przyczyną mojej złej dyspozycji, wilgotność przekracza 70%, a ten naciąg tego nie lubi. :)
Im cięższa rama tym się ludziom wydaje, że lepiej im się gra. Łatwiej im zagrać mocniej i mają w ich odczuciu więcej kontroli. Tylko to nie kontrola a tylko stabilność wynikająca z większej masy czyli większej dysproporcji między masą ramy a piłki. Poza tym ciężka rama to i balans zdecydowanie HL więc niby jest im łatwiej przy delikatnej tylko pracy nadgarstka podgonić główką. Przy ramach lekkich jest odwrotnie, balans HH i sama rama idzie, ale na sam koniec "dociągnąć" główkę trudniej.
To jednak walka z wiatrakami, tego się większości nie wytłumaczy, oni wiedzą swoje i koniec. :)
Ostatnio zmieniony 11 wrz 2017, 18:18 przez Vivid, łącznie zmieniany 1 raz.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Pantaczka
Nowy
Nowy
Posty: 8
Rejestracja: 9 sie 2017, 19:59

Re: Łokieć...smutek... długo leczyliście?

Próbowałem zlikwidować konto. Nie udało się. W takim razie będę ważył słowa i bardziej przejrzyście się wypowiadał.

Wróć do „Zdrowie i kontuzje”