Finały ATP 2011 – uczestnicy

45

Dla jednych był to sezon lepszy, dla innych gorszy. Wszystkich łączy kwalifikacja do finału sezonu 2011. 8 najlepszych singlistów i 8 najlepszych par deblowych świata już jutro rozpocznie walkę o ostatni tytuł ATP w kończącym się sezonie.

Sezon 2011 upłynął pod znakiem dominacji Novaka Djokovicia. Serb od stycznia wygrał 10 turniejów, w tym 5 Mastersów i aż 3 imprezy wielkoszlemowe (Australian Open, Wimbledon i US Open). Popularny „Nole” pierwszą porażkę poniósł dopiero na Roland Garros, gdzie musiał uznać wyższość Rogera Federera. 24-letni zawodnik z Belgradu wygrał w tym czasie Australian Open, Dubaj,  Indian Wells, Miami, Belgrad, Madryt, Rzym, dotarł do półfinału w Paryżu. Łącznie wygrał aż 41 pierwszych meczów, jakie rozegrał w trwającym sezonie. 5 wygranych turniejów Masters-1000 w jednym roku to nowy rekord, a bilans gier 12-2 przeciwko 3 najgroźniejszym rywalom (6-0 Nadal, 4-1 Federer, 2-1 Murray) to wystarczająca legitymacja jego tegorocznej dominacji. Novak zagra w turnieju kończącym sezon po raz 5. W swoim debiucie, w 2007 roku, przegrał wszystkie mecze grupowe, ale 12 miesięcy później nie miał już sobie równych – wygrał całą imprezę. W 2009 roku, pomimo 2 wygranych gier, nie wyszedł z grupy, a przed rokiem zatrzymał się na półfinale (porażka z Federerem).

Rafael Nadal wygrał w tym roku kolejny, 10 już tytuł wielkoszlemowy. Na kortach Rolanda Garrosa wyrównał rekord 6 tytułów Bjorna Borga. Pomimo tego sukcesu 25-letni tenisista z Manacor nie zaliczy tego sezonu do szczególnie udanych. Nawet ten paryski sukces nie jest bowiem w stanie przysłonić poważnych problemów, jakie Rafie sprawia Novak Djoković. Hiszpan przegrał w tym sezonie wszystkie 6 finałów (w tym wielkoszlemowe w Wimbledonie i na US Open), jakie z Serbem rozegrał. Nigdy wcześniej podopieczny Toniego Nadala nie przegrał z tym samym tenisistą aż 6 kolejnych potyczek. Natychmiast po tej serii niepowodzeń rozpoczęły się spekulacje i porównania do kompleksu, jakiego w meczach przeciwko Nadalowi nabawił się Federer. Przewija się masa różnych teorii, ale większość ekspertów jest zgodna, że ewentualny finał obydwu mistrzów w Paryżu w przyszłym roku, może pod wieloma względami być wyjątkowy dla losów i postrzegania tej rywalizacji. Nadal stracił prowadzenie w rankingu ATP,  ale pozostaje bardzo mocnym wiceliderem. Głównie za sprawą Djokovicia, Hiszpan ma tylko 3 tytuły wywalczone od stycznia (do Roland Garros dorzucił także Monte Carlo i Barcelonę). Nadal uzyskał kwalifikację do finałów ATP po raz 7 z rzędu. W latach 2005 i 2008 nie zagrał z powodu kontuzji, w 2006 i 2007 roku docierał do półfinałów, w 2009 przegrał wszystkie mecze grupowe, a przed rokiem zapisał na swoim koncie najlepszy wynik spośród wszystkich startów – finał (przegrał w 3 setach z Federerem). Turniej Mistrzów to jedyna ważna impreza, której Rafael Nadal jeszcze nie wygrał. Przeciętny bilans spotkań w tym turnieju, jak i dyskomfort gry w warunkach halowych, nie stawiają Nadala w gronie ścisłych faworytów, niemniej z tym zawodnikiem zawsze trzeba się poważnie liczyć.

Andy Murray po raz kolejny zmierzy się z presją gry przed własną publicznością. Po znakomitych wynikach w Azji (3 tytuły w 3 tygodnie) światowe media po raz kolejny zaczęły wynosić Szkota na piedestał, pompując balon oczekiwań, z którym Andy w przeszłości ewidentnie sobie nie radził. 24-latek z Dunblane wymieniany jest tuż obok Rogera Federera jako główny faworyt turnieju i tych spekulacji nie zmąciła porażka Murraya w 1/4 finału halowego Mastersa w Bercy. Greg Rusedski posuwa się w swoich opiniach jeszcze dalej, sugerując, że w przyszłym roku Andy Murray będzie 'skazany” za sukces w Wielkim Szlemie. Mijający sezon jest dla Brytyjczyka bardzo udany: 5 tytułów (2 Mastersy), awans na 3 miejsce w rankingu ATP, bardzo dobre starty w Wielkim Szlemie (finał w Melbourne, półfinały w 3 pozostałych imprezach tego cyklu). W finałach ATP Murraya zobaczymy po raz 4. W 2008 i 2010 roku przegrywał w półfinałach, a podczas pierwszej londyńskiej edycji w roku 2009 nie wyszedł z grupy. W tym roku ma być inaczej, dużo lepiej.

Roger Federer nie wygrał w tym sezonie żadnego z 4 wielkoszlemowych turniejów. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od 2002 roku. Szwajcar, pomimo bardzo dobrej gry w Paryżu, jest coraz częściej przed media odstawiany na boczny tor, coraz częściej też stanowi tło dla przewodniej rywalizacji ATP: Djoković – Nadal. Ostatnie 2 tygodnie zmagań przypomniały szerokiej widowni o szwajcarskim geniuszu światowych kortów. 30-letni ojciec dwóch córek wygrał po raz 5 turniej w rodzimej Bazylei, a 7 dni później zdobył halę Bercy po raz pierwszy w swojej karierze. Został tym samym drugim po Andre Agassim tenisistą, który osiągnął paryski dublet (Roland Garros + Bercy). Bardzo dobra gra rakiety nr 4 w europejskiej hali przywróciła wiarę fanom Federera w jego niezapomniany tenis. Eksperci najczęściej wymieniają nazwisko byłego lidera rankingu w dywagacjach na temat faworytów turnieju londyńskiego. Federer broni tytułu, a w tym roku zagra o rekordowy 6  triumf w Turnieju Mistrzów. Dla Szwajcara ta impreza to taki quasi-szlem, bo pomimo upływającego czasu 3 wygrane turnieje (Doha, Bazylea i Paryż-Bercy) to zdecydowanie za mało jak na ambicje 16-krotnego mistrza imprez wielkoszlemowych.

Wymienieni wyżej zawodnicy grona Top-4 są uważani za pewny skład półfinałów turnieju nad Tamizą. Najpoważniejszym kandydatem do pokrzyżowania planów organizatorów i sporej części fanów  jest Jo-Wilfried Tsonga. Francuz ma znakomitą jesień, podczas której wygrał turnieje w Metz i Wiedniu, dotarł także do finału w Bercy. 26-letni tenisista francuski to jedyny z grona uczestników turnieju, który ma na swoim koncie wygrane mecze w Wielkim Szlemie przeciwko każdemu z przedstawicieli Top-4 (AO 2008 – Murray, Nadal; AO 2010 – Djoković, Wimbledon 2011 – Federer). „Muhammad Ali” tenisa ziemnego z optymizmem oczekuje się na swój londyński start. „Nie czuję strachu, kiedy wychodzę na kort. Jedyną osobą, której mogę się przestraszyć jest moja mama, ale też tylko w chwilach, kiedy jest na mnie naprawdę zła” – powiedział dziennikarzom przed startem imprezy. Tsonga zagra w gronie najlepszych 8 tenisistów świata po raz 2. W jedynym dotychczasowym starcie w 2008 roku nie przebrnął fazy grupowej.

Kolejny uczestnik finałów ATP 2011 to David Ferrer – najbardziej niedoceniany gracz w światowej czołówce. Ten wybitny specjalista od gry na kortach ziemnych uzyskiwał w tym roku znakomite wyniki także na kortach twardych (półfinał Australian Open i finał Szanghaju). Hiszpan ma znakomite wspomnienia z tego turnieju. Przed 4 laty w Szanghaju dotarł do finału, gdzie przegrał w 3 setach z Rogerem Federerem. Jego 2 start, rok temu, nie był już tak udany – Ferru zatrzymał się na etapie rozgrywek grupowych.

Tomas Berdych uchodzi za największego „pracusia” w ATP Tour. Na korcie i na siłowni spędza po kilka godzin dziennie, co przynosi znakomite efekty. Tytuł w Pekinie, szereg półfinałów i ćwierćfinałów przełożyły się na ponowną kwalifikację do turnieju kończącego sezon. W swoim debiucie 12 miesięcy temu Czech osiągnął bilans meczów 1-2, wskutek czego nie otrzymał promocji do półfinałów. Dziś twierdzi, że zyskał niezbędne doświadczenie, które pomoże mu  lepszej grze na kortach hali O2 podczas tegorocznej edycji.

Mardy Fish to jedyny debiutant w gronie czołowej '8′. Amerykanin był bohaterem amerykańskiego lata na kortach twardych. Tytuły w Newport i Atlancie, finały w Los Angeles i Kanadzie, a wcześniej ćwierćfinał w Wimbledonie, dały mu przepustkę do tego elitarnego grona. W notowaniu z 18 kwietnia Mardy po raz pierwszy w karierze przekroczył granicę Top-10 rankingu ATP. Blisko 30-letni tenisista urodzony w Edinie, przedłuża w tym roku obecność (a raczej kwalifikację) Amerykanów do Turnieju Mistrzów. Reprezentanci Stanów Zjednoczonych mają co najmniej jednego swojego gracza, uprawnionego do gry w Mistrzostwach, nieprzerwanie od 25 edycji:

Mardy Fish – 2011; Andy Roddick – 2003-04, 06-10 (uzyskał promocję w 2005, ale nie grał z powodu kontuzji); Andre Agassi – 1988-91, 94, 96, 98-2003, 05 (uzyskał promocję w 1995, ale nie grał z powodu kontuzji); Pete Sampras – 1990-2000; Jim Courier – 1991-93, 95; Michael Chang – 1989, 92-97; Todd Martin – 1999; Aaron Krickstein – 1989; John McEnroe – 1989; Brad Gilbert – 1987, 89; Tim Mayotte – 1988; Jimmy Connors – 1987.

Krótki opis dokonań najlepszych par deblowych:

Bob/ Mike Bryan – sezon rozpoczęli od mocnego uderzenia, wygrywając w Melbourne swój 10 wielkoszlemowy tytuł, 5 w Australii. Bracia bliźniacy z Kalifornii zagrali w melbourneńskim finale po raz 6 w ciągu 7 ostatnich lat. Kolejny tytuł wywalczyli w kwietniu na ziemnych kortach w Houston. Tydzień później w Monte Carlo sięgnęli po swój 70 wspólny tytuł, 18 z cyklu Masters-1000. W maju odnieśli 4 tegoroczny turniejowy sukces – wygrali turniej w Madrycie. Kolejny skalp padł ich łupem podczas edycji turnieju w Queens Club.3 tygodnie później Bob i Mike wygrali Wimbledon i z 11 wielkoszlemowymi tytułami wyrównali rekordowy wynik pary „The Woodies”. Druga część roku nie była już tak udana, czego koronnym przykładem jest porażka w 1 rundzie US Open. Tamto niepowodzenie odbili sobie tytułami w Wiedniu i Walencji. Do finałów ATP amerykańska para zakwalifikowała się po raz 10 z rzędu.

Michael Llodra/Nenad Zimonjić – para rozpoczęła wspólne starty w styczniu tego roku. Początki współpracy nie przekładały się jednak na doskonałe wyniki. Pierwszy turniej wygrali dopiero latem. Okazali się najlepsi na kortach w Waszyngtonie. Tydzień później przyszło zwycięstwo na kortach w Montrealu. Późną jesienią dołożyli do kolekcji triumfy w Pekinie i Bazylei. W całym roku byli także w 4 finałach: Rotterdam, Madryt, Cincinnati, Szanghaj.

Max Mirnyj/Daniel Nestor – kanadyjska legenda w parze ze słynną „Bestią” wygrali w tym roku tylko 3 turnieje, ale sukces na kortach Rolanda Garrosa zdaje się rekompensować ten dość skromny, jeżeli chodzi o dorobek sezon. Poza triumfem w Paryżu para dołożyła zwycięstwa w Memphis i Szanghaju. Zagrali też w 3 finałach:  Miami, Wiedeń, Bazylea.

Mahesh Bhupathi/Leander Paes – legendarna hinduska para zagrała w tym sezonie w 5 finałach. Niepowodzenia w Melbourne i Queens Clubie zostały, przynajmniej częściowo, zrekompensowane podczas wygranych imprez w Chennai, Miami i Cincinnati.

Rohan Bopanna/Aisam-Ul-Haq Qureshi – duet zagrał w tym sezonie w 3 finałach i wszystkie wygrał: Halle, Sztokholm, Paryż-Bercy. W tej chwili w rankingu najlepszych par deblowych są klasyfikowani na 5 pozycji.

Robert Lindstedt/Horia Tecau – zwycięzcy 2 tegorocznych turniejów: Bastad, Casablanca. Najlepszy wynik zanotowali jednak w Wimbledonie, gdzie dotarli aż do finału. Poza meczem o tytuł przy Church Road, grywali w 4 innych finałach w 2011: Brisbane, s’Hertogenbosch, Waszyngton i Pekin.

Jurgen Melzer/Phillip Petzschner – wygrali w tym roku 3 turnieje, w tym ten najważniejszy: US Open. Para sięgnęła w Nowym Jorku po 2 wielkoszlemowy tytuł w karierze (rok temu triumfowali w Wimbledonie). Poza sukcesem na Flushing Meadows, Austriak i Niemiec triumfowali także w Rotterdamie i Stuttgarcie.

Marcin Matkowski/Mariusz Fyrstenberg – najlepsi na kortach w Eastbourne, finaliści wielkoszlemowej imprezy w Nowym Jorku. Pozostałe wyniki godne odnotowania to półfinały w Monte Carlo, Wiedniu i Szanghaju, ćwierćfinały w Melbourne, Rotterdamie, Madrycie, Waszyngtonie, Kanadzie, Cincinnati i paryskiej hali Bercy. W lipcu najlepszy polski debel wygrał turniej challengerowy w Sopocie. Tegoroczny start w finałach ATP będzie ich 4 występem w tych prestiżowych rozgrywkach kończących sezon.