Australian Open 2007 czyli Roger Federer i …. reszta świata

62

Każdy w miarę zorientowany kibic zawodowego tenisa ziemnego wie z grubsza kim jest Roger Federer. To oczywiście obecny nr 1 punktacji ATP męskiego tenisa i to „nr 1” w pełnym tego słowa znaczeniu, jeśli przyjrzeć się w jakim stopniu ten 26-letni chłopak ze Szwajcarii (Bazylea) zdominował tą dyscyplinę sportu.

Zarówno fachowcy jak i zwykli kibice tenisowi podzielili się, jak mniemam, na dwie skrajnie różne grupy, to jest – tych podziwiających talent i kunszt tego tenisisty, no i drugą, lekko już znudzoną trwającą od kilku już lat hegemonią jego zwycięstw, w efekcie czego życzącą mu porażki przy najbliższej nadarzającej się okazji turniejowej. Nie ukrywam, iż do pewnego momentu zaliczałem się do tej drugiej grupy kibiców. Ostatnie dokonania turniejowe bohatera niniejszej refleksji prawdziwie mnie jednak poraziły, prostą konsekwencją czego jest ewidentna zmiana mego nastawienia i przejście do pierwszej grupy fanów Rogera F.

Znamienny był pierwszy tegoroczny turniej wielkoszlemowy „Australian Open”, podczas którego Federer nie stracił nawet seta! To co uczynił z Andy Roddickiem w półfinale, określono po prostu jako egzekucję. Roddick wcześniej buńczucznie zapowiadał złamanie dobrej passy Federera na Australijskich kortach w tym roku, mając zapewne w pamięci swoje ostatnie zwycięstwo nad nim w turnieju pokazowym w Chinach. Jak bardzo się mylił pokazał nam mecz rozegrany 25 stycznia, podczas którego w trakcie trzech krótkich setów złamany mentalnie (nie pierwszy już zresztą raz) Roddick urwał Federerowi zaledwie 6 gemów. Finał z Chilijczykiem Gonzalezem – objawieniem tegorocznego turnieju (grał naprawdę efektownie … do finału) – był już bardziej zacięty, jednakże również zakończony w 3 setach.

Cóż można w kilku słowach powiedzieć o Federerze. Jest to w chwili obecnej z pewnością najbardziej kompletny technicznie, wszechstronny i poukładany mentalnie tenisista na świecie, potrafiący grać długie (choć bez przesady), silne wymiany z głębi kortu, bąd? – kiedy trzeba – techniką „serve and volley”, w ramach której posiada cały repertuar niekonwencjonalnych zagrań przy „necie”, z których umie umiejętnie czerpać.

Oczywiście wszyscy wiemy, że Rogerowi brakuje zwycięstwa na „czerwonej cegle” Roland Garros w Paryżu, czyli owej czwartej brakującej lewy Wielkiego Szlema, co jest tym ciekawsze iż wychowywał się on przecież na tego rodzaju nawierzchniach dominujących w Szwajcarii. Nie udało się to niegdyś Samprasowi, który stylem gry jawi się wielkim protoplastą Federera na światowych kortach. Pamiętajmy jednak – największym osiągnięciem Samprasa był półfinał Paryża przegrany w 1996 r. z Kafielnikowem – a tymczasem Federer grał już w dwóch finałach tej imprezy, przegranych po zaciętej walce z fenomenalnie grającym na cegle Rafaelem Nadalem. Wszystko więc jeszcze przed nim.

Federer w zgodnej opinii fachowców z całego tenisowego świata jest pierwszym od dawna graczem mającym realne szanse na zdobycie wszystkich lew Wielkiego Szlema w jednym roku. Czy tego dokona ? Zadanie jest niezwykle trudne w dyscyplinie sportu uprawianej przez miliony ludzi na całym świecie…. ale zobaczymy. Ja w każdym razie będę mu w tym szczerze kibicował.

Jacek Szok