Belgijka Alison van Uytvanck wygrała w karierze cztery turnieje, w Wielkim Szlemie jej najlepszy rezultat to ćwierćfinał Rolanda Garrosa w 2015. W poniższym wywiadzie opowiada o przeżyciach z dzieciństwa.
Miałam dziesięć czy jedenaście lat, gdy po raz pierwszy trenowałam w Federacji Belgijskiej. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że nie będzie tak, jak się spodziewałam. Codziennie byłam prześladowana przez inne dzieci, głównie przez chłopców. Ciągle śmiano się z moich włosów i to powodowało, że byłam nieszczęśliwa. Nigdy nie czułam się tak bardzo samotna.
Chciałem wszystko powiedzieć moim rodzicom, ale to utrudniłoby życie innym i nie chciałam tego robić. Po roku powiedziałam o tym trenerom. Porozmawiał z dziećmi, ale to pomogło tylko przez dwa dni, potem wszystko wróciło do „normalności”. Nie czułam wsparcia, przez cały czas płakałam w swoimi pokoju. W końcu mnie wyrzucono. Nie pasowałam tam, do tego cały czas byłam kontuzjowana, a ludzie nie wierzyli we mnie i w poprawę mojego gry.
Rozmawiałam z kilkoma psychologami o moich problemach. Nabrałam odwagi, aby otworzyć się na własną seksualność. Miałam szczęście znaleźć moją dziewczynę, Greet Minnen, z którą jestem od trzech lat. Moi rodzice dobrze to znieśli. Chcieli, abym była szczęśliwa i zdrowa.
Greet dała mi pewność siebie i powiedziała, że jestem piękna taka, jaka jestem, moje włosy również. Kiedy ujawniłam się ze swoją orientacją, dostałam dużo wsparcia w mediach społecznościowych, co mnie zdziwiło. Czasem trenujemy w federacji i rozmawiamy z dziećmi. Mówimy im, jak ważne jest okazywanie szacunku i gdy będzie taka potrzeba, oferujemy wsparcie. Jeśli kiedyś będę miała zły dzień, przypomnę sobie dzieci, które mnie prześladowały i „miały większy potencjał”. One już w tenisa nie grają, a ja tak – podsumowała Belgijka