Wimbledon: Radwańska w półfinale!

34

imagePierwszy od dwóch lat występ Polki w ćwierćfinale Wimbledonu przypadł z wielu względów w najlepszym możliwym momencie. Po sukcesach w Nottingham i Eastbourne Polka wyraźnie poczuła się pewniej na trawie i uwierzyła, że również na Wimbledonie może odnieść sukces. W słowniku Agnieszki i Tomasza Wiktorowskiego słowo sukces w Londynie oznacza obecność minimum w ćwierćfinale podsuwał im zdrowy rozsądek, a pamiętając ubiegłoroczną porażkę z Makarową Agnieszka przyjechała na Wimbledon zmotywowana tak, jak nigdy. Jak widać, to co się nie udało przed rokiem, sportowa złość i chęć walki, teraz pozwoliły Agnieszce patrzeć coraz śmielej i dalej. Rywalka, Madison Keys postawiła jednak ciężkie warunki.

 

Pierwszy set to prawdziwa kanonada. Jednak tym razem kierowana była ona z obu stron kortu, gdyż zarówno Madison, jak i, dosyć niespodziewanie, Agnieszka uderzały piłkę z maksymalną siłą, nie bacząc na skutki. Dzięki temu obserwowaliśmy szybkie, acz nie wolne od błędów widowisko. Mimo, że żadna z zawodniczek nie pozwoliła się przełamać, to jednak wyraźnie było widać, że to Agnieszka ma pomysł na ten mecz, a jedyną bronią Madison tego dnia była bezkompromisowa siła, która choć czasem przynosiła niezbędne punkty ( kilkanaście winnerów, czy świetne returny po drugim podaniu Polki), lecz z drugiej strony bardzo często za te bomby płaciła najwyższą cenę. Ostatecznie losy seta rozstrzygnęły się w tie-breaku, gdzie więcej zimnej krwi i luźniejszą rękę zachowała krakowianka. Coraz bardziej nerowowa i nie potrafiąca panować nad emocjami Keys właśnie w najważnieszym momencie seta pokazała się z najgorszej strony. Jednak trzeba też oddać Radwańskiej, że sama pomoc ze strony Madison nie wystarczyłaby do zwycięstwa w pierwszej partii. Cierpliwość pozwoliła 26-latce zapisać seta na swoim koncie, a wynik 7:6(7:3) pokazuje, że właśnie tego atrybutu zabrakło Keys.

 

Druga partia z początku toczyła się w podobnym tempie. Obie tenisistki zawzięcie broniły swojego podania, pilnując by (w większości) pierwszy serwis zawsze spadał tam gdzie sobie zamierzyły. Wszystko wydawało się układać w dreszcowiec wieńczony kolejnym tie-breakiem. Ostatecznie jednak to Keys przełamała Polkę i o losach spotkania miał zadecydować III set.

 

Ostatenia partia to jedna wielka wojna nerwów. Zgromadzeni na trybunach Polscy kibice raz po raz pokrzykiwali „Dawaj Aga, jeszcze jeden”. Niesiona dopingiem kilku tysięcy osób Radwańska w najważniejszym momencie spotkania przełamała Keys w ósmym gemie i wypracowanej przewagi nie oddała już do samego końca. Nie miało znaczenia jak wiele razy siatka pomogła czy to jednej, czy to drugiej, ile razy niemożliwa do odebrania piłka przechodziła na drugą stronę kortu. Drodzy Państwo, po raz trzeci w histrorii Agnieszka Radwańska awansowała do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu. A przecież mówi się „do trzech razy sztuka”, prawda?

 

Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko życzyć Polce powodzenia w 1/2 finału. Mimo, że analogia z rokiem 2013 i wielką szansą związaną z otwartą drabinką nasuwa się sama, to zachowajmy powściągliwość i wzorem Agnieszki niech cierpliwość prowadzi ją i nas podczas czwartkowego półfinału przeciwko żywiołowej Hiszpance, Garbine Muguruzie. Kto jednak zabroni nam marzyć? Nie to nie marzenia. To po prostu wiara w to, że Polkę stać na wielki sukces, który choć rodził się w prawdziwych bólach, może okazać się świetnym lekiem na wszystkie wcześniejsze niepowodzenia. Tym samym: czwartek, popołudnie, kort centralny. I raz jeszcze powtórzmy, jak miliony kibiców w kraju: Trzymaj, Aga!

 

 

Z Londynu dla TenisNET: Piotr Dąbrowski