Tenis w erze pokazówek

40

 Nie ma sezonu, żebyśmy nie słyszeli tych samych słów wypowiedzianych przez tych samych zawodników. Sami możemy stworzyć pewien model, który powtarzany jest do znudzenia: „Sezon jest zdecydowanie za długi”, „Przerwa jest zdecydowanie za krótka”, „Federacje zmuszają nas do nadludzkiego wysiłku, nie dając czasu na regenerację”. Warto zwrócić dodatkowo uwagę na fakt, że tak naprawdę sezon tenisowy nie ma końca, bowiem rozgrywki ITF trwają cały rok. Grający w dalszych setkach rankingu zawodnicy walczą o punkty przez dosłownie cały rok.

Niemniej jednak, co by zawodnicy nie mówili, podsumować możemy to wszystko jednym zwrotem „kalendarz kalendarzem, a zawodnicy i tak robią swoje”. Ci przemęczeni sezonem tenisiści wykorzystują przerwę między sezonami na urlop, regenerację, treningi przygotowujące do następnego roku, a także na rozgrywanie meczów pokazowych.

Jaka jest idea takich spotkań? Kiedyś mówiono o promowaniu tenisa, teraz jednak mało kto ukrywa prawdę za frazesami, mówiąc wprost, że impreza pokazowa to dobra okazja do wypromowania siebie oraz do zarobienia pieniędzy. Właściwie nie można się dziwić czołówce światowej, która na takim tournée może zarobić niemalże, jak za wygrany turniej cyklu. Gdzie można spotkać najlepszych tenisistów świata? Krótko rzecz ujmując wszędzie. Pod koniec sezonu mogliśmy na naszym podwórku oglądać w meczu tego typu Klaudię Jans – Ignacik, Barbarę Sobaszkiewicz oraz Andrieja Kapasia w podwarszawskim Józefosławiu, a „świat” gra od Europy, po obie Ameryki, aż do Azji. Wola jest obustronna, bowiem zawodnicy są zachęcani w bardzo efektywny sposób przez różnorakich sponsorów. Roger Federer występuje obecnie w cyklu spotkań „Gillette Federer Tour”, gdzie dodatkowo wystartują także m. in. Juan Martin del Potro, Serena Williams, Victoria Azarenka czy bracia Bryanowie. Wydaje się, że szczytem pertraktacji na linii sponsor ? tenisista jest umowa osiągnięta przez katarskich szejków, którzy do Doha ściągnął samego Rafaela Nadala. Nic nie było nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Hiszpan pauzuje od Wimbledonu.

Dla mnie jako fana „białego sportu” to fajna sprawa, że mogę oglądać gwiazdy tenisa przez cały rok, mogąc się dodatkowo delektować spotkaniami rzeczywiście najlepszych zawodników. Ale zastanawia mnie kwestia podejścia samych graczy, bo coś tu jest niejasne. Raz słyszę, że sportowiec jest zmęczony ciężkim sezonem, a kilka tygodni później oglądać go mogę na imprezie pokazowej. Gdzie jest prawda? A może żądza pieniądza jest wyższa od samego zmęczenia? Być może z czasem tenisowy organizm przyzwyczaja się do systematycznego wysiłku trwającego cały rok. Na pewno rachunek zysków i strat dla graczy musi wychodzić na ?plus?, skoro zgadzają się na występy w przerwie, a i kibice mają prawo do radości, bo zyskują możliwość oglądania swoich ulubieńców wtedy, kiedy kalendarz rozgrywek tego nie przewiduje. W taki sposób jest wilk syty i owca cała.