„RP”: Szkoda straconej szansy

37

Dla „Rzeczpospolitej” Łukasz Kubot o porażce w deblu, wspomnieniach z Australian Open i planach na przyszłość.

Wyglądał pan dziś 100 razy lepiej niż wczoraj. Problemy zdrowotne już za panem?

Może wyglądałem trzy razy lepiej, ale czułem się coraz gorzej. Gorączka była wysoka, świeciło słońce. Gdy w trzecim secie schowało się za horyzont, poczułem się lepiej. Piłem duż wody podczas meczu, sporo jadłem. Gdybym miał normalny czas reakcji, mogliśmy ten mecz wygrać. Szkoda, bo przegraliśmy jedną piłką. Rywale dobrze serwowali w końcówce i wygrali. W trzecim secie starałem się mobilizować Oliviera. Nie wiem co się z nim stało, widziałem, że się zablokował. Niepotrzebnie przegraliśmy drugiego seta. Ponadto nie wykorzystaliśmy dwóch szans. W pierwszym gemie drugiego seta, gdy nie udało się przełamać Karlovicia, i w trzecim secie, gdy Vemić podawał przy stanie 5-4. Proste błędy mojego partnera sprawiły, że rywale doprowadzili do tie-breaka. Szkoda, bo z takimi zawodnikami jak Ivo i Dusan tie-break to loteria. Świetnie serwują. Grałem na 50 procent. Bardzo zależało mi na obronie punktów. Ten awans bardzo by mi pomógł. Rok temu byliśmy tu w półfinale. No cóż, takie jest życie.

Marachowi drżała ręka w ważnych momentach.

Taki jest tenis. Oli zazwyczaj dobrze serwuje. Dobrze gra na siatce. Return nie jest jego piętą achillesową, ale trzeba go ćwiczyć, aby było lepiej. To jest dopiero początek sezonu. Brakowało nam też szczęścia w tie-breakach, a rywale zagrali odważnie i wygrali.

Kiedy wyjeżdżacie z Australii?

Decyzję podejmiemy jutro. Nie wiem jeszcze, co mnie czeka. Nie wiem, czy leczyć się w Polsce i jechać na dwa, trzy turnieje do Ameryki Płd. Może zostanę w Europie, a może przeczekam w Melbourne i polecę później do Chile. Zobaczę jak będę się czuł. Są małe szanse, abym zagrał w turnieju w Santiago.

Cały wywiad w Rzeczpospolitej