Ranking bez tajemnic – podsumowujemy sezon 2017. Część trzecia

47

W kolejnej części ,,Rankingu bez tajemnic” analizujemy wyniki tenisistów, którzy zakończyli miniony sezon na pozycjach 31-40 w rankingu ATP. W tym gronie znalazł się między innymi tegoroczny triumfator szczecińskiego challengera, Richard Gasquet. Francuz ma doborowe towarzystwo z Hiszpanii, tuż za jego plecami znajdują się bowiem David Ferrer, Fernando Verdasco i Feliciano Lopez. Powiewu świeżości w tej dziesiątce rankingu dostarcza natomiast Andriej Rublow.

Miejsca 50-41 

Miejsca 40-31

Miejsce 40: Yuichi Sugita – Na oficjalnej stronie ATP możemy przeczytać, że 29-letni Japończyk uwielbia zwiedzać świątynie. W jednej z nich wymodlił chyba sukcesy z ostatnich dwunastu miesięcy, bo trudno znaleźć dla nich racjonalne wytłumaczenie. Statystyki tenisisty z Kraju Kwitnącej Wiśni mówią same za siebie. W 2017 roku podwoił liczbę wygranych meczów w głównym cyklu, odniósł też pierwsze zwycięstwo w turnieju głównym Wielkiego Szlema, a na dokładkę dołożył triumf w imprezie ATP w Antalyi. Sugita dał wiele radości swoim rodakom nie tylko poprzez indywidualne występy, ale też fantastyczną postawę w Pucharze Davisa. Wszedł w buty Keia Nishikoriego i zapewnił drużynie byt w Grupie Światowej na przyszły sezon. Jeśli lider japońskiej kadry powróci do pełni sił, może się okazać, że Azjaci będą w nadchodzącym sezonie piekielnie groźni w rozgrywkach reprezentacyjnych.

Najcenniejszy wynik: 6:1 7:6(4) z Adrianem Mannarino w finale w Antalyi

Wynik do zapomnienia: 1:6 7:5 6:4 6:7(2) 2:6 z Adrianem Mannarino w 2. rundzie Wimbledonu

Ocena: 9/10

Miejsce 39: Andriej Rublow – Utalentowany Rosjanin wreszcie przedstawił się szerszej publiczności. W zawodach głównego cyklu jest już stałym bywalcem, a nie gościem. Co istotne, Rublow bardzo dobrze poradził sobie z pierwszym większym sukcesem w zawodowej karierze. Po turniejowym zwycięstwie w Umagu nie nastąpiła u niego obniżka formy, a wręcz przeciwnie – 20. letni moskwiczanin poszedł za ciosem i osiągnął ćwierćfinał w US Open. W ostatnim tegorocznym starcie Rublow potwierdził, że przyszłość może należeć do niego. Awans do finału Next Gen ATP Finals to swego rodzaju nagroda za ciężką pracę wykonaną przez ostatnie miesiące. W przyszłym roku liczymy na większą regularność z jego strony. Porażki z Balazsem, Cechinato czy Masurem to wyniki, które nie powinny się przytrafiać zawodnikowi z czołowej pięćdziesiątki rankingu ATP. A młodość (wraz z upływem czasu) przestanie go przecież usprawiedliwiać.

Najcenniejszy wynik: 7:5 7:6(3) 6:3 z Grigorem Dimitrowem w 2. rundzie US Open

Wynik do zapomnienia: 5:7 7:6(6) 6:4 3:6 4:6 z Albertem Ramosem-Vinolasem w 2. rundzie Wimbledonu

Ocena: 7/10

Miejsce 38: Aleksandr Dolgopołow – Po cichu, dla niektórych może niezauważalnie, ale powrócił na właściwe tory. Na początku lutego w Buenos Aires cieszył się z pierwszego od pięciu lat mistrzowskiego tytułu. Niewiele brakowało, a Ukrainiec musiałby zrobić wolne miejsce w gablocie dla dwóch kolejnych trofeów, bowiem w Bastad i Shenzhen uległ wyżej notowanym rywalom dopiero w finałowych pojedynkach. To jak potoczy się dalej kariera Dolgpopołowa, będzie w dużej mierze zależeć od jego zdrowia. W 2017 roku idealnie pod tym względem nie było, bo kwiecień spędził poza kortem lecząc kontuzję pachwiny, natomiast zawody na kortach trawiastych przepadły ze względu na uraz kostki. W przeszłości bywało jednak znacznie gorzej.

Najcenniejszy wynik: 7:6(4) 6:4 z Kei Nishikori w finale w Buenos Aires

Wynik do zapomnienia: 2:6 6:7(5) z Henrim Laaksonenem w 1. rundzie w Antwerpii

Ocena: 7/10

Miejsce 37: David Ferrer – Wydawało się, że jest nieśmiertelny, ale w minionym sezonie mieliśmy do czynienia z początkiem końca wilekiej kariery finalisty Rolanda Garrosa sprzed czterech lat. W rankingu ATP Ferrer musi oglądać plecy aż trzech rodaków, którzy nie skończyli jeszcze 30 lat, co można odczytać jako małą zmianę warty w hiszpańskim tenisie. Sam Ferrer ułatwił im zadanie, nie wygrywając ani jednego spotkania od lutego do kwietnia. Częściowo usprawiedliwia go kontuzja ścięgna Achillesa, ale po powrocie do pełnej sprawności nie osiągał wyników, po których kibice musieliby zbierać szczęki z podłogi. Turniejowe zwycięstwo na kortach ziemnych w Bastad to dla tak utytułowanego tenisisty co najwyżej wynik na otarcie łez, a nie powód do rozpierającej dumy.

Najcenniejszy wynik: 6:3 6:3 z Dominiciem Thiemem w ćwierćfinale w Cincinnati

Wynik do zapomnienia: 6:4 3:6 2:6 1:6 z Michaiłem Kukuszkinem w 1. rundzie US Open

Ocena: 3/10

Miejsce 36: Feliciano Lopez – Zabrakło naprawdę niewiele, by wygrał drugi turniej wielkoszlemowy w grze podwójnej. W US Open tworzył niezwykle zgraną parę z Markiem Lopezem, ale w finale lepsi od Hiszpanów okazali się Jean-Julien Rojer i Horia Tecau. Impreza w Nowym Jorku generalnie była bardzo udana dla Feliciano, ponieważ w grze pojedynczej pokonał dwóch groźnych rywali, a w 3. rundzie próbował zaszkodzić (nieskutecznie) Rogerowi Federerowi. To jednak nie po US Open Lopez wyznał, że ma za sobą najlepszy tydzień w karierze. Takiej wypowiedzi udzielił po zwycięskim finale w Queen’s, gdzie w tie-breaku decydującego seta nie pozwolił Marinowi Cilicowi wykorzystać piłki meczowej. Oczywiście nigdy nie jest tak idealnie, by nie móc się do niczego przyczepić. W przypadku Lopeza należy zwrócić uwagę na kiepskie występy w marcu. Indian Wells i Miami to miejsca, w których porażki odpowiednio z Lajoviciem i Jazirim bolą szczególnie. Przepadło wówczas za dużo punktów i dolarów…

Najcenniejszy wynik: 4:6 7:6(2) 7:6(8) z Marinem Ciliciem w finale w Queen’s

Wynik do zapomnienia: 2:6 6:4 6:7(2) w 2. rundzie w Indian Wells

Ocena: 8/10

Miejsce 35: Fernando Verdasco – Nieznacznie młodszy od dwóch wyżej wymienionych rodaków, ale paliwa w baku wciąż ma sporo. Wystarczyło, żeby zajechać do finału w Dubaju i czwartej rundy we French Open. To właśnie w Paryżu w pokonanym polu zostawił Alexandra Zvreva, co zostało uznane za trzecią największą niespodziankę w zawodach wielkoszlemowych w obecnym sezonie. Dla Hiszpana było to jedno z raptem dwóch tegorocznych zwycięstw nad zawodnikami z czołowej dziesiątki rankingu, ale to nie znaczy, że przestał stanowić zagrożenie dla najlepszych. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy Verdasco będzie miał dzień konia. Tu dochodzimy do braku powtarzalności w wynikach Hiszpana. Tak naprawdę trudno przewidzieć, kiedy osiągnie wyjątkowo cenny rezultat, bo takowe przeplata z porażkami w pierwszych rundach z zawodnikami pokroju Zeballosa czy Vesely’ego.

Najcenniejszy wynik: 6:4 3:6 6:4 6:2 z Alexandrem Zverevem w 1. rundzie Rolanda Garrosa

Wynik do zapomnienia: 6:4 6:7(7) 3:6 z Novakiem Djokoviciem w półfinale w Dausze

Ocena: 6/10 

Miejsce 34: Filip Krajinovic – Rzutem na taśmę załapał się do grona pięćdziesięciu najlepszych zawodników w 2017 roku. Ale cóż to był za rzut! Przygodę z imprezą z serii ATP Masters 1000 w Paryżu rozpoczął od kwalifikacji, a dotrwał do jej finału. Kto jak kto, ale polscy kibice doskonale wiedzą, że taki sukces nie oznacza drogi usłanej różami w dalszej części kariery. Dla Krajinovicia nadejdzie czas weryfikacji i wszystko stanie się jasne. Albo utrzyma się na głębokiej wodzie, albo utonie i w pamięci kibiców pozostanie tylko i wyłącznie z racji turnieju w hali Bercy. Na razie jest wielką niewiadomą, chyba największą spośród zawodników czołowej pięćdziesiątki rankingu ATP. 25-letni Serb przez lwią część minionego sezonu walczył na froncie challengerowym, ale zdarzył mu się też jeden występ w zawodach ITF z pulą nagród 25 tys. dolarów. W pierwszej rundzie stoczył zacięty bój z… Marcinem Gawronem, a następnego dnia przegrał z zawodnikiem z piątej setki rankingu. Niepojęte!

Najcenniejszy wynik: 6:4 6:7(2) 7:6(5) z Johnem Isnerem w półfinale w Paryżu

Wynik do zapomnienia: 6:3 5:7 4:6 z Ricardasem Berankisem w 2. rundzie w Moskwie

Ocena: 9/10

Miejsce 33: Misha Zverev – Przez ostatni sezon mieliśmy dwóch zawodników o tym samym imieniu i nazwisku. Ich wyniki znacznie się od siebie różniły. Lepsza wersja Mishy potrafiła pokonać Andy’ego Murray’a i dostać się do ćwierćfinału Australian Open albo wygrać z Kei Nishikori i awansować do finału w Genewie, za co należą się gromkie brawa. Niestety w pierwszej części sezonu te wyniki były wyjątkami, aż 10 razy Misha Zverev odpadał bowiem w pierwszych rundach (cały czas piszemy o okresie styczeń-czerwiec)! Szybkie porażki starszego z braci Zverevów to powód do zmartwień nie tylko dla samego tenisisty, ale też postronnych kibiców. Nie ma w szerokiej czołówce drugiego tenisisty prezentującego zawsze tak efektowną i odważną grę. Na szczęście w turniejach wielkoszlemowych Zverev nie zawodził. Tylko w minionym sezonie wygrał dziewięć meczów w tych najważniejszych zawodach. Zanotował tym samym niesamowity progres, ponieważ przez wcześniejsze 29 lat życia wygrał tylko pięć takich spotkać.

Najcenniejszy wynik: 7:5 5:7 6:2 6:4 z Andym Murray’em w 1/8 finału Australian Open

Wynik do zapomnienia: 6:4 5:7 2:6 2:6 ze Stefano Napolitano w 1. rundzie Rolanda Garrosa

Ocena: 7/10

Miejsce 32: Pablo Cuevas – Nie od razu wszedł na wysokie obroty. Można było się nawet zacząć poważnie obawiać o Urugwajczyka, gdyż ten nie zwykł przegrywać na mączce z zawodnikami z drugiej setki. Do takiego zdarzenia doszło jednak w Rio de Janeiro, a przecież Cuevas bronił w tych zawodach mistrzowskiego tytułu. Na szczęście jeszcze w trakcie pobytu w Brazylii Cuevas się ocknął i po raz trzeci z rzędu triumfował w Sao Paulo. Ten triumf napędził go na kolejne miesiące. 31-letni Urugwajczyk błyszczał zwłaszcza w turniejach z serii ATP Masters 1000. Ćwierćfinały w Indian Wells i Monte Carlo oraz półfinał w Madrycie to rezultaty, których mogą mu pozazdrościć wyżej sklasyfikowani tenisiści. Miniony rok Cuevas może więc uznać za udany, tym bardziej, że miłych chwil nie doświadczał tylko na korcie, ale też w życiu rodzinnym. Najlepszy urugwajski tenisista w kwietniu po raz drugi został ojcem. Córki Cuevasa będą niejako skazane na tenis, bo przecież brat Pablo to również zawodowy tenisista.

Najcenniejszy wynik: 6:4 6:4 ze Stanem Wawrinką w 1/8 finału w Monte Carlo

Wynik do zapomnienia: 6:3 3:6 5:7 z Arthurem De Greefem w 1. rundzie w Rio de Janeiro

Ocena: 6/10

Miejsce 31: Richard Gasquet – Jego wizyta w Szczecinie pozytywnie zaskoczyła chyba wszystkich sympatyków tenisa znad Wisły. Gasquet mile wspomina pobyt w naszym kraju, choć… najchętniej wcale by do nas nie przyjeżdżał. Niestety długotrwałe problemy z plecami spowodowały, że w dość rozpaczliwy (jak na tej klasy tenisistę) sposób zaczął szukać rankingowych punktów. Challenger w Szczecinie pozwolił mu złapać potrzeby oddech. Jak ważny był to start dla Francuza oddaje fakt, że tylko w trzech turniejach w trakcie minionych 12 miesięcy zdobył więcej punktów. W pełni zdrowy Gasqeut to jednak wciąż licząca się postać w głównym cyklu. Udowodnił to na koniec sezonu, kiedy w Szanghaju i Wiedniu docierał do ćwierćfinałów. Cennych rezultatów było jednak za mało, stąd najniższa od 2009 roku pozycja na koniec roku. Coś nam jednak podpowiada, że Gasquet nie powiedział ostatniego słowa. W odzyskaniu dawnego blasku mają pomóc mu Fabrice Santoro i Thierry Tulasne. Gasquet pod opieką nowych szkoleniowców zadebiutuje już za kilka dni w Dausze.

Najcenniejszy wynik: 4:6 7:5 6:1 z Dominiciem Thiemem w 1/8 finału w Wiedniu

Wynik do zapomnienia: 6:3 2:6 4:6 2:6 z Leonardo Mayerem w 1. rundzie US Open

Ocena: 4/10