Radwańska rusza do boju z potworami

    38

    Przed Agnieszką Radwańską pół roku wielkich wyzwań, szans i nadziei. Bardzo możliwe, że najważniejsze pół roku w karierze. Krakowianka, która po Australian Open awansowała na szóstą pozycję w rankingu WTA, na igrzyskach w Londynie może zostać największą gwiazdą reprezentacji Polski i zdobyć aż trzy medale. O jej szansach pisze Przegląd Sportowy.

    Ubiegłoroczna jesień tchnęła wiarę w jej umiejętności. Wspaniałe zwycięstwa w Tokio i Pekinie oszołomiły wszystkich tak bardzo, że przed kolejnymi występami widzieliśmy już naszą mistrzynię wyruszającą w tenisowe Himalaje.

    Wprawdzie do tej pory z sukcesami wspinała się jedynie w Tatrach i Alpach, wprawdzie w turniejach wielkoszlemowych na tle innych dziewczyn z czołówki radziła sobie przeciętnie, ale wrześniowo?październikowe emocje rozbudziły naszą wyobraźnię. No nic, zasłużyliśmy chyba na lekkiego klapsa, który pozwoli obiektywniej spojrzeć na złożoną sytuację w kobiecym tenisie. I właśnie go dostaliśmy! Piąty wielkoszlemowy ćwierćfinał osiągnięty w styczniu przez Radwańską to oczywiście prestiżowy sukces, lecz trudno go traktować jako wydarzenie epokowe, przełomowe, punkt zwrotny na zawodowym szlaku. W Melbourne Polka ? tylko i aż ? obroniła stan posiadania sprzed roku. Plan minimum został wykonany, jednak wyjazd na antypody należy też potraktować jako małą lekcję pokory. Jeszcze raz okazało się, że utalentowana krakowianka nie pozbyła się problemów z kruszeniem rywalek dysponujących większym zasięgiem, mocą uderzeń i zapasami energii. Niesieni patriotycznym uniesieniem, podobnie jak Szwajcarzy katowani razem z Federerem przez Nadala, wciąż nie możemy się z tym pogodzić…

    Proroctwo Sugiyamy

    ? Spokojnie, doczekacie się Agnieszki Radwańskiej triumfującej w Wielkim Szlemie ? pocieszała nas kiedyś Ai Sugiyama. W Gdyni Japonki walczyły wtedy z biało-czerwonymi w Pucharze Federacji, ona za chwilę przechodziła w stan spoczynku. Do Europy przyjechała się żegnać i odpoczywać. Była najlepsza deblistka świata (w singlu zajmowała najwyżej ósme miejsce) popatrzyła na falujący Bałtyk i wyjątkowo ciepło opowiadała o Radwańskiej. Doskonale wczuła się w rolę. Współczuła, rozumiała, wspierała. Gdyby Isia potrzebowała kiedyś adwokata, lepszego niż ona by nie znalazła. ? Nie żądajcie od niej, by od razu poleciała w kosmos. Spójrzcie na mnie: jestem drobniutka, lekka jak piórko, powinnam rywalizować w zupełnie innej kategorii wagowej niż gwiazdy.

    Na każdą wygraną wymianę, szczególnie w kluczowych fragmentach spotkań, pracowałam pięć razy ciężej niż Graf czy Clijsters. One waliły, ja kombinowałam, one zabijały, ja myślałam, jak przeżyć. I wiecie, czego się nauczyłam? Opanowania, czekania na swoje szanse. Radwańska też powinna uzbroić się w cierpliwość. Kiedyś nadejdzie jednak taki turniej, gdy wszyscy ludzie w waszym kraju będą z niej dumni. Potężnie zbudowane dziewczyny wzajemnie się wytłuką, niektóre dopadnie kryzys czy wyeliminuje kontuzja, a wtedy otworzą się bramy do raju ? przepowiadała Sugiyama.

    Cały artykuł w Przeglądzie Sportowym