Radwańska: fruwa mi to…

24

– Taki jest mój ojciec – jemu nigdy nie dogodzę. Zawsze wszystko jest u niego na nie, zawsze wszystko jest źle. Ja już do tego przywykłam. Ja już to mam… daleko. Mnie to fruwa i powiewa – mówi Agnieszka Radwańska. Z najlepszą polską tenisistką rozmawia w Paryżu Hubert Zdankiewicz z dziennika „Polska The Times”.

Co można powiedzieć po takim meczu? Była Pani tak bliska pokonania Marii Szarapowej…
To prawda i dlatego najchętniej nic bym już nie mówiła, ale skoro muszę. Nie mogę powiedzieć, że to był zły mecz, aczkolwiek jeśli się nie wykorzystuje tylu szans, to wiadomo, że później wszystko leci w dół. Na pewno nie powinnam przegrać drugiego seta.

Co się stało przy 5:4 i 40:0? Trzy setbole, a Pani miała serwis do dyspozycji.
Trudno mi to jakoś wytłumaczyć, wszystko tak szybko się potoczyło. Taki jest tenis. Najpierw szybko wygrałam trzy piłki, a potem jeszcze szybciej przegrałam pięć kolejnych. Po czymś takim ciężko się wraca. Zwłaszcza gdy rywalka też gra dobrze.

Skąd się to bierze? Kilka lat temu słynęła Pani z odporności psychicznej. Teraz to się zmieniło. Mamy wrażenie, że przegrała Pani ten mecz w głowie.
Ja tak nie uważam. Nie czułam presji przed meczem, bo nie miałam nic do stracenia. Nie byłam też zdenerwowana na korcie. To nie głowa, po prostu nie wykorzystałam swoich szans. Może troszkę inaczej trzeba było to rozegrać.

Co można było zrobić inaczej? Szarapowa uderzała tak mocno i celnie.
Ona zawsze tak gra. To ona zawsze nadaje tempo. Na pewno bardzo dobrze serwowała i na to niewiele mogłam poradzić.

Pani ojciec powiedział, że gdyby wszystko poszło normalnie, to wygrałaby Pani ten mecz 6:1, 6:3.
No tak – gdyby babcia miała wąsy. To takie w jego stylu.

Uważa, że w decydujących momentach zagrała Pani zbyt asekuracyjnie.
Mogłam coś inaczej zagrać, ale teraz to tylko gdybanie. Łatwo jest krytykować z trybun, z kanapy, sprzed telewizora.

Cały wywiad w Onet.pl