Puchar Davisa: Orlen Arena pechowa dla Kubota!

38

B_bPretUwAAjPFFNowoczesna Orlen Arena była niezbyt gościnna dla reprezentantów Polski w Pucharze Davisa. W pierwszym meczu na twardej nawierzchni płockiego obiektu zaprezentowali się rakieta numer jeden Litwinów Ricardas Berankis i grający jako druga rakieta Polski Łukasz Kubot.

Berankis to nasz najlepszy singlista od lat. Silny, atletyczny, posiadający mocny i celny serwis. Wierzymy, że będzie w stanie na równym poziomie rywalizować z waszym Janowiczem. Wiemy, że nie jesteśmy stawiani w roli faworytów, ale na pewno nie czujemy się od was gorsi. Wyjdziemy na kort po wygraną. Z pewnością damy z siebie wszystko – powiedział w rozmowie z TenisNET litewski dziennikarz Lietuvos Rytas.

 

Wierzymy, że wygramy ale szanujemy naszego rywala. Różne rzeczy mogą się wydarzyć. My jednak mamy świadomość, że jesteśmy od Litwinów na wyższym poziomie tenisowym. Niedzielny mecz Jurka z Rikardasem Berankisem będzie spotkaniem dwóch atletycznych, mocno serwujących zawodników. Niżej notowani Litwini nie mają praktycznie nic do stracenia. Poza Berankisem o niżej notnowanych rywalach niewiele wiemy. Przed samym meczem o przecwnikach będziemy wiedzieć prawie wszystko. U nas w obozie panują bardzo bojowe nastroje. Liczymy na Łukasza i Jerzego Janowicza. Teraz Jurek jest w pełni zdrowy, w całości przepracował okres przygotowawczy. Na pewno jest w formie i to, miejmy nadzieję będzie widoczne na korcie – mówił w rozmowie z TenisNET kapitan reprezentacji Polski Radosław Szymanik.

 

Pierwszy mecz spotkania Grupy I Strefy Euroafrykańskiej pomiędzy Polską, a Litwą rozpoczął się kilka minut po godzinie szesnastej przy akompaniamencie 800 kibiców. Laureat 48. konkursu fair play od początku imponował zaangażowaniem i wolą walki. Pierwsze kilka piłek utwierdziło jednak kibiców w przekonaniu, że nie będzie to łatwy mecz dla Polaka. Kilka razy Łukasz próbował wyprowadzić rywala z równowagi stosując swoje firmowe zagranie, tj. serve&volley. Ta taktyka jednak na niewiele się zdała w starciu z ruchliwym oponentem.

 

Bardzo niebezpieczny dla Lubinianina był także pierwszy serwis Berankisa, którym raz po raz rywal kąsał Polaka. Aktywna gra przyniosła przeciwnikowi dwa pierwsze gemy, przez co Łukasz już niemalże od początku musiał myśleć o odrabianiu strat. Dosyć szybko Łukasz powrócił jednak na właściwe tory i pewnie wygrał swoje podanie. To co najbardziej mogło dziwić to fakt, że znajdujący się obecnie na 76. miejscu w rankingu ATP Berankis praktycznie się w I secie nie mylił. Mimo chwilowych przebłysków stroną przeważającą na początku spotkania był bez wątpienia 24-letni tenisista z Litwy. Szybszy, bardziej wytrzymały i zwinniejszy, co, w przeciwieństwie do Łukasza potrafił udowodnić na korcie.

 

Przy stanie 2:4 dla Litwina lubinianin udowodnił jednak dlaczego to on został powołany do reprezentacji na miejsce Michała Przysiężnego. Serce, które pokazał Polak w najważniejszym momencie seta zrekompensowało wszystkie poprzednie upokorzenia. Bezpardonowa walka punkt za punkt ostatecznie zakońćzyła się jednak, niestety po myśłi rywala, który po raz kolejny przełamał słabo dziś funkcjonujące pierwsze podanie Łukasza.

 

Mimo wielkich chęci Łukasz przegrał jednak pierwszą partię stosunkiem 2:6 i to Berankis przystępował do kolejnego seta w lepszym nastroju. I chociaż kilka razy można było mieć niewielkie zastrzerzenia co do pracy sędziów, to jednak nie podlega dyskusji, że Litwinowi nie tylko przyjało szczęście, ale był od Kubota zawodnikiem znacznie bardziej aktywnym i po prostu lepszym.

 

II set Polak rozpoczął od bardzo mocnego uderzenia. Pozytywnie zdenerwowany Łukasz już na otwarcie partii przełamał dotąd twardo trzymającego się na nogach przeciwnika. Później nareszcie właściwie zaczął funkcjonować jego pierwszy serwis. To właśnie dzięki wchodzącej w kort „jedynce” Kubot wyszedł na 3:0 i ze sporym komfortem psychcznym mógł przystąpić do kolejnego gema. Berankis nie zamierzał jednak oddawać pola rywalowi i ze sporym animuszem ruszył odrabiać straty. Techniczna gra połączona z mocnym podaniem i celnym returnem powoli niwelowała przewagę Polaka.

 

Szybki kort ( oznaczony czwórką) pozwolił zgromaczonym w Orlen Arenie kibicom na obserwację dynamicznego, jednak ubogiego w długie wymiany seta. Decydującym o wyniku czynnikiem był serwis, który raz był po stronie Kubota, by w najmniej oczekiwanym momencie przynieść punkty Litwinowi. Najbardziej zjawisko to widoczne było w siódym gemie II seta, kiedy to bez celnego Podania Polak nie sprostałby silnym returnom zagrywanym po drugiej stronie siatki.

 

Szczęście było jednak, niestety, dużo częściej po stronie Berankisa, aniżeli Łukasza. Dodając do tego cierpliwość oraz spokój przy decydujących piłkach nie możemy się dziwić temu, że to Litwin stał się katem Polaka, a nie przecież niżej notowany lubinianin. Wyraźnie było bowiem widać, że zawodnicy są w zupełnie innym momencie jeżeli chodzi o przystosowanie do rytmu meczowego. Kubot od początku sezonu rozegrał raptem trzy oficjalne spotkania, z czego tylko to inauguracyjne, przeciwko Kevinovi Andersonowi w Brisbane okazało się zwycięskie. Powrót do singlowego grania po poważnej kontuzji, a także mniej dolegliwe, ale jednak nie mniej istotne mikrourazy spowodowały, że Łukasz do spotkania z Litwą w Płocku przystąpił bez niezbędnego w tym momencie sezonu ogrania.

 

Takowe, co było wyraźnie widać na korcie, posiadał rywal. Niezła gra w Zagrzebiu i świetna we Wrocławiu pozwoliła Litwinowi uwierzyć w swoje możliwości. W Orlen Arenie grał tak jakby miał coś do udowodnienia, chciał pokazać, że zasługuje na coś więcej, aniżeli trzecia ćwiartka rankingu ATP. Trzeba powiedzieć, że także założenia taktyczne zaplanowane na spotkanie z Kubotem popularny „Rycka” realizował bez zastrzeżeń. Wydłużał wymiany, starał się, tak często, jak to możliwe odrzucać Polaka od siatki, bądź posyłać piłkę z jednego końca kortu na drugi. Kiedy wydawało się, że lubinianin wraca już na właściwe tory wyższy bieg postanowił włączyć Berankis. Kontrolował przebieg rywalizacji, z dużym spokojem wygrywając 6:4.

 

Trzecia partia najbardziej emocjonująca była w piątym gemie. Długie, świetne technicznie wymiany, spowodowały, że przez blisko 20 minut obserwowaliśmy bezpardonową walkę o gema. Na świetnie serwującego na ciało Kubota ekspresową odpowiedź miał Berankis, który niespodziewanym lobem zaskoczył Polaka. Przewag i równowag było aż 21 (sic!), ale ostatecznie cało z opresji, po błędzie wolejowym Kubota, wyszedł Berankis, który wykorzystał dopiero jedenaste podejście do gema.

 

W przeciwieństwie do trwającego dwadzieścia minut gema numer pięć kolejne mijały już zdecydowanie szybciej. Najpierw Berankis, a później Kubot bez większych oporów ze strony przeciwnej utrzymali swoje podania. Tym samym na tablicy wyników widniało już 5:3 dla Litwina w trzecim secie.Kilka piłek posłanych przez Kubota w siatkę oznaczało dla nas najwyższy wymiar kary. Polska po pierwszym meczu Grupy I Strefy Euroafrykańskiej przegrywa z Litwą 0:1.

 

Mimo porażki nadal wierzymy w słowa kapitana reprezentacji Radosława Szmanika, który podkreślił, że celem Polaków jest nie tylko wygrana nad Litwą, ale także kolejne zwycięstwa, tym razem już w rywalizacji przeciwko Ukrainie. Mecz z Litwinami trzeba jednak najpierw wygrać. Dopiero później będziemy się zastanawiać nad kolejnym krokiem – mówił przed meczem Szymanik. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko trzymać trenera za słowo.   

———–

Łukasz Kubot – Ricardas Berankis 2:6 4:6 3:6

 

                                   Z Płocka dla TenisNET: Piotr Dąbrowski