„PS”: Isia pogodzona z porażką

    20

    Agnieszka Radwańska nie rozpamiętywała długo odpadnięcia z turnieju singlistek w I rundzie Australian Open. Znacznie trudniej z tym faktem pogodzić się jej ojcu, który od czasu meczu nie rozmawiał z córką – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.

    To niesprawiedliwe – nazajutrz po tym, jak Agnieszka Radwańska przegrała na rozpalonymi smaganym wiatrem korcie, w Melbourne wstał przyjemny, rześki dzień. Świeciło słońce, jak to latem w Australii, wiało tak, żeby nie było za ciepło. Krakowianka nie poczuła się jednak skrzywdzona przez los.

    – Dziś zagrałabym jeszcze gorzej. Obudziłam się z gorączką, poszłam prosto do lekarza – przyznała.

    Można by pomyśleć, że rozchorowała się z nerwów po wielkim rozczarowaniu, jakim był jej start w Australian Open. Miała bronić ćwierćfinału, a skończyło się na pierwszym meczu. Okazało się, że najprawdopodobniej zaraziła się od siostry Urszuli, która przywiozła wirusa jeszcze z Polski. Mimo choroby wczoraj w parze z Ulą wygrała pierwszą rundę debla 6:3, 7:5. Siostry mają razem prawie tyle samo lat, co każda z ich wczorajszych rywalek: Jill Craybas (skończy 35) i Tamarine Tanasugarn (32).

    – To jedne z najstarszych zawodniczek w cyklu WTA, ale wcale nie zagrały jak weteranki. Trochę nie szło im z głębi kortu, więc dużo kombinowały, zamieniały się stronami. My starałyśmy się nie wdawać w wymiany, uderzałyśmy agresywnie, po liniach. Wiadomo, że stawiałam tu na singla. Ale może i dobrze, że na pocieszenie został mi chociaż debel – przyznała Agnieszka, która jednak wcale nie była specjalnie szczęśliwa. Okazywanie emocji w ogóle nie jest w jej stylu.

    – Porażki z Bondarenko też jakoś nie rozpamiętywała, nie płakała jak Ula po przegranych kwalifikacjach – przyznała mama tenisistek Marta Radwańska. Wygląda na to, że znacznie trudniej było pogodzić się z tym trenerowi Robertowi Radwańskiemu. Zgodnie z obietnicą na meczu debla się nie pokazał, z Agnieszką jeszcze od czasu jej porażki nie rozmawiał.

    – Tata jest nerwowym człowiekiem, czasami brak mu dystansu – przyznała tenisistka. Jej zdaniem wszystko wróci do normy w ciągu kilku dni.

    Więcej w Przeglądzie Sportowym