Potrzebują trenera z najwyższej półki

    17

    Czy porażka Agnieszki Radwańskiej w pierwszej rundzie Australian Open to sygnał, że jej ojcu potrzebny jest ktoś do pomocy? Co zrobić, by 19-latka z Krakowa zaczęła grać jeszcze lepiej niż teraz i czy jej młodsza siostra Ula zapanuje kiedyś nad nerwami? – pyta Polska gazeta Krakowska

    Pytań jest wiele, jeszcze więcej odpowiedzi. Według naszych ekspertów, wspomniana porażka była jednak tylko wypadkiem przy pracy, a ewentualne zmiany należy dokładnie przemyśleć. – Bez wątpienia Agnieszka ma jeszcze rezerwy w niemal każdym elemencie gry – przyznaje dyrektor sportowy Polskiego Związku Tenisowego Wojciech Andrzejewski. – Pytanie, jak je z niej wydobyć i przy okazji czegoś nie zepsuć, bo tenisistka na jej poziomie jest jak szwajcarski zegarek. Nie pójdziesz go naprawić byle gdzie. Najprościej byłoby oczywiście zaaplikować Radwańskiej intensywny trening siłowy, ale to zmieniłoby ją w pozbawionego czucia piłki cyborga. W tej kwestii trzeba bardzo uważać, by nie przesadzić . Jeśli więc miałby pojawić się w otoczeniu Agnieszki nowy trener, musi być to fachowiec z najwyższej półki. – dodaje.

    – Dla mnie bardziej niż Agnieszka nowego trenera potrzebuje Ula. Z wypowiedzi ojca wynika, że nie bardzo ma już pomysł, co zrobić, by przestała wreszcie przegrywać wygrane mecze, tak jak niedawno w Australian Open [gdzie odpadła w III rundzie eliminacji – przyp. red.] – uważa z kolei były trener Marty Domachowskiej Paweł Ostrowski. – Głową całego projektu powinien jednak pozostać ojciec. W innym przypadku mogłoby się to źle skończyć. 99 procent tenisistek musi mieć w swoim otoczeniu kogoś, komu bezgranicznie ufa, tylko wtedy grają na miarę swoich możliwości. Kimś takim jest dla obu sióstr właśnie ich tata. Nowy trener mógłby zaburzyć tę więź – ostrzega.

    Nie tylko on tak uważa. Sporo ma tu do powiedzenia inny znany polski trener – Tomasz Iwański. – Pracując kilka lat temu z Rosjanką Nadią Pietrową, popełniłem błąd, szukając w pewnym momencie pomocy u innych. Według mnie postąpiłem słusznie, w oczach Nadii straciłem jednak z tego powodu cały swój autorytet. Wkrótce potem przestałem być też jej trenerem – opowiada Iwański. Pracujący obecnie w Kazachstanie Polak wspomina również rozmowę, jaką przeprowadził przed laty z Tonym Pickardem, szkoleniowcem słynnego Szweda Stefana Edberga.

    – Spytałem go, czy nie może czegoś zrobić ze słabym forhendem jego podopiecznego. Odpowiedział, że oczywiście mógłby, ale istnieje ryzyko, że popsułby przy okazji jego wspaniały bekhend, bo pozmieniałyby się warunki na korcie i mógłby zacząć mniej go używać. Dodał, że Edberg umie sobie radzić ze swoją słabością. Wyniki przyznały mu rację, tak jak teraz wyniki Agnieszki przyznają rację jej ojcu – uważa Iwański. – Poza tym ona ma świetny serwis, nie rozumiem, dlaczego wszyscy się go czepiają. Bo jeszcze lepiej returnuje? Podobnie jest w przypadku 90 procent tenisistek na świecie. Są oczywiście wyjątki, jak Dinara Safina, Lindsay Davenport czy siostry Williams. Regułą jest jednak, że tenisistka mając wybór, woli zacząć mecz od odbioru – podkreśla Wojciech Fibak.

    – Moim zdaniem kluczem do sukcesu jest w przypadku obu sióstr głowa, a nie muskuły. Agnieszka nigdy nie będzie mocno serwować i to nic złego, bo ma za to atuty, których brakuje innym. Piękno tenisa polega właśnie na tym, że nie o wszystkim decyduje siła. Dlatego nie uważam, by rodzina Radwańskich potrzebowała jakichś radykalnych zmian. No może poza jedną, moim zdaniem powinni w końcu związać się z którąś z działających przy tenisie agencji menedżerskich – kontynuuje Fibak. – Robert Radwański nie chce tego zrobić z obawy przed utratą kontroli nad córkami. Niesłusznie, mógłby przecież pozostać szefem, tak jak Jurij Szarapow czy Melanie Molitor [matka Martiny Hingis – przyp. red.]. W zamian miałby do pomocy sztab ludzi i lepsze układy w tenisowym środowisku. Większość transakcji na świecie załatwia się przez pośredników, tenis nie jest wyjątkiem – mówi na zakończenie najsłynniejszy polski tenisista.

    POLSKA Gazeta Krakowska