Kubot dla eurosport.pl: Pokazałem Roddickowi

45

To był jeden z najwspanialszych występów w karierze Łukasza Kubota i historii całego polskiego tenisa. Urodzony w Bolesławcu tenisista pokonał we wtorek w pierwszej rundzie turnieju China Open w Pekinie szóstą rakietę świata i obrońcę tytułu sprzed roku – Amerykanina Andy’ego Roddicka 6:2, 6:4.

Z Łukaszem Kubotem, sensacyjnym pogromcą Roddicka, rozmawiał Bartosz Rainka, dziennikarz Eurosportu.

Zwycięstwo z Andy Roddickiem jest chyba największym Pana sukcesem w karierze?

ŁUKASZ KUBOT: Jeżeli chodzi o pojedynczy mecz, to z pewnością tak. Jest to moje premierowe zwycięstwo z zawodnikiem z pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Wcześniej dwukrotnie stawałem przed taką szansą. Na US Open przegrałem jednak z Dawydienką, a podczas turnieju w Belgradzie nie sprostałem Djokoviciowi. Na pewno większym osiągnięciem była trzecia runda w US Open i finał turnieju w Belgradzie. Dzisiejsze zwycięstwo jest jednak najcenniejszym meczowym sukcesem.

Czy to był idealny mecz w Pana wykonaniu?

– Na dzisiejszy mecz wyszedłem bardzo skoncentrowany. Przede wszystkim starałem się przebijać mocne uderzenia Roddicka na drugą stronę, trzymając go jednocześnie daleko od linii końcowej. Fantastycznie funkcjonował mój return. Od samego początku pokazałem Roddickowi, że nie będzie miał ze mną łatwo. Przy jego serwisie graliśmy naprawdę długie wymiany. Przez cały ten czas starałem się trzymać jego strony bekhendowej. Często również grałem po liniach i chodziłem do siatki. Właściwie, gdy tylko miałem okazję starałem się ruszać pod siatkę, gdzie zdobywałem naprawdę dużo punktów. Bardzo poprawnie funkcjonował również mój serwis. Starałem się dzisiaj grać możliwie rotowanym podaniem, tzw. kickiem. Następnie szedłem do siatki i to Roddickowi sprawiało problemy. Potrafiłem także wykorzystać liczne szanse na przełamanie jego serwisu.

Roddick wygrał dzisiaj zaledwie 59 proc. piłek po swoim pierwszym serwisie. Czy jakoś specjalnie przygotowywał się Pan na ten element gry w jego wykonaniu?

– Taktyka Andy’ego jest dosyć prosta. Opiera on swoją grę na potężnym serwisie, a następnie szuka rozstrzygnięcia wymiany w kolejnych dwóch, trzech piłkach. Niestety dla niego mój return funkcjonował dzisiaj naprawdę bardzo dobrze. Odgrywałem mu długie piłki w środek kortu, co powodowało, że z miejsca spychałem go do defensywy, przez co musiał mocniej popracować nad wygraniem każdego punktu. Przez cały czas byłem niesamowicie skoncentrowany, dzięki czemu wychodziły mi uderzenia po liniach. Równie dobrze wychodziło mi ogrywanie jego bekhendu i akcje przy siatce. Ze swojego dzisiejszego występu jestem bardzo zadowolony.

Więcej na Eurosport.pl