Jak w Polsce wychować Federera?

35

Z pewnością też niejeden rodzic przeliczył już sobie w myślach zarobki pokonanej przez Radwańską podczas wrześniowego turnieju US Open w Nowym Jorku Marii Szarapowej i doszedł do wniosku, że to jest to: moja córka/syn będzie grać w tenisa – pisze dziennik Polska.

„W polskich domach postępowych wykształciła się kolejność taka, że najlepiej jest wychować swą pociechę na aktora, adwokata lub Fibaka”. Wierszyk mniej więcej takiej treści robił furorę w naszym kraju w drugiej połowie lat siedemdziesiątych.

O naszych dzisiejszych gwiazdach tenisa nikt na razie nie mówi do rymu. Tym niemniej ostatnie sukcesy Agnieszki Radwańskiej i debla Mariusz Fyrstenberg – Marcin Matkowski zaczynają już działać na wyobra?nię. Do fibakomanii jeszcze daleko, specjaliści mówią jednak, że zainteresowanie tenisem w Polsce wyra?nie wzrosło.

Z pewnością też niejeden rodzic przeliczył już sobie w myślach zarobki pokonanej przez Radwańską podczas wrześniowego turnieju US Open w Nowym Jorku Marii Szarapowej (razem z kontraktami reklamowymi to ok. 25 mln dol. rocznie), porównał z dochodami najlepszego tenisisty świata Rogera Federera (7,4 mln dol. z samych nagród za wygrane w tym sezonie turnieje) i doszedł do wniosku, że to jest to: moja córka/syn będzie grać w tenisa.

Na początku jest łatwo. Trzeba kupić rakietę (model dla dziecka kosztuje poniżej 100 zł), kilka piłek, strój i buty. Na takie wydatki stać dziś większość Polaków. Problemy zaczynają się jednak, jeśli nasza pociecha zaczyna traktować zabawę serio. Wtedy koszty rosną lawinowo. średnia cena za wynajęcie kortu: 30-75 zł za godzinę (zależnie od pory dnia, roku i miejsca na mapie) nie robi jeszcze wielkiego wrażenia. Tyle że poważnie myślący o tenisowej karierze 12-latek spędza na nim ok. 50 godzin miesięcznie, a 17-latek dwa razy tyle.

A trzeba jeszcze opłacić trenerów, wyjazdy na turnieje, coraz lepszy sprzęt (patrz: infografika). Czasami nawet wyjazd do renomowanej zagranicznej akademii, bo w Polsce takowych na razie nie ma. Są tylko kluby i szkółki tenisowe. W dodatku wiele z nich koncentruje działalność nie wokół sportu, ale bogatych hobbystów.

– Na początku finansowałem karierę córek z pieniędzy, które zarobiłem, pracując jako trener w Niemczech. Na długo jednak nie starczyły, więc musiał pomagać mi ojciec. W pewnym momencie sprzedawaliśmy nawet obrazy z naszego domu – przyznaje ojciec i trener Agnieszki – Robert Piotr Radwański.

Więcej w dzienniku Polska