Iga Świątek sięga coraz wyżej

107

Jak tu coś napisać jeżeli aż brakuje słów? Że zagrała pięknie, równo i cierpliwie to mało. Że była opanowana, że nie było prawie słabych punktów? Nie ma co, bo łatwo się zapętlić i przesadzić. Najlepiej jak najprościej. Iga Świątek awansowała do półfinału juniorskiego Wimbledonu. A, że po bardzo dobrym spotkaniu? Brytyjka rumuńsko-chińskiego pochodzenia Emma Raducanu nic nie mogła zdziałać, bo i przecież na tak dysponowaną Polkę niewiele by się znalazło tego dnia rywalek. Iga zaciskała pięść, a przeciwniczka rozkładała ręce z bezradności. To nie tak, że Raducanu zagrała słabo. Zupełnie nie o to chodzi. Zagrała całkiem nieźle, tylko po prostu nie na poziomie 17-latki z Warszawy. Hurraoptymistyczne nastroje tonuje trener Polki Piotr Sierzputowski. I bardzo dobrze.

Iga na turnieje jeździ wygrywać, a nie grać w tenisa. To jest fajne. Fajnie się trenuje z taką zawodniczką, która wie, po co to robi. Nie  dla samego grania, tylko po prostu dla przyjemności z wygrywania.

Przede wszystkim najbardziej cieszy bardzo dobra i pewna dyspozycja serwisowa Igi Świątek. Był to pewny punkt jej repertuaru tenisowego i to w znacznej mierze on pozwolił Idze otworzyć sobie kort i doprowadzić do zwycięstwa w tym spotkaniu.

Dzisiaj po raz pierwszy polubiłam trawę. Wyczułam każde uderzenie, Duża zasługa w tym moich trenerów. Wczoraj wiedzieli, co zrobić po moim meczu, nie czułam się zbyt pewnie na korcie i trenerka od razu powiedziała, że są nam potrzebne lepsze przygotowania. Wczoraj zrobiłyśmy bardzo dobry trening siłowy, który dzisiaj dużo mi dał. Bardzo się cieszę, że udało się zaserwować tak mocno, bo szczerze mówiąc na treningach nie mierzymy prędkości podania, więc dobrze, że tutaj jest okazja na to spojrzeć. Ja umiem serwować mocno, ale do tej pory często leciało w płot (śmiech) – mówiła po meczu szczęśliwa Iga Świątek.

Pozytywnie o możliwościach serwisowych Polki wypowiada się także jej trener, choć i w tym elemencie widzi jeszcze szerokie pole do poprawy. Podkreśla, że wiele nad tym elementem już pracowali, ale ta praca tak naprawdę nigdy się nie powinna skończyć i liczy na to, że za kilka lat będzie on wyglądał jeszcze lepiej, niż teraz.

Serwis Igi to po prostu męski tenis. Prawie 190 km/h. Jestem bardzo zadowolony z tego serwisu, nie spodziewałem się, że Iga tak szybko serwuje. Można to mierzyć oczywiście speed-checkiem w domu, ale to nigdy nie jest ta sama prędkość, która jest rzeczywiście mierzona na dużych turniejach. Robiliśmy wcześniej te pomiary, ale wychodziły jakieś śmieszne kwoty . W serwisie są jeszcze duże rezerwy. Dużo jeszcze mamy z nim pracy. Myślę, że dobry serwis to zobaczymy, ale za parę lat. Tam jest bardzo dużo do zrobienia. Wydaje mi się, że ostatnio zrobiliśmy bardzo dobrą pracę pomiędzy Rolandem Garrosem, a tutaj na Wimbledonie. To widać i mam nadzieję, że to się utrzyma do końca turnieju. Zarówno procentowo Iga trafia dużo więcej, ale też szybkość jest większa. A nad nią tak naprawdę nie pracowaliśmy, skoncentrowaliśmy się tylko nad pewnością. Iga zaserwuje I kicka i slajsa. Śmieję się, że są tylko dwie osoby, które tutaj serwują kicka. Roger Federer i Iga Świątek. I dalej będę się tego trzymał. Naprawdę jest fajny ten serwis. Dobrze jej wychodzi i jak podchodzi pewnie i robi to spokojnie to jestem bardzo zadowolony.

W piątek w walce o finał Polka stanie naprzeciwko najlepszej juniorce Chin – rozstawionej z numerem czwartym Xinyu Wang. Jak mówi Chinka: da z siebie wszystko i powalczy o zwycięstwo nie tylko dla samej siebie, ale także dla swojego kraju.

Nie gra się zbyt często w półfinale Wimbledonu. To wielki sukces dla mnie i dla mojego kraju. Bardzo dobrze się czuję na trawie. Mecz 1/4 był bardzo ciężki. Przeciwniczka zagrała dużo powyżej swoich normalnych możliwości. Ale jestem zadowolona, że to ja trzymałam mecz w garści i go kontrolowałam. Byłam agresywna no i się udało. Dziesięć lat temu rynek tenisowy w Chinach nie wyglądał za dobrze. Po sukcesach Li Na poprawia się z roku na rok. Mamy wielkie wsparcie państwa i związku. Rozwijamy się naprawdę szybko. Li to moja idolka, ale bardzo lubię też Karolinę Pliskovą. Lubię jak zachowuje się na korcie, jest taka spokojna. Jednocześnie agresywna i potrafi pięknie grać. Serwis i return to moja największa przewaga nad moimi rywalkami. Ale czasami mam problem z tym, że jestem taka wysoka. Przez to piłka nie odbija się za bardzo i nie tak, jakbym chciała. Więc muszę trzymać ją naprawdę nisko, inaczej moja gra nie wygląda już tak dobrze. Może to pozwoli uwierzyć w swoje możliwości wszystkim innym młodym zawodnikom z Chin. Że to naprawdę jest możliwe i możemy tego dokonać. Musimy zdać sobie sprawę, że jesteśmy na podobnym poziomie co europejska i światowa czołówka i potrafimy grać, jak najlepsi. Zostało nas całkiem sporo w drabince Wimbledonu, co jest niesamowite. Przyjaźnimy się, utrzymujemy bliskie relacje. Nie czujemy się samotnie. Wspieramy się.

Zapytana o Igę Świątek nie kryje respektu, ale jest pewna swoich umiejętności.

Bardzo ją lubię. To bardzo miła dziewczyna. Zawsze mówi ?Cześć?. ?Jak się masz??. Jest agresywna na korcie, ma świetny serwis. Muszę pierwsza przejąć kontrolę nad meczem. To jedyne wyjście, żeby nie być cały czas w defensywie. Postaram się dać z siebie wszystko i będę robić to, co robię zwykle. Mocno, agresywnie. To moja największa przewaga na trawie. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie.

Podobnego zdania jest trener Polki Piotr Sierzputowski.

To będzie bardzo trudny mecz. Gra z Chinką, z którą wygrała w Traralgonie w zeszłym roku, ale był to mecz trzysetowy. To były korty twarde, grały przecież przed Australian Open. Iga wygrała to starcie, ale były to straszliwe męczarnie. Dziewczyna bardzo mocno uderza, co korty trawiaste faworyzują. Ona super mocno serwuje i absolutnie nie czeka na żadną okazję. Zresztą, jak przeciwniczka z tego meczu. Ale jak widać to na Igę za wolno. Sądzę, że Chinka jest jeszcze szybsza i jeszcze mocniejsza. Pytanie, czy starczy jej powtarzalności. Dzisiaj zagrała trzysetowy pojedynek, nie było wcale łatwego zwycięstwa. Serena powiedziała niedawno, że z nią się gra na najwyższym poziomie. Podobno jest z Igą, bo wszystkie dziewczyny muszą pokazać swoje maksimum. Wychodzą na luzie i grają na sto procent. Pytanie co Chinka jutro pokaże. Ona dobrze Igę zna, zresztą też razem kiedyś trenowaliśmy, więc zobaczymy.

Co Iga pamięta z tamtego meczu w Australii? Z Chinką grałam dwa lata temu w Traralgonie w Australii i miałyśmy bardzo zacięty pojedynek, bo chyba grałyśmy wtedy około trzy godziny.

Najbardziej u Polki rzuca się w oczy niesamowita siła mentalna. Podczas, gdy jej przeciwniczki żywiołowo reagują na wydarzenia na korcie, komentują swoje nieudane zagrania, Iga na korcie jest niczym nieodkryta karta. To, jak podkreśla jej otoczenie, pozwala właściwie podejść do każdego meczu.

U Igi jest bardzo dużo pracy mentalnej. Fajne jest to, że przyjeżdża wygrywać, jeździ grać i wygrywać. Nie tylko próbować swoich sił. Z drugiej strony tam jest jeszcze bardzo dużo rzeczy do poprawienia i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości się z tym uporamy. Mecze, które tak naprawdę są wygrane, będą wygrywane do samego końca. I tutaj przypomnę półfinał Roland Garros, gdzie widać było, że jeszcze czegoś zabrakło. Uważam, że gdyby Iga zagrała wtedy od początku drugiego seta, a nie od 1:4 to mogłoby to inaczej wyglądać. To są rzeczy nad którymi pracujemy. Ale pamiętajmy, że Iga ma dopiero 17 lat i jeszcze ma dużo czasu.

Z Emmą Raducanu Iga wygrała oddając jej zaledwie jednego gema, 6:0, 6:1. Nie ma się więc co dziwić, że Brytyjka nie potrafiła znaleźć zbyt wielu pozytywów w swojej grze. Chociaż… Na koniec nawet chwilę się pośmialiśmy i z Wimbledonu wyszła jakby trochę bardziej uśmiechnięta.

Świątek wypunktowała mnie pod każdym względem. Na pewno nie grałam swojego najlepszego tenisa, to nie był szczyt moich możliwości, ale też nie zagrałam źle. Dziś Iga była po prostu lepszą zawodniczką. Czułam, że całkiem nieźle serwowałam, średnio 166 km/h, ale to nie wystarczyło. Przede wszystkim pierwsze podanie było naprawdę niezłe, zaserwowałam nawet kilka asów. Co z tego, że statystyki serwisu miałam chyba najlepsze w karierze jeżeli czułam, że po serwisie neutralizowała mój return po prostu niemożliwie dobrze. Nie mogłam przeczytać też jej podania i przez to go dosięgnąć. Generalnie bardzo szybko się przystosowałam do gry na korcie numer dwa. Szybko zaczęłam czuć kort. Bardziej mam problem z tym, jak trybuny zaczynają się nisko i na przykład moja przeciwniczka podrzuca piłkę do serwisu, a piłka zlewa mi się z twarzami widzów. Ale na turniejach wielkoszlemowych nie ma często takich sytuacji, więc te korty są dobrze zrobione. Ale to dla mnie najgorsze, jak trybuny zaczynają się dwa metry nad powierzchnią kortu i przez to piłka się zlewa z otoczeniem. Pokazała mi co muszę zrobić, żeby dotrzeć na ten poziom, na którym ona już się znajduje. W godzinę (śmiech).

Na 17-latce duże wrażenie zrobił kort numer dwa, bowiem po raz pierwszy miała okazję wystąpić na trzecim co do ważności obiekcie Wimbledonu. Z kolei Raducanu bardzo cieszyła się z tego, że miała okazję zaprezentować się szerszemu gronu rodaków.

Całkiem sporo ludzi nas dziś oglądało. Na dwójce czułam się całkiem nieźle. Wiadomo, to ?show court?, to dla mnie ważne doświadczenie na przyszłość. Mam nadzieję, że jeszcze będę miała nie jedną okazję, aby na nim zagrać. Dobrze było mieć publiczność za sobą, bardzo to doceniam. Po prostu nie mogłam dziś zbyt wiele zrobić. Za ten mecz wystawiłabym sobie mocną trójkę. Nie poszło mi jakoś strasznie źle. Działał serwis, może mój forhend był trochę rozregulowany, często nie mogłam go zmieścić w korcie. Na pewno nie czułam równowagi na korcie. Byłam cały czas w biegu, ale tak naprawdę w niedoczasie. Im dłużej trwał mecz, tym ona coraz bardziej mi go odbierała. Starałam się zachować spokój, ale to nie zawsze wychodziło i Świątek to wykorzystywała. Zagrała niesamowicie, to aż nienormalne. Z pewnością widać, że gra na poziomie seniorek. Wydaje się, jakby dla niej nic nie miało znaczenia, zawsze podchodzi do wszystkiego na spokojnie. Była już w półfinale turnieju ITF 80 tys, jest wysoka, silna fizycznie. Jest ode mnie silniejsza i fizycznie i mentalnie. Po prostu mnie zdominowała i to w każdym aspekcie gry. Mam jeszcze dwa lata, żeby znaleźć się na jej poziomie i mam nadzieję, że kiedyś do niego dojdę.

Po takim meczu może to trochę dziwić, ale zapytałem Igę co jeszcze w swoim serwisie ma do poprawy. Szczególnie, że w tak młodym wieku nadal jeszcze się rozwija, a i samo podanie na przestrzeni lat będzie przecież ewoluować.

Rezerwy są duże. Muszę popracować jeszcze nad regularnością i nad tym, żeby ten serwis codziennie funkcjonował, bo u mnie to jest tak trochę falą. Dzisiaj dobrze mi wychodziło, ale jutro się obudzę i nie wiem jak będzie. Chodzi przede wszystkim o to, żebym codziennie się czuła pewnie serwując. Generalnie z kick serwisu zawsze byłam zadowolona. Trenuję to uderzenie od dziecka. Tutaj ten kick nie jest tak efektowny, jak na Rolandzie Garrosie.

Świątek opisuje też, jak ważna dla niej jest współpraca z trenerem Piotrem Sierzputowskim i trenerką przygotowania fizycznego Jolantą Rusin-Krzepotą. Najważniejsi ludzie w „Team Świątek” są też po prostu jej przyjaciółmi. To także wielka siła, bo wiemy, że spokój poza kortem przenosi się później na dyspozycję na nim samym.

Z trenerem mamy duży dystans do siebie, przyjazne charaktery, lubimy się śmiać. W moim przypadku różnica wieku nie ma do końca znaczenia, bo z trenerką też się dobrze dogaduję. Najważniejsze jest żeby zachować granicę i jej nie przekraczać. Czuję respekt do moich trenerów, ale mamy super relacje. To właściwie idealna sytuacja.

Ciekawie Polka wypowiada się także o mediach społecznościowych. Mimo, że wiele osób śledzi poczynania młodej tenisistki czy to na Instagramie, czy na Facebooku to dla niej nie jest to aż tak ważne. I bardzo dobrze, wszak jedyne o czym myśli to jak najlepsza gra w tenisa.

Nie przywiązuje do nich dużej wagi, ale myślę, że powinnam zacząć ze względu, że wszyscy teraz z nich korzystają i dla sponsorów to jest bardzo ważne. To jest dziwne, bo teraz wszyscy mają obsesję na punkcie mediów społecznościowych. Ja podchodzę do tego z dystansem. I to raczej tata mi przypomina po sto razy: ?Wstaw coś na Instagram, wstaw coś na Facebooka?.

Ale żeby tata w 2018 roku musiał przypominać córce o mediach społecznościowych? No tego to się nie spodziewaliśmy! Polka już stworzyła piękną kartę swojej kariery. Na tym jednak nie poprzestaje i chce więcej i więcej. I oby ten głód wygrywania towarzyszył jej przez całą karierę. Mecz o finał juniorskiego Wimbledonu w piątek około godziny czternastej czasu polskiego.

 

Z Londynu dla TenisNET: Piotr Dąbrowski