„GK” – Rewanż z Kuzniecową

46

Niespełna godzina gry wystarczyła Agnieszce Radwańskiej, żeby zakwalifikować się do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu – pisze Gazeta Krakowska.

Agnieszka zagrała pewnie, skutecznie i efektownie. Prezentując tenis przede wszystkim mądry, techniczny. Popełniła raptem sześć niewymuszonych błędów, przy 23 Rosjanki. Nie miała ani jednego podwójnego błędu serwisowego. Pięciokrotnie Isia przełamała Anastasię, przy dwóch własnych takich stratach. Ponadto zaliczyła 60 zwycięskich piłek, wobec 40 w dorobku Pawliuczenkowej.

Nie udało się tylko Agnieszce zaliczyć asa, co Rosjanka uczyniła dwukrotnie. – Ale tym nie będę się przejmowała – powiedziała z uśmiechem nasza najlepsza tenisistka. Polka i Rosjanka wyszły wczoraj na kort nr 3 (w sąsiedztwie kortu centralnego) dopiero przed godziną 17 naszego czasu. Pierwszą piłkę zagrały o godz. 16.55, a po 63 minutach (licząc wszystkie przerwy) było po meczu. Kiedy Agnieszka i Anastasia zaczynały pojedynek, wiedziały, że w kolejnej rundzie na jedną z nich czeka inna Rosjanka, rozstawiona z numerem 8. Swietłana Kuzniecowa. Utytułowana tenisistka nie miała bowiem problemów z pokonaniem Czeszki Barbory Zahlavovej-Strycovej 6:2, 6:4.

Dlatego też kiedy Agnieszka wygrała swoją ostatnią piłkę w meczu z Pawliuczenkową, mama Marta Radwańska skonstatowała: – Znowu ta „Kuzi”! Cóż, choć ją bardzo lubimy, to niestety, trzeba będzie ją wyeliminować. A dlaczego znowu? Po prostu przed rokiem to właśnie Kuzniecowa – w 3. rundzie – zakończyła wimbledońską przygodę Agnieszki. Wróćmy jednak do potyczki z Pawliuczenkową. Zawodniczki musiały długo czekać na rozpoczęcie swojego pojedynku. Z winy deszczu, który wprawdzie pó?niej, niż to bywało w wielu poprzednich latach, ale jednak dotarł także do Wimbledonu.

Dwukrotnie nawet przerywano gry i zakrywano korty. – A kiedy skończył się pierwszy set meczu córki, znowu się gro?nie zachmurzyło. Na szczęście obeszło się na strachu, bo było tak dobrze, że wypadało skończyć mecz z marszu – zauważyła Marta Radwańska. Agnieszka z kolei, jak to ma w zwyczaju, spokojnie najpierw czekała na swój mecz, a pó?niej nie spoglądała w niebo, tylko robiła swoje na korcie. – Po co miałam się denerwować?! Przecież nie mam wpływu na pogodę. Koncentrowałam się na meczu, w którym grało mi się pó?niej bardzo fajnie. Czułam się silniejsza od Anastasi i to udowodniłam – podsumowała swój awans Agnieszka Radwańska. W pierwszym secie było 4:1, kiedy Rosjanka zdobyła dwa punkty. Ten na 4:3 po przełamaniu serwisu krakowianki. Agnieszka odpowiedziała jednak znakomicie, choć niektórzy mogli się niepokoić – w ósmym gemie Polka przegrywała już 0:30. Ale zreflektowała się i pięknie skończyła cztery kolejne piłki.

Ostatni gem był formalnością, a Pawliuczenkowa została po raz drugi w tym secie przełamana. Drugą partię rozpoczęła Agnieszka w rewelacyjnym tempie – 1:0 (po przełamaniu), 2:0 (było 15:40 i 4 wygrane piłki), 3:0 (gem do 15, drugie przełamanie). Czyżby miała wygrać seta do zera? Kto wie, kto wie, gdyby w czwartym gemie Isia nie popełniła m.in. dwóch niewymuszonych błędów. Rosjanka dorzuciła swoje skuteczne akcje i przełamała krakowiankę na 3:1. Za moment było jednak już 4:1, gdyż Polkę chyba podrażniło przegranie gema przy własnym serwisie.

I już spokojnie dograno do końca seta, a zarazem meczu. – Jestem zadowolony z pewnego zwycięstwa Agnieszki – skomentował mecz ojciec i trener córki Robert Radwański. – Momentami była to efektowna, a momentami taka zimna, ale bardzo skuteczna gra. Teraz przed Isią pojedynek z Kuzniecową. Ale ten mecz będzie dopiero w poniedziałek i to nas dodatkowo cieszy. Wreszcie będzie czas na zrelaksowanie się, nabranie świeżości. Nie obawiam się, że taka przerwa wybije Agnieszkę z rytmu. Oczywiście Swietłana Kuzniecowa będzie dla Polki dużo gro?niejszą i nieporównywalnie bardziej wymagającą rywalką od dotychczasowych. Może jednak popatrzymy na pojedynek głównie jako konfrontację czwartej (Rosjanka) z jedenastą (Agnieszka) tenisistką w rankingu WTA.

POLSKA Gazeta Krakowska