Fyrstenberg: zawsze wygrywać w taki sposób

    38

    Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski zwyciężyli w rywalizacji deblistów tegorocznego turnieju Orange Prokom Open w Sopocie. W finale rozgromili 6:1, 6:1 Argentyńczyków: Martina Garcię i Sebastiana Prieto – pisze Słowo Polskie Gazeta Wrocławska.

    W lutym przegraliście z Garcią i Prieto po zaciętym trzysetowym meczu. Dziś wygrana przyszła Wam bardzo łatwo…

    Marcin Matkowski: Tamten mecz też mogliśmy wygrać. Nie wykorzystaliśmy jednak dwóch piłek meczowych. Dziś wyszliśmy na kort maksymalnie skoncentrowani. Chcieliśmy jak najszybciej osiągnąć przewagę. Udało nam się to w pełni. Dwukrotnie na samym początku każdego seta przełamywaliśmy serwis naszych rywali i przez cały czas kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że zdeklasowaliśmy Argentyńczyków.

    Mariusz Fyrstenberg: Przyznam, że brak oporu ze strony rywali trochę nas zaskoczył. Myślę, że byli trochę stremowani atmosferą na trybunach. Poza tym Marcin zagrał dziś perfekcyjnie. Ja za to popełniłem kilka prostych błędów. Na szczęście bez konsekwencji.

    Nie było Wam trochę głupio? Przyszło Was dziś dopingować dwa tysiące ludzi, miały być emocje i piękne widowisko, a wy tak szybko wygrywacie…

    MM: Dlatego na wszelki wypadek przeprosiłem po meczu kibiców. Choć prawdę mówiąc nie widziałem, aby ktoś sprawiał wrażenie zawiedzionego (śmiech). Tak po prostu wyszło. Grało na się znakomicie i trudno w tej sytuacji oczekiwać, żebyśmy odpuszczali przy wysokim prowadzeniu i niepotrzebnie przedłużali spotkanie.

    MF: Jeśli mógłbym wybierać, to chciałbym zawsze wygrywać mecze w taki sposób, jak dziś.

    Które spotkanie w tegorocznym turnieju było dla Was najtrudniejsze?

    MM: Zdecydowanie półfinał przeciwko łukaszowi Kubotowi i Austriakowi Oliverowi Marachowi.

    Czy po tym sukcesie przestaniecie wreszcie eksperymentować z innymi partnerami?

    MF: To było przesądzone od dawna. Zamierzaliśmy się rozstać tylko na pewien czas. Po kiepskim początku sezonu chcieliśmy po prostu trochę od siebie odpocząć. Jak widać, przyniosło to efekty.

    MM: To zwycięstwo pozwoli nam patrzeć z większym optymizmem na nasze szanse w kolejnych turniejach.

    Skąd brały się słabe wyniki?

    MF: Były efektem zmęczenia. Przypomnę, że pod koniec poprzedniego roku dosłownie ganialiśmy z turnieju na turniej, bo chcieliśmy zakwalifikować się do Masters Cup. Udało się, jednak pó?niej zapłaciliśmy za to cenę. To dla nas nauczka, żeby w przyszłości lepiej konstruować sobie kalendarz startowy.

    Dokąd się teraz wybieracie?

    MF: W przyszłym tygodniu zagramy turniej Masters Series w Montrealu. Pó?niej będą Cincinnati, New Heaven i oczywiście wielkoszlemowe US Open w Nowym Jorku.

    Słowo Polskie Gazeta Wrocławska/Hubert Zdankiewicz