Fyrstenberg dla żW: Wreszcie zagram w Warszawie

28

życie Warszawy przeprowadziło wywiad z deblistą Mery Warszawa Mariuszem Fyrstenbergiem, który właśnie w parze z Marcinem Matkowskim dotarli do ćwierćfinału turnieju ATP z cyklu Masters Series w Rzymie.

W czerwcu zagracie w Warszawie, czyli w pana rodzinnym mieście. Podchodzi pan jakoś specjalnie do tego turnieju?

Mariusz Fyrstenberg: Będzie pewnie ze 100 osób z mojej rodziny, dziadek, babcia itd. (śmiech). Jeszcze nie grałem w stolicy w turnieju ATP, więc na pewno będzie to dla mnie szczególny występ. Szkoda, że nigdzie nie widziałem reklam turnieju. Oby tylko publiczność dopisała.

Chyba ucieszył się pan, że przeniesiono tę imprezę z Sopotu do stolicy?

Ale Sopot miał swój urok. Co roku na korty przychodziło sporo osób i było gdzie świętować zwycięstwa (śmiech).

Razem z Marcinem gracie już od pięciu lat. Ma pan go czasami już trochę dosyć?

Oczywiście (śmiech)! Staramy się nie spędzać razem zbyt dużo czasu po meczach. Ciągłe przebywanie ze sobą jest trochę męczące, dlatego np. mieszkamy w osobnych pokojach. Mamy bowiem zupełnie inne przyzwyczajenia. On lubi kłaść się spać o 22 i wstaje po 12 godzinach. A ja idę do łóżka dwie godziny pó?niej i wstaję o 7 – 8 rano. Gdy jesteśmy razem w pokoju, denerwujemy się nawzajem.

Pan jest z Warszawy, a Marcin ze Szczecina. To dwa zaprzyja?nione ze sobą miasta ze względu na kibiców Legii i Pogoni.

No tak, ale my zawsze sobie w tym temacie dogryzamy. On się śmieje, że w Legii grają słabi piłkarze, a ja, że Pogoni już nie ma w pierwszej lidze. I tak bez końca.

Więcej w życiu Warszawy