Strona 1 z 3

I co z Frankiem?

: 7 cze 2016, 21:23
autor: Majorka
Nie szwajcarskim. :wink: Moim wnukiem Frankiem.
Rodzice chcą go w te wakacje zacząć uczyć grać w tenisa. Do tej pory bawił się ze mną gąbkowymi piłkami i trochę chodził na zajęcia jak byli w Hiszpanii. Trochę - czyli może 10 razy.
Co lepsze?
Takie półkolonie http://www.tiebreak.pl/kalendarz/obozy- ... e-wakacje/ czy nauka indywidualna z trenerem?
To absolutnie nie ma być wstęp do jakiejś "kariery" - tylko i wyłącznie nauka fajnego sportu dla przyjemności. Ale chcą - i słusznie - żeby był uczony przez profesjonalistę.
Franek ma 7 lat - jest sprawny fizycznie i chętny.

Re: I co z Frankiem?

: 7 cze 2016, 22:02
autor: rafbat
Powiem Ci z doświadczenia, bo sam byłem trenerem na różnego rodzaju koloniach. O ile te, które prowadziłem wraz z moim kolegą, również trenerem, były przepełnione tenisem - co najmniej 4h dziennie ze zwracaniem uwagi na każdego uczestnika obozu. Jednakże, większość obozów, kolonii, czy pół-kolonii to jeden wielki pic na wodę, który ma na celu wyciągnięcie kasy od rodziców, którzy nie znają się na rzeczy i chcą na jakiś czas pozbyć się dziecka.

W tamtym roku również moi kuzyni brali udział w podobnych półkoloniach w Gdańsku. Nie nauczyli się tam kompletnie nic, a opiekunowie, którzy się nimi zajmowali, nie mieli nawet zasadniczego pojęcia na ten temat. Jeżeli dzieciak ma chociaż trochę nauczyć się podstaw gry od rzetelnej osoby to lepiej posłać go do trenera. Jeżeli natomiast tenis tego chłopca ma być kaprysem rodziców to lepiej nie marnować pieniędzy i wysłać go jednorazowo na te półkolonie dla odczepnego. Reasumując - jeśli realna nauka to trener. Jeżeli zabawa, która prawdopodobnie nie będzie miała kompletnie nic wspólnego z rzetelnym tenisem - półkolonie. :)

Re: I co z Frankiem?

: 7 cze 2016, 22:29
autor: Majorka
Dzięki. :)
Też tak mi się wydawało - że trener to lepsza opcja. Będzie pewnie Legia i indywidualne lekcje.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 07:10
autor: hokej
Przechodziłem z moim Szkodnikiem (8 lat) przez jedno i drugie. Półkolonie to raczej zabawa, duże grupy, mnóstwo innych zajęć (jeśli instruktorzy ogarnięci). Siłą rzeczy nauki tenisa (efektywnej) niewiele. Ale radocha dla dzieciaka duża, szczególnie jak nie ma oporów przed poznawaniem nowych ananasów.
Trener..., nie wiem co napisać. Ma stałego, do tego pogrywa na wczasach tenisowych z innymi, postępy niby widzę, ale problemem jest brak grupy. Indywidualnie na dłuższą metę się nie da, wkrada się nuda, nie ma dopingu do podnoszenia poziomu (nie ma się z kim porównywać) itd. Żeby coś umieć i później bawić się tenisem musiałby pograć jeszcze ze 4 lata, nie sądzę, żeby miał na to ochotę.
Plusem jest sporo ogólnorozwojówki (ja cisnę) co przydaje się w innych dziedzinach, tenisowo to jest droga donikąd.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 08:14
autor: RoTTeN
Tak patrząc na moją córkę, to stwierdzam, że dla młodszych dzieci zajęcia indywidualne są po prostu nudne. Taki dzieciak potrzebuje grupy rówieśników by z nimi rywalizować bądź współpracować. Tak więc może nie kolonie, nie indywidualnie, tylko grupowe zajęcia z trenerem na początek. A jak Franek złapie bakcyla to można zacząć wprowadzać dodatkowe indywidualne lekcje.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 09:33
autor: keicam
hokej pisze:Przechodziłem z moim Szkodnikiem (8 lat) przez jedno i drugie. Półkolonie to raczej zabawa, duże grupy, mnóstwo innych zajęć (jeśli instruktorzy ogarnięci). Siłą rzeczy nauki tenisa (efektywnej) niewiele. Ale radocha dla dzieciaka duża, szczególnie jak nie ma oporów przed poznawaniem nowych ananasów.
Trener..., nie wiem co napisać. Ma stałego, do tego pogrywa na wczasach tenisowych z innymi, postępy niby widzę, ale problemem jest brak grupy. Indywidualnie na dłuższą metę się nie da, wkrada się nuda, nie ma dopingu do podnoszenia poziomu (nie ma się z kim porównywać) itd. Żeby coś umieć i później bawić się tenisem musiałby pograć jeszcze ze 4 lata, nie sądzę, żeby miał na to ochotę.
Plusem jest sporo ogólnorozwojówki (ja cisnę) co przydaje się w innych dziedzinach, tenisowo to jest droga donikąd.
Mam nieco inne spostrzeżenia. Najpierw pedantyczny trener, plus ojciec do zabawy.
Trening ma polegać na zakodowaniu podstaw techniki, ustawiania się do każdego uderzenia, powrotu do "zasadniczej" po, odpowiednich uchwytów (fh, bh), poruszania się itp. Do tego aby nie było nudno nagroda, czyli rywalizacja z rodzicem na małe kara. Np 1h trening, 0,5 h "wojny" z ojcem. Dziecko uczy się kontroli siły uderzeń, oraz kombinuje jak tu przechytrzyć rodzica, uczy się też liczyć i szanować punkty. W momencie kiedy te podstawy mamy już "obcykane" szukamy turniejów dla najmłodszych, granych na mini boiskach. Jest tego coraz więcej. Tutaj możemy konfrontować postępy pupila na tle równolatków. Poza tym rozmawiamy z innymi rodzicami. Porównujemy różne kluby, sprawdzamy z kim dziecko lubi odbijać, jak wygląda podejście trenerów. Po przeanalizowaniu "oferty" możemy zapisać dziecko do klubu gdzie trafi do grupy o odpowiednim zaawansowaniu i intensywności treningów. Wg mnie 4-5 dzieci z trenerem ma co robić na korcie. Musicie pamiętać że zajęcia w grupach nie uczą wystarczająco (korygują) techniki. Nadal pozostawiłbym trenera raz w tygodniu tak aby korygować podpatrzone u innych pomysły i "świrowanie" z tatusiem jako formę doskonalenia taktyki. Dodałbym jak najszybciej szkołę podstawową z rozszerzonym WF-em lub kierunkowym sportem niekoniecznie związanym z tenisem. Może to być gimnastyka, koszykówka itp. Na moim małolacie taki model sprawdził się idealnie. Mogę spokojnie powiedzieć że jest wyróżniającym się pod względem techniki dzieciakiem który osiąga dużo większe rezultaty niż wynikałoby to z ilości godzin spędzonych na korcie. Systematycznie ogrywa kolegów trenujących codziennie indywidualnie mając w tygodniu po dwa zajęcia grupowe i indywidualne. Właśnie przesunięto go w klupie do najintensywniej trenującej grupy 18+ (wiek 13,5 roku :)) gdzie jest gdzieś w połowie stawki.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 10:08
autor: widget
Moje spostrzeżenia jak na razie (sam szukam jakiegoś patentu na przyszłość):

Mój dzieciak właśnie będzie miał w sobotę 7 lat. Jego babcia cisnęła mnie żebym go zapisał na tenisa, więc chodził 2 lata temu i chodził rok temu z grupą dzieciaków do "profesjonalnego" warszawskiego klubu. W jego przypadku to nie miało sensu, był za energiczny na stanie non stop w kolejce do odbicia dwóch piłek. To może byłoby dobre dla dzieciaków, które umieją stać po 10 minut w miejscu, ale nie dla niego.
Po dojściu do wniosku, że sam jestem w stanie w 1h odbić z nim tyle piłek ile on tam odbije w 2-3 miesiące wypisałem go z tych zajęć i posłałem na Aikido (chciałem judo, ale nie jestem leniwy, a Aikido mam 3 minuty piechotą :) ) Chodzi tam, żeby się wyszaleć i mieć lepszą koordynację, nic więcej.

Tenisowo widzę tylko osobistego trenera, albo jedno, max dwójkę dzieciaków do towarzystwa.

Na półkolonie / kolonie tenisowe się nie zgodziłem. Była z jego babcią awantura rodzinna. Poszedł na 3 dni zimą i też go zabrałem. Zobaczyłem jak to wygląda i to strata czasu.

Chętnie będę śledził wątek, może ktoś ma złoty patent, ja w każdym razie jak mam wydać pieniądze, chciałbym je wydać dobrze, a nie tylko "uspokoić sumienie", że syn się uczy grać.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 10:19
autor: keicam
widget pisze:... chodził 2 lata temu i chodził rok temu z grupą dzieciaków do "profesjonalnego" warszawskiego klubu. W jego przypadku to nie miało sensu, był za energiczny na stanie non stop w kolejce do odbicia dwóch piłek. To może byłoby dobre dla dzieciaków, które umieją stać po 10 minut w miejscu, ale nie dla niego.
Fatalnie trafiłeś. :( Większość ćwiczeń w grupie np 5 osób/kort w klubie Miśka polegała np. na tym że trener po jednej stronie nagrywał dwóm dzieciakom na fh na karo równowagi, oraz naprzemiennie dwóm na bh na karo przewagi, a piąte zbierało piłki do kosza. Intensywność oczywiście mniejsza niż przy treningu indywidualnym, ale całkiem całkiem. Plusem była rywalizacja. Lepiej grany element przez jednego, oznaczał wzmożoną mobilizację wśród pozostałych w celu zniwelowania "przewagi".

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 11:01
autor: Jakuboto
Kwestia trafienia na odpowiednich organizatorów (jeśli chodzi o obóz) i trenera.
Moim zdaniem też to zależy od charakteru dziecka i potencjału jaki ma do rozwoju (czy będzie szybko łapał czy wolniej).
Mnie "zdziwiło" jak jeden trener na treningu uderzał piłką w dzieciaki stojące przy siatce, a one musiały jej uniknąć. Swoisty zbijak. Chyba nie tak to powinno wyglądać więc też warto kontrolować za co się płaci. No i na końcu tego wszystkiego kwestia finansowa do wzięcia pod uwagę też bo co innego indywidualnie a co innego w grupie, ale to coś za coś.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 11:16
autor: htb
Ja swoją pociechę wysyłam w tym roku na obóz tenisowy. Jedzie grupa dzieciaków zawodników i dzieciaków amatorów. Młody w wakacje ćwiczył indywidualnie z trenerem, od września w grupie 3 osobowej. Po tym okresie zwłaszcza zajęć w grupie postępu w zasadzie żadnego nie widzę. :( No chyba że to kwestia hebla jakiego dostaje jak się musi męczyć z ojcem, który o wszystko się czepia na korcie. :) Jestem bardzo ciekaw co będzie prezentował po 2-tyg. obozie, gdzie tenisa będzie miał w tym czasie tyle samo co na zajęciach przez 5 miesiące plus ogólnorozwojówka.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 11:21
autor: Jacek iREM
Nie bardzo mam teraz czas czytać wypowiedzi poprzedników, więc sorry jeśli się powtórzę. Mam dwie dziewczyny jedna 9 druga 16. Na przykładzie starszej powiem, że na zajęciach grupowych (a było tych grup i trenerów sporo) strasznie mnie irytuje nie zwracanie, a właściwie POZWALANIE na utrwalanie błędów technicznych.
Często argumentem jest, że to zajęcia grupowe a nie indywidualne, że od tego jest trener indywidualnie... Często też jest tak, że dzieci bogatszych lub "ważniejszych" rodziców są nietykalne i trenerzy boją się zagonić je do do roboty, więc traktuje się to często jako miłą rekreację. Znam też trenerów, którzy mają genialny dryg do maluchów, ale już gorzej ze starszymi dziećmi.
Gdybym miał możliwość wyboru (i odpowiednią gotówkę) to wybrałbym zajęcia 2 x w tygodniu, raz grupowe i raz indywidualne, ale te drugie bym obserwował i po treningach upraszał się (lub wymagał, jak kto woli) aby na bieżąco szły korekty techniki.
Jako negatywne przykłady w szkółkach podam dwa: dziewczynka trenowała 2 lata i pozwalano jej grać forhend (praworęczna) z lewą ręką dosłownie uwiązaną pionowo do tułowia, aż serce bolało, nie dało się na to patrzeć.
Drugi przykład to moja córa - ponad dwa lata na zajęciach (u dobrych trenerów!!!) i do dziś nie umie grać slajsa, bo ANI RAZU tego nie ćwiczyli. Dla mnie szok...

Ale to też pewnie wynika z faktu, że mój trener nieomal zawsze PRZERYWA trening, kiedy wkrada się jakiś błąd techniczny, lub kiedy przynajmniej chce omówić wariant danego uderzenia.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 11:28
autor: Jakuboto
Jacek iREM pisze:Na przykładzie starszej powiem, że na zajęciach grupowych (a było tych grup i trenerów sporo) strasznie mnie irytuje nie zwracanie, a właściwie POZWALANIE na utrwalanie błędów technicznych.
Drugi przykład to moja córa - ponad dwa lata na zajęciach (u dobrych trenerów!!!) i do dziś nie umie grać slajsa, bo ANI RAZU tego nie ćwiczyli. Dla mnie szok...
Bo trafić na dobrego trenera jest trudno a jest sporo takich, którzy chcą tylko zarobić i nie bardzo ich interesuje efekt końcowy.
Mój obecny trener takie dzieciaki zapędza do roboty i koryguje błędną technikę - no i jeszcze gani rodziców jak trzeba (np. powiedział im, że jak się dziecko znowu na trening spóźni to on nie będzie go trenował bo to nie ma sensu). Narzeka tylko, że jak przyjdzie taki młody grajek od kogoś innego z popsutą techniką to sporo zajmuje zanim wyprowadzi to na coś poprawnego.
Co do slajsa, to sporo kobiet ma problem z jego odgrywaniem bo nie bardzo mają z tym styczność - ale co się dziwić skoro do grania nie jest on konieczny. A to zdziwienie, że piłka odjeżdża w bok bo odbiciu od ziemi jest bezcenne.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 11:34
autor: Jacek iREM
Jakuboto pisze: Co do slajsa, to sporo kobiet ma problem z jego odgrywaniem bo nie bardzo mają z tym styczność - ale co się dziwić skoro do grania nie jest on konieczny. A to zdziwienie, że piłka odjeżdża w bok bo odbiciu od ziemi jest bezcenne.
No właśnie. Tylko jak dziewczyna z nogami po samą szyję ma odegrać oburącz krótkie piłki na bekhendzie?
Slajs to już jest przewaga dobrych dwóch metrów... O innych korzyściach nie wspomnę...

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 12:42
autor: keicam
Jacek iREM pisze:
Jakuboto pisze: Co do slajsa, to sporo kobiet ma problem z jego odgrywaniem bo nie bardzo mają z tym styczność - ale co się dziwić skoro do grania nie jest on konieczny. A to zdziwienie, że piłka odjeżdża w bok bo odbiciu od ziemi jest bezcenne.
No właśnie. Tylko jak dziewczyna z nogami po samą szyję ma odegrać oburącz krótkie piłki na bekhendzie?
Slajs to już jest przewaga dobrych dwóch metrów... O innych korzyściach nie wspomnę...
Tak to jest. Hermetyczna do niedawna grupa zawodowa dosyć jednoznacznie udowadnia że tenis to trudny sport, a postępy są uzależnione od ilości treningów indywidualnych. Nt brak slajsa w nauce nie jest czymś dziwnym. Np Hiszpanie slajsa i grę przy siatce w wielu szkółkach wprowadzają po 15 roku życia stawiając na regularność, powtarzalność i utrzymywanie wymiany bh i fh. Czy to dobrze? Nie wiem. Z jednej strony 15 w pierwszej setce. Z drugiej poza Nadalem brak potencjalnych graczy na miarę wygranej WS.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 12:46
autor: hokej
Złoty środek to, moim zdaniem, różnorodność. Czyli powiedzmy przytaczany tu już schemat godzinka w grupie plus godzinka indywidualnie (tygodniowo), do tego ogólnorozwojówka (najlepiej w jakieś szkole walki, judo, teakwondo itd.), plus od czasu do czasu półkolonie czy obóz.

Tematu przygotowania trenerów nie będę drążył, bo jak w każdej dziedzinie są różni. Tematu rodziców również, chociaż oni są większym zagrożeniem dla dzieciaka niż fatalni trenerzy.

Mój sobie "packował" na początku, a zajęcia były głównie ciągiem zabaw - wspomniane strzelanie piłkami (bieg tylko w korytarzu deblowym), tenisohokej, zbieranie piłek po kopercie na czas itd. Nie chowam mistrza, wątpię czy będzie w ogóle chciał grać, chodziło raczej o wspólną zabawę, wyrobienie nawyków odpowiedzialności i wyrobienie koordynacji (jest duży). Na korcie przez kilka lat niewiele się działo (niby), ale poszedł na teakwondo (instynkt stadny ze szkoły), a tam jednym z elementów walki dla dzieciaków jest okładanie się gąbczastymi makaronami. Po 3 treningach pojechał na jakieś zawody (dla towarzystwa). Jako jedyny z kilkuset dzieciaków pracował na nogach w trakcie takiej walki, zdobył 2 miejsce. Ja byłem w szoku, nagle okazało się, że tenis się do czegoś przydaje. ;-)

Do kompletu potrzebny jest jeszcze basen - dla bezpieczeństwa i ogólnego wzmocnienia.

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 12:53
autor: keicam
hokej pisze:Do kompletu potrzebny jest jeszcze basen - dla bezpieczeństwa i ogólnego wzmocnienia.
Najlepsza kombinacja jeśli chodzi o ogólnorozwojówkę do tenisa to szkoła koszykarska. Zdecydowanie porównywalne poruszanie się w płaszczyznach bocznych. Basen absolutnie :::gd::: również ze względów bezpieczeństwa. Jak Wam latorośl w wieku 16-17 lat pojedzie na biwak nad jezioro to żeby sobie jakby co poradziła. Do tej pory Polska w Unii uchodzi za kraj topielców. ;(

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 12:59
autor: Majorka
Franek też chodzi na teakwondo w szkole, chodzi też do szkółki Legii na piłkę nożną.
Zobaczymy jaki będzie wybór Rodziców - ja w odróżnieniu od babci Widgeta- nie będę się wtrącać. :wink: Pokażę im tę dyskusję, niech przeczytają wszystkie za - i przeciw.
Wdzięczna jestem Gary'emu, że niezależnie od dyskusji teoretycznej - podesłał mi kilka sprawdzonych nazwisk. :D

Re: I co z Frankiem?

: 8 cze 2016, 13:55
autor: Gary
Moją przygodę z tenisem zacząłem w szkółce prowadzonej przez nauczyciela WF w mojej podstawówce. Nieskazitelność i bajeczność mojej techniki jest powszechnie znana na tym forum i wywodzi się właśnie z tamtych czasów. :D

Szkółki są dobre jako uzupełnienie do zajęć indywidualnych oraz ewentualnie w przypadku zajęć dla maluchów, na których praktycznie się nie gra (dzieci lat 4-6), tylko bawi na korcie i skupia na poruszaniu się, obeznaniu z rakietą i piłkami.

Re: I co z Frankiem?

: 9 cze 2016, 23:16
autor: Pio
To ja się wypowiem jako trener. Gdybym miał zadecydować jak w miarę rozsądnie nauczyć dziecko grać w tenisa to zapisałbym go do szkółki tenisowej, gdzie dwa razy w tygodniu grałby w grupie max 4 osobowej. A raz w tygodniu lekcja indywidualna z trenerem. Ważne jest to, aby wszystkie te zajęcia prowadził ten sam trener.
Jeżeli rodzice nie maja czasu i środków to 1x szkółka i 1xlekcja indyw. Jeśli to nadal przerasta ich możliwości to 1x lekcja indyw. A jeśli to za dużo to niech dadzą sobie spokój.

Re: I co z Frankiem?

: 9 cze 2016, 23:23
autor: Gary
Pio pisze:Ważne jest to, aby wszystkie te zajęcia prowadził ten sam trener.
Dobrze, że o tym napisałeś - na DeSkach był zawodnik, który od każdego uderzenia miał innego trenera - wymysł tatusia. Efekt był taki, że chłopak nic nie osiągnął, choć podobno mógł.