Kochani - nie mogę się oprzeć wrażeniu, że uprawiacie sztukę dla sztuki. Rozumiem szlachetne podejście Panów typu "znajdźmy mądre wytłumaczenie, w końcu to kobiety", ale prawda jest prosta i brutalna - nieprofesjonalne prowadzenie się. Dowód - Ivanovic. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu można było o niej wszystko powiedzieć, tylko nie to, że szczupła. Nowy sztab szkoleniowy zmienił to diametralnie. Od razu zaznaczam - nie oceniam urody, tylko zbędne kilogramy na korcie. Zbędne, a więc nie wynikające z masy mięśniowej. Serena jest tu złym przykładem, bo u niej ta masa, pewnie spora, jest raczej efektem budowy i w olbrzymiej większości pracuje na dynamikę. U innych Pań z tej kategorii wagowej jest z tym akurat odwrotnie.
Trening, nawet codzienny i intensywny nic nie da w tej kwestii bez odpowiedniego reżimu żywieniowego. Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia ze sportem na jakimś poziomie zawodniczym to potwierdzi. W szczytowym okresie mojego pływania, na kolację byłem w stanie zjeść 16 (słownie: szesnaście) kromek chleba z pastą jajeczną z 10 jajek. I dalej się rozglądałem, co tu wrzucić na ruszt. Bez problemu utrzymywałem wtedy wagę 60-63kg przy wzroście 180cm (mówimy o starożytności). Po prostu jak napisał Koza bilans energetyczny był albo zerowy, albo ujemny.
Moim zdaniem problemem u zawodniczek grających w tenisa jest podejście do tego sportu. Naprawdę nieliczne czynią to w sposób profesjonalny, poczynając od sztabu szkoleniowego, dietetyka, psychologa sportu czy sparingpartnera, a skończywszy na planowaniu kariery. Znajomi obracający się w tzw. środowisku wielokrotnie opowiadali mi o kryteriach wyboru szkoleniowca, czy imprez, w których się startuje, wierzcie mi, daleko odbiegających od kanonu. Trochę światła na ten temat rzucił T. Iwański przy okazji historii z zatrudnieniem przez siostry Radwańskie trenera z Bałkanów, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Trudne do uwierzenia, ale są zawodniczki w top50, dla których to, z kim przyjdą na players party[*] i jak to odbiorą koleżanki jest ważniejsze, niż sam turniej.
Kolejnym dowodem pośrednim na powyższą tezę są powtarzane do znudzenia tezy o słabości fizycznej zawodniczek i niemożności walki z tymi, które dynamikę mają od małego lub posiadły w ramach treningu. Proponuję mały eksperyment - przyłóżcie rękę poniżej prawego obojczyka i wykonajcie parę ruchów forehandowych (oczywista prawą ręką
). Czuć jakie mięśnie pracują? I teraz skonfrontujcie to z zawodniczkami typu AR, tylko litości - bez żadnych podtekstów seksistowskich. Skóra i kości. Wniosek amatora tenisowego, ale podparty niezłym przygotowaniem w innym sporcie - Agnieszka czy Karolina fantastycznie przygotowały się do sezonu wydolnościowo, ale przed nimi olbrzymia praca związana z układem mięśniowym. I wcale nie muszą wyglądać jak kulturystki. Nie mając dżwigni Szarapowej muszą zainwestować w body building[*][*], inaczej powyżej pewnego poziomu nie wskoczą.
[*]impreza przed turniejem
[*][*]kształtowanie ciała