Widzę, że tylko ja tu się hazarduję - nikogo więcej nie boli łokieć?
Dochodzę do wniosku, że gra na "pewniaki" jest najlepszą strategią, choć oczywiście nigdy pewności wygranej nie ma, nigdy. Przez pewniaki rozumiem spotkania, gdzie "pewniak" jest z kursem 1,2-1,3 (tak przynajmniej bukmacherzy stawiają w STS), ale i takie spotkania trzeba wybierać z dużą ostrożnością (bo skubance często przesadzają). I wybierając takie 3-4 mecze otrzymujemy kurs łączny w zakresie 2-3, co oznacza stopę zysku 100-200%! To przecież super biznes, gdzie znaleźć inny taki interes? W dopalaczach?
Może ktoś by jednak się pokusił o ocenę mojej taktyki albo wniósł coś do teorii? W tym hazardzie przecież pomagać sobie nic nie kosztuje, moja wygrana nie zależy od twojej
Tyle teorii, wracamy do praktyki. Luźna ręką obstawiłem aż 5 "pewniaków", w tym 2 mecze w kwalifikacjach US Open! Zagrałem też niezbyt patriotycznie, bo przeciw Magdzie Linette, która jak się okazało bardzo dzielnie starała się mi zaszkodzić!
Wygrana byłaby jeszcze większa, ale znowu jeden krecz (Benneteau) i kurs zamiast 4 ostał się jeno 3,1 co i tak jest przecież świetnym współczynnikiem.