Kurczaki, z taką mizerią załapałem się na pudło, to trzeba mieć więcej szczęścia niż rozumu
.
Nie byłoby jednak tego wszystkiego, gdyby nie przewidujący wszystko Profesor hohvar, który przeprowadził nas z mokrego w suche i tym samym uratował przed przegrzaniem. Boję się myśleć co by było, gdyby nie padało i gralibyśmy w 35 stopniach na kilku dostępnych kortach...Ale hohvar pomyślał o tym wcześniej, załatwił pogodę i było super
.
Co do samej gry...ech, szkoda gadać. Mało gram, to i słabo gram. Brak czucia kortu, brak tajmingu, strach przed mocniejszym uderzeniem. W pierwszych dwóch meczach próbowałem jeszcze zagrać sensownie, ale po dotkliwych porażkach zdecydowałem się na grę bezsensowną, czyli turniejową
. No i jakimś cudem wyrzeźbiłem wszystko do końca
. Zadowolony jestem zwłaszcza z wygranej z Darkiem, przegrywałem już 5:8 w drugim ST, ale krótkie uzewnętrznienie emocji pomogło
.
Przy w miarę spokojnych kolegach musiałem trochę dodać kolorytu, żeby było wiadomo, że gra toczy się o coś
. Poleciały może ze dwie kury i raz rzuciłem rakietą w kontrolowany sposób na siatkę, żeby nic jej się nie stało
. A i tak najlepiej grałem, jak byłem spokojny i wyciszony, Ach, ta przewrotność ludzkiej natury
.
Gratulacje dla zwycięzców, gratulacje dla pokonanych, dzięki panowie za kolejne fajne kilka tenisowych godzin
.
Największe pochwały należą się RoTTeNowi, który dokonał niemożliwego i wygrał z Tomem
. Tego nie dokonał chyba nikt w dotychczasowej historii Kłobuków. Brawo Rycerzu, tak się pisze historię !!!
Polubiłem czerwone badziewie...