RoTTeN vs Driver
: 21 gru 2013, 10:56
Stało się. Mój tenisowy kompan, mentor i sparingpatner zarejestrował się na forum. Z tej okazji zakładam w dziale "Rozgrywki forumowiczów" osobny wątek dla naszych zmagań.
--------------------------------------------------------------------------------------- Nie ukrywam, że bardzo chciałem wygrać. W końcu to ostatni w tym roku sparing i ostatnia gra przed Kłobuk Cupem! Jednak Driver wyszedł na mecz z podobnym postanowieniem. Grał pewnie i mocno. Jego styl można by nazwać "rozważną ofensywą".
Ja grałem jakoś tak chimerycznie. Wydawało mi się, że piłki mają zdecydowanie zbyt niski kozioł i są jakby bardziej kamieniste. Syndrom baletnicy... Chciałem, tak jak ostatnio, trzymać piłkę w korcie, przedłużać wymiany, lecz nie umiałem. Teraz sobie myślę, że nie dość nisko schodziłem na nogach, a jeśli chodzi o bekhend to zdaje się, że zapominałem zmieniać chwyt. Gdy grałem slajsem to nie przeszkadzało, lecz teraz gdy próbuję liftować, zmiana chwytu jest konieczna.
Driver pięknie pracował forhendem. Karał prawie każde krótsze zagranie, sprawnie obiegał bekhend no i całkiem nieźle serwował. Wyglądało to tak, że on swoje gemy serwisowe wygrywał gładziutko (często wręcz na sucho), a ja się męczyłem niemiłosiernie. Przełamanie było kwestią czasu i nastąpiło w moim drugim gemie serwisowym. Nie było widoków na re-break*.
Przy 3:4 stał się cud i przełamałem! Potem wygrałem serwis i set, w którym byłem tłem dla Drivera nagle zaczął wymykać mu się z rąk. Do tego na początku 10. gema otrzymałem dwa pezenty - podwójne błędy serwisowe. "Już był w ogródku, już witał się z gąską..." - kolejne 4 piłki przegrałem. Potem przy 6:5 udało mi się przeprowadzić dwie ofensywne akcje i znowu byłem 2 piłki od seta. I znowu przegrałem 4 piłki z rzędu. O tie-breaku nie będę wspominał, bo szkoda słów.
Przebieg 2. seta jakoś nie bardzo mogę sobie przypomnieć. Chyba wyciągałem z 3:5, ale głowy bym nie dał. To pewnie przez to, że się zasapałem. Klapanie stopy powoli ustępuje i mogę poruszać się coraz szybciej, co skrzętnie wykorzystywałem dużo biegając i pracując w obronie. Jadnakowoż moja wątła kondycja nie pozwala na tego typu grę przez cały mecz. Znowu dobrnęliśmy do tie-breaka, w którym prowadziłem już 5:2. Ostatecznie, po niezłej nerwówce, domknąłem seta rzutem na taśmę (7:5).
Set rozstrzygający to koncert gry Drivera. Stawiałem opór, serwowałem nie byle gdzie, ale zacząłem celować na bekhend, poprawiłem return, który wcześniej nie istniał - wszystko na nic. Driver i tak robił co chciał. Mecz zakończył ślicznym odwrotnym forhendem po krosie.
RoTTeN vs Driver - 1:2 ((2)6:7 7:6(5) 2:6)
*re-break - odłamanie; przełamanie serwisu rywala po uprzedniej stracie swojego podania
--------------------------------------------------------------------------------------- Nie ukrywam, że bardzo chciałem wygrać. W końcu to ostatni w tym roku sparing i ostatnia gra przed Kłobuk Cupem! Jednak Driver wyszedł na mecz z podobnym postanowieniem. Grał pewnie i mocno. Jego styl można by nazwać "rozważną ofensywą".
Ja grałem jakoś tak chimerycznie. Wydawało mi się, że piłki mają zdecydowanie zbyt niski kozioł i są jakby bardziej kamieniste. Syndrom baletnicy... Chciałem, tak jak ostatnio, trzymać piłkę w korcie, przedłużać wymiany, lecz nie umiałem. Teraz sobie myślę, że nie dość nisko schodziłem na nogach, a jeśli chodzi o bekhend to zdaje się, że zapominałem zmieniać chwyt. Gdy grałem slajsem to nie przeszkadzało, lecz teraz gdy próbuję liftować, zmiana chwytu jest konieczna.
Driver pięknie pracował forhendem. Karał prawie każde krótsze zagranie, sprawnie obiegał bekhend no i całkiem nieźle serwował. Wyglądało to tak, że on swoje gemy serwisowe wygrywał gładziutko (często wręcz na sucho), a ja się męczyłem niemiłosiernie. Przełamanie było kwestią czasu i nastąpiło w moim drugim gemie serwisowym. Nie było widoków na re-break*.
Przy 3:4 stał się cud i przełamałem! Potem wygrałem serwis i set, w którym byłem tłem dla Drivera nagle zaczął wymykać mu się z rąk. Do tego na początku 10. gema otrzymałem dwa pezenty - podwójne błędy serwisowe. "Już był w ogródku, już witał się z gąską..." - kolejne 4 piłki przegrałem. Potem przy 6:5 udało mi się przeprowadzić dwie ofensywne akcje i znowu byłem 2 piłki od seta. I znowu przegrałem 4 piłki z rzędu. O tie-breaku nie będę wspominał, bo szkoda słów.
Przebieg 2. seta jakoś nie bardzo mogę sobie przypomnieć. Chyba wyciągałem z 3:5, ale głowy bym nie dał. To pewnie przez to, że się zasapałem. Klapanie stopy powoli ustępuje i mogę poruszać się coraz szybciej, co skrzętnie wykorzystywałem dużo biegając i pracując w obronie. Jadnakowoż moja wątła kondycja nie pozwala na tego typu grę przez cały mecz. Znowu dobrnęliśmy do tie-breaka, w którym prowadziłem już 5:2. Ostatecznie, po niezłej nerwówce, domknąłem seta rzutem na taśmę (7:5).
Set rozstrzygający to koncert gry Drivera. Stawiałem opór, serwowałem nie byle gdzie, ale zacząłem celować na bekhend, poprawiłem return, który wcześniej nie istniał - wszystko na nic. Driver i tak robił co chciał. Mecz zakończył ślicznym odwrotnym forhendem po krosie.
RoTTeN vs Driver - 1:2 ((2)6:7 7:6(5) 2:6)
*re-break - odłamanie; przełamanie serwisu rywala po uprzedniej stracie swojego podania