Nawierzchnia mnie zaskoczyła
. Był to beton pomalowany czymś tam, piszą właściciele, że to się nazywa Deco Tour. Cokolwiek to znaczy, dla mnie oznaczało to kompletną zmianę odbicia: niski kozioł, płaskie odejście piłki, przyspieszenie po kontakcie z kortem. To wszystko sprawiało, że kompletnie nie miałem timingu. Po mojej stronie rządziła rama, za to wyczes był jak ryba w pobliskim jeziorze. Nawet przyznał potem, że ta nawierzchnia bardzo przypomina jego "rodzinny" parkiet.
Z jednym z moich ulubionych sparingpartnerów wymiany nigdy nie są specjalnie syte, obaj nie przesadzamy z regularnością i nie bijemy rekordów w liczbie odbić
. Za to chcemy efektownie skończyć, co wczoraj wychodziło zwłaszcza koledze
. Tylko jego słynnej, by nie rzec legendarnej niefrasobliwości zawdzięczam ugranego seta
.
Patrząc na moją grę, nawet mu się specjalnie nie dziwię, że nie chce się na razie umawiać na rewanż
.