Wielkie gratki dla Jacka za organizację i wybór obiektu. Ewie podziękowania za sernik i za to że przypilnowała jego pozostałości dla mnie i dla Lecha67 przed pazernością Vivida.
Los mnie połączył w drabince właśnie z tym pasibrzuchem i namawiał mnie bardzo żebym coś zrobił żeby nie musiał w następnej rundzie grać z Daroosem, ale ja też nie chciałem dać sobie szansy. A niech ma za karę.
W pocieszce wreszcie ktoś w prawie moim wieku, Lechu67, pograliśmy bardzo fajnie, pogadaliśmy, rywal dużo lepiej ode mnie grał z głębi, nie miałem na to odpowiedzi. Ale pewna sierotka dolosowała mi go do pary deblowej.
Ja leworęczny, on krył prawą, gra na dwa FH musiała dać spory handicap i dała. Do tego kolega opracował skuteczną strategię i doczłapaliśmy się do finału!
Skorzystaliśmy jeszcze z radarku ale ten coś źle działał, albo mierzył w milach, albo ewidentnie nie miał "dnia konia".
Chyba najwięcej wycisnął Szuma - trafione 143km/h (nietrafione widziałem 154km/h). Lechu67 jak zaczaił zasadę do dociągnął 137km/h, nie wiem ile basic (ten walił długo w milach i miał się już załamać, ale poszedłem mu to przełączyłem). Widget też obracał się około 130km/h, mnie się udało na samym początku w próbach z Lechem dojść do 136km/h trafiony. To pewnie przez to gęste powietrze.