To nie kwestia skuteczności a raczej powielania tych samych błędów przez organ.
Rozmawiać można rozpatrując różne aspekty. Podam Ci inny "myk". A niby jak możesz wskazać osobę, która prowadziła pojazd (jeżeli tak jest stawiane pytanie)? Nawet jak wiesz komu udostępniasz to nie wiesz czy nie udostępnił go komuś innemu. Wskazanie osoby, która nie była faktycznie kierowcą, też podlega pod paragraf (wcześniej w tym wątku to obszernie wyjaśniałem).
Są pewne ogólne mechanizmy i założenia, ale każdy przypadek jest i tak indywidualny, trzeba go przeanalizować i zidentyfikować słabe punkty czy błędy w działaniu organu, a potem wypunktować.
U mojej koleżanki był taki przypadek, że jechała autem firmowym, zrobiło jej fotkę twarzy i dokumenty przyszły na firmę (auto firmowe), ale z wezwaniem na nią do stawienia się. W pierwszej chwili WOW! Ale jak?
Poszła, i co się okazało? Panowie byli tak bystrzy, że znaleźli imiona i nazwiska kilku kobiet (pracowników) na stronie firmy, potem poszperali po portalach społecznościowych i sobie twarzowe dopasowali ... No nie było zmiłuj.
Jedyne co to ją pouczyłem jak ma uzyskać niższy mandat w widełkach, bo zaproponowali ten wyższy w wezwaniu.
Choć (Uwaga! - seksizm!
) przy jej warunkach i tak by sobie dała radę.
Trzeba też pamiętać, że druga strona nie musi mieć racji i często popełnia kardynalne błędy.
Jedna ze spraw jaką się zajmowałem polegała na tym, że po wymianie korespondencji w toku postępowania wyjaśniającego "bystry" komendant Straży Gminnej był uprzejmy wnieść wniosek do sądu, a sąd nie dość, że go przyjął to jeszcze przeprowadził postępowanie ...
Nieźle się śmiałem pisząc sprzeciw. Tak komendant jak i sędzia wyszli na niezłe niemoty.
Po pierwsze, w ówczesnym porządku prawnym, Straż Gminna nie miała uprawnień oskarżyciela publicznego w tym zakresie. Nie wolno jej zatem było kierować sprawy do sądu samemu, mogła za pośrednictwem Policji.
Po drugie, sąd sam winien to stwierdzić i oddalić wniosek.
Po trzecie, wniosek stawiał zarzut odmowy wskazania, a nic takiego nie miało miejsca. Właściciel pojazdu nie odmówił wskazania, a jedynie nie wskazał, bo miał fotkę od tyłu i wnosił o okazanie takiej z twarzą. Poza oczywiście wytknięciem innych błędów formalnych. Czyli lipa kolejna co można było łatwo zweryfikować w dokumentacji, ale po co? ...
Po czwarte, skoro nawet by odmówił, to ponieważ postępowanie wyjaśniające szło korespondencyjnie, to do "odmowy" doszło w domu. A sąd ma z mocy prawa sam zbadać swoją właściwość do przeprowadzenia postępowania i albo ją stwierdzić, albo wykluczyć, kierując jednocześnie postępowanie do właściwego sądu. Dla przypomnienia - sąd właściwy to ten, pod który podlega miejsce popełnienia czynu. Gdyby odmowa miała miejsce na posterunku Straży to OK, ale nie w tym przypadku. Ten sąd nie miał prawa do prowadzenia tego postępowania.
Czyli doszło do wielokrotnego naruszenia prawa.
Nie można ślepo wierzyć Straży, Policji, Sądowi. Raczej mają rację, ale nie zawsze. Tam też są tylko ludzie, a czasem nawet idioci ...