To akurat - moim zdaniem - proste. Należy zrobić jak w tenisie stołowym. Zawodnik ma prawo w każdym secie wziąć jeden timeout i podejść do trenera na 30 sekund i pogadać. Do tego zawsze między setami ma takie prawo. Nie musi to oznaczać od razu wchodzenia trenera na kort. Trener siedzi w loży przy korcie lub schodzi do poziomu kortu, a zawodnik podchodzi do bandy i sobie gadają.Marcin_L pisze:Małe pytania techniczne do zwolenników dopuszczenia trenera na kort:
1. Jak wyobrażacie sobie tę obecność trenera na korcie w kontekście płynności gry?
2. Czy trener może wchodzić na kort celem udzielenia rady w każdej chwili, np. pomiędzy poszczególnymi piłkami, pomiędzy gemami, lub co dwa gemy, lub po secie?
3. Czy może trener powinien móc już stale siedzieć na ławeczce zawodnika podczas meczu?
Dokładnie. Aż mi się przypomniała pewna sytuacja: http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,794 ... ___j_.htmlMyślicie, że podczas ekstremalnego wysiłku, gdy wam do tego nie idzie, to tak łatwo jest wprowadzić w życie rady trenera? Zwłaszcza te bardziej skomplikowane? Bez żartów. To dlatego także wsparcie trenera podczas startu sprowadza się głównie do motywacji.
Ad. 1: Normalnie, kompletnie jej nie zaburza. W czasie gema siedzi cicho, nawet między punktami. Znaki niewerbalne dozwolone.Marcin_L pisze:Małe pytania techniczne do zwolenników dopuszczenia trenera na kort:
1. Jak wyobrażacie sobie tę obecność trenera na korcie w kontekście płynności gry?
2. Czy trener może wchodzić na kort celem udzielenia rady w każdej chwili, np. pomiędzy poszczególnymi piłkami, pomiędzy gemami, lub co dwa gemy, lub po secie?
3. Czy może trener powinien móc już stale siedzieć na ławeczce zawodnika podczas meczu?
Niestety byś się zdziwił, ale niektórzy zawodnicy tacy są ...KoniecTenisa pisze:Vivid, ale chyba nie chcesz być tenisowym bokserem, któremu trener co 3 minuty przypomina jak się nazywa?
O to to! Ostatnio mnie szlag trafiał jak po KAŻDYM przegranym punkcie ojcotrener miał już gotową tyradę dla swojego pupilka. A że źle się ustawia, a że co on robi, a że nie tak go uczą na treningach. Efekt tego taki że chłopak był zirytowany i spalony na maksa, no ale kto zwróci tatusiowi uwagę? Na pewno nie przeciwnik, bo to jemu na rękę, że ma rozbitego rywala, a ludzie postronni zazwyczaj się tylko śmieją pod nosem.Ja bym się bardziej przyjrzał sytuacji "trenerów" na turniejach dziecięcych. To co się tam odwala i brak reakcji ze strony organizatorów/sędziów to masakra. Każdy boi się zwrócić uwagę
Byłam świadkiem podobnej sytuacji podczas jednego z treningów grupy dzieci w szkółce. Ojciec co chwilę denerwował się na swojego kilkuletniego syna, który ewidentnie bardzo się tym przejmował. Prowadzący zajęcia trener niewiele mógł facetowi powiedzieć, bo przecież on płaci za lekcje i jego dzieciak ma dawać z siebie wszystko. Trener tylko po prostu mówił chłopcu, co robi źle i jak to poprawić, ojciec robił to zdecydowanie złym tonem. Tak to jest z niespełnionymi ambicjami rodziców... Chyba chciał zrobić z synka wybitnego tenisistę, a dzieciakowi aż tak dobrze nie szło. Cieszyłby się ten ojciec, że chciało mu się ruszać sprzed komputera i uprawiać sport, chociaż dla przyjemności.Pinas pisze:Ostatnio mnie szlag trafiał jak po KAŻDYM przegranym punkcie ojcotrener miał już gotową tyradę dla swojego pupilka. A że źle się ustawia, a że co on robi, a że nie tak go uczą na treningach. Efekt tego taki że chłopak był zirytowany i spalony na maksa, no ale kto zwróci tatusiowi uwagę? Na pewno nie przeciwnik, bo to jemu na rękę, że ma rozbitego rywala, a ludzie postronni zazwyczaj się tylko śmieją pod nosem.
Na DeSkach fajnie sobie z tym poradzili - po prostu osoby, które nie biorą udziału w zajęciach nie mają wstępu na kort, muszą siedzieć w recepcji (nowa hala jest z nią połączona drzwiami i można obserwować gry przez szybę). Do tego stopnia tego przestrzegają, że jak kiedyś grałem sparing z jednym z młodych zawodników i przyjechałem z Panią Trener, to nie mogła wejść na kort, żeby nie robić precedensów.Izzi pisze:Byłam świadkiem podobnej sytuacji podczas jednego z treningów grupy dzieci w szkółce. Ojciec co chwilę denerwował się na swojego kilkuletniego syna, który ewidentnie bardzo się tym przejmował. Prowadzący zajęcia trener niewiele mógł facetowi powiedzieć, bo przecież on płaci za lekcje i jego dzieciak ma dawać z siebie wszystko.