stofler pisze:Pozwolę sobie na podsumowanie turnieju. Świadomie zrobię to przed meczem finałowym singla mężczyzn bo jego wynik jest dla mnie oczywisty. Turniej bardzo mocno mnie rozczarował, z kilku powodów. Brak podstawowych tenisistów takich jak Djokovic, Murray, Wawrinka, Nishikori, Raonic (dwóch z nich obecnych tylko "duchem"), którzy przez lata trzymali najwyższy poziom, spowodował że rywalizacja stała się nudna, bez wyrazu, w której faworytem stał się z konieczności Szwajcar w podeszłym już sportowym wieku. Nadzieją był Nadal, którego jeśli miałbym wybierać wolałbym widzieć jako zwycięzcę od bufoniastego Szwajcara. Ale oczywiście Hiszpan przegrał z kontuzją.
Wypełnieniem tej szopki była cała zgraja młodych gniewnych, z wysokimi aspiracjami i nadętym ego, którym brak jednak cech zarezerwowanych dla prawdziwych mistrzów tej dyscypliny. Zadziwiająco wysoko dochodzili tzw. mistrzowie challengerów, których nazwiska pierwszy raz słyszałem - no to już było naprawdę śmieszne, po prostu.
Całość zamyka drewniany Cilic, który przy całej mojej sympatii do gościa zawsze zbierał cięgi o wielkiej czwórki, a na którym spoczywa jutro płynna nadzieja uratowania czegokolwiek.
Jednym słowem totalny upadek ATP, ubrany w piękne różowe stroje, pomyłkowo "rozdane" facetom.
I niech one zostaną takim swoistym symbolem regresu męskiego tenisa na wstępie 2018 r.
O kobietach nie będę już mówił bo przeczytanie powyższego tekstu już było dla Was niemałym wysiłkiem.
Już od dawna na tym forum nie było posta, z którym tak bardzo się nie zgadzam.
Brak, jak to ująłeś, "podstawowych tenisistów" sprawił, że nareszcie w ATP mamy jakikolwiek powiew świeżości. Widać, że możesz być jedynie kanapowym kibicem bo gdybyś grał cokolwiek albo interesował się tematem w nieco mniej powierzchowny sposób to wiedziałbyś, że o prawdziwej wielkości dzisiejszych mistrzów stanowi ich inspiracja dla tysięcy młodych (i nie tylko) tenisistów bo to właśnie oni, a nie te kilka wielkich nazwisk, stanowią o sile tenisa na świecie.
Chung może i dostał łomot od Federera ale nie skreśla to jego przyszłości w żadnym stopniu. Jego styl i sposób gry mogą być w tym momencie niewystarczające na tak wszechstronnych tenisistów jak Federer czy Wawrinka ale starczy na 90% innych i postraszenie pozostałych. Nareszcie pojawił się młody, który zrobił wynik w Szlemie i to z niełatwą drabinką, a Ty narzekasz. Pojawili się Edmund i Sandgren - nowe twarze, ewidentnie nie przystosowani do przeciążeń takiego turnieju i będący cieniami samych siebie w ostatnich meczach...
I rzeczywiście, straszny powód do wstydu, że dostali rywali w nie pełni sił. To nie jest wina "nowych", tylko oczywista konsekwencja wieloletniej gry "starych" opartej na sile fizycznej. Kiedyś musiał przyjść ten czas - przyszedł teraz. Przeciwnicy dobrze to wykorzystali i trzeba ich za to cenić, a nie umniejszać na korzyść "biednych, pokrzywdzonych Wielkich". Gdyby nie fenomen tenisa jakim jest Federer (z czym naprawdę ciężko polemizować, niezależnie od sympatii), moglibyśmy mieć dzisiaj nowego zwycięzcę Szlema. Lub - nadal - Cilica co, mimo jego wcześniejszego zwycięstwa w US Open, również byłoby niespodzianką.
Turniej Pań stał na zaskakująco dobrym poziomie - bez Azarenki czy Sereny. To też rokuje, szczególnie że na horyzoncie pojawiają się takie tenisistki jak Bencic, które chcą swoim technicznym stylem gry skruszyć twardy mur siły fizycznej i niejednokrotnie im się udaje. Może coś się ruszy do przodu, zmieni. Jak na razie Wozniacka, Kerber, czy Halep zapewniają świetne widowiska. I chwała im za to.
Więc radziłbym mieć trochę więcej szacunku do obecnego stanu rzeczy. Patrzysz na taflę jeziora zamiast zanurzyć się głębiej i zobaczyć prawdziwe piękno tego sportu. I nie jest nim ani nazwisko ani wspaniałe mecze między tymi nazwiskami, możesz mi wierzyć.
"There are many ways of getting strong, sometimes talking is the best way." Andre Agassi