Jest to 5-ty tytuł w sezonie Szwajcara, doskonale pamiętam jak przed sezonem Roger powiedział, że liczy na pięć turniejowych zwycięstw, a ja wówczas sobie myślałem "nie przesadzaj, jak zgarniesz trzy to będzie dobrze", liczyłem oczywiście na Halle i Bazyleę, był to dla mnie niemal obowiązek, że jeśli ma gdzieś wygrywać to w tych miejscowościach przede wszystkim.
Przed Szanghajem z kolei mówił, że przyjechał by zwyciężyć, a ja znowu swoje "chcieć, a zrobić to dwie różne sprawy", a ten sobie wygrał i w dodatku zaklinając rzeczywistość broniąc pięć piłek meczowych.
Co się nie wydarzy to i tak sezon w jego wykonaniu jest bardzo dobry, wręcz zaskakująco. Co ciekawe im dalej tym on jakby świeższy, bez wątpienia gra lepiej niż na USO Series, bo tam też notował dobre wyniki, ale dla mnie to oddychał rękawami, a wygrane wcale nie brały się z jego dobrej gry.
Zobaczymy co pokaże Paryż, jeśli ma zdobyć "jedynkę" to mysi uniknąć wpadki i na pewno nie może zwyciężyć Djokovic. Byłoby fajnie gdyby WTF miał dodatkowy podtekst "kto zostanie numerem jeden", obaj mieliby dodatkową motywację.
Szósty tytuł w Bazylei to zarazem szósty turniej, który wygrał co najmniej sześć razy, był już rekordzistą z pięcioma takimi turniejami, teraz dołożył jeszcze jeden.
Federer zapewnił sobie także pierwsze miejsce jeśli chodzi o liczbę wygranych meczów, ma ich 66, a Djoko ma raptem 52 i może wygrać jeszcze góra 10. Jest to niesamowity wyczyn, przecież rok temu Federer nie dobił nawet do 50, a 50 w tym roku to ma on na samym hardzie...żeby uzmysłowić ten rezultat to dodam, że 50+ to on miewał w latach 2005 (50-1) i 2006(59-2), teraz wynosi on 50-6. Należą się Szwajcarowi za to wielkie brawa, ale bura dla rywali, bo Federer z 2006, a Federer z 2014 to dwaj inni tenisiści mimo wszytko.
989 wygranych, musi zatem wygrać Paryż i WTF i zwyciężyć co najmniej jeden mecz w Pucharze Davisa by dobić do tysiąca.
Tak na poważnie to myślę, że 2-3-ech, może 4-ech wygranych mu zabraknie do tej magicznej bariery.