Oto słowo-klucz. Nie bardzo pojmuję, cóż konstruktywnego ma być w publicznej chłoście swojej świeżo upieczonej podopiecznej.McGyver pisze:Tenis Janowicza i Radwańskiej jest jakby wyjęty w Polsce spod konstruktywnej krytyki. Zaraz lecą komentarze w stylu "sam wyjdź na kort". Tomaszewski junior coś tam odważył się stwierdzić, ale zaraz został zgaszony przez Janowicza. Osobiście uważam, że konstruktywna krytyka sportowca powinna być dla niego motywująca.
Jeśli ma to wzmóc motywację i służyć budowie zaufania we wzajemnych relacjach, to jest to dość karkołomny eksperyment, jak na mój gust. Zresztą spójrz, jak gorącą dyskusję temat wywołał na amerykańskich forach, określenie "brak lojalności wobec zawodniczki" to jeden z najsłabszych zarzutów wobec Martiny.
Słuszna uwaga. Odniosłam dokładnie takie samo wrażenie.JWB pisze:Postawiłabym nawet dość odważną tezę, że Agnieszka wygrałaby mecz z Venus gdyby nie Martina.
Sam początek relacji z meczu Agnieszki i Venus.
Nie pamiętam już kto komentował to spotkanie na Eurosporcie ale pamiętam, że stwierdzili, że dawno tak spiętej Agi nie oglądali. I rzeczywiście mogło być to przyczyną przegranej. Agnieszka nie tyle była sparaliżowana rywalką co presją aby sprostać oczekiwaniom Martiny.
Ale przegrała mecz, będący absolutnie w jej zasięgu, i to ona najwięcej na tym straciła.
Obie są teraz chyba pod dużą presją: Martina chciałaby się szybko wykazać jako świetna trenerka i oczekuje spektakularnych, regularnych sukcesów. Aga na pewno nie chciałaby jej zawieść, lecz nie umie jej wskazówek wdrożyć "na żądanie" w praktykę. Błędne koło się trochę z tego robi.
Tak czy siak - po miesiącu nie ma co oczekiwać cudów. Także od siebie nawzajem. Obu będzie potrzeba dużo cierpliwości, zrozumienia i czasu.
A jak już się dotrą, to może być tylko lepiej. Do roboty, baby!