Jest wiele zawodniczek, które wygrały turniej WS. Powiesz Li wygrała 2. Ja odpowiem, że była bliska wylotu w Australii w tym roku, a w finale dostała spaloną mentalnie Cibulkovą.Tennisowy pisze:Jej kariera była bardzo przekonująca, bo zdobyła dwa tytuły wielkoszlemowe.
I dla mnie te 2 WS'y są właśnie wynikami ponad teoretyczne możliwości. Zawsze powtarzam jakość (WS), nie ilość (250/500), a co za tym idzie zawsze będę wyżej stawiał zawodniczkę, która wygrała turniej WS od takiej, która wygrywała turnieje rangi Premier.Tenisówka pisze:Jak na zawodniczkę która przecież kilka lat spędziła w pierwszej dziesiątce rankingu, wygrała dwa WS, to dość mało.
Trochę przesadzasz. "Teoretyczne możliwości", oprócz wspomnianych dwóch szlemów pozwoliły Chince osiągnąć dwa finały i jeden półfinał w AO, była także w półfinale US Open jak również wielokrotnie zaliczała ćwierćfinały WS. Oprócz tego Na Li była w finale turnieju mistrzyń, wygrała duży turniej w Cincinatti, ma także na koncie finały wielkich turniejów w Miami, Rzymie, Montrealu. Dzięki "teoretycznym możliwościom" ma korzystne bilanse z kilkoma zawodniczkami z top10, wygrała z wszystkimi liczącymi się zawodniczkami w tourze, w tym z Sereną Williams. Co prawda Na Li zawodową karierę rozpoczęła w 1999r., ale wszystkie wspomniane przeze mnie sukcesy osiągnęła na przestrzeni czterech lat-warto o tym pamiętać!El Diablo pisze: I dla mnie te 2 WS'y są właśnie wynikami ponad teoretyczne możliwości. Zawsze powtarzam jakość (WS), nie ilość (250/500), a co za tym idzie zawsze będę wyżej stawiał zawodniczkę, która wygrała turniej WS od takiej, która wygrywała turnieje rangi Premier.
Tyle tylko że nawet w turniejach WS dziwne rzeczy się zdarzają. Schiavone i Stosur chociażby...
I podkreśliłem, że w swoim najlepszym turnieju WS nie potrafiła wygrać chyba, że przeciwniczka się wyłożyła w finale.kolekcjoner pisze:Trochę przesadzasz. "Teoretyczne możliwości", oprócz wspomnianych dwóch szlemów pozwoliły Chince osiągnąć dwa finały i jeden półfinał w AO...
I podkreśliłem, że miała słabą głowę co widać było w finałach.kolekcjoner pisze:Oprócz tego Na Li była w finale turnieju mistrzyń, wygrała duży turniej w Cincinatti, ma także na koncie finały wielkich turniejów w Miami, Rzymie, Montrealu.
Co tylko wpisuje się w moją ocenę obecnego poziomu WTA.kolekcjoner pisze:Co prawda Na Li zawodową karierę rozpoczęła w 1999r., ale wszystkie wspomniane przeze mnie sukcesy osiągnęła na przestrzeni czterech lat-warto o tym pamiętać!
Raz, w 2008 roku. Wymienianie Williams w tym przypadku to pomyłka biorąc pod uwagę, że przegrała 11 razy. Każdemu zdarza się porażka.kolekcjoner pisze:...wygrała z każdą liczącą się zawodniczkom w tourze, w tym z Sereną Williams.
Żeby dojść do finału, to trzeba najpierw wygrać w ćwierćfinale i półfinale-tam też jest presja. Dziwnym trafem w 2011r. w RG potrafiła wygrać z czterema zawodniczkami z top10, w tym bez straty seta z Azarenką, Szarapową i obrończynią tytułu Schavione.El Diablo pisze:I podkreśliłem, że miała słabą głowę co widać było w finałach.
To nie jest żadna pomyłka, weź pod uwagę takie zestawienie:El Diablo pisze:Raz, w 2008 roku. Wymienianie Williams w tym przypadku to pomyłka biorąc pod uwagę, że przegrała 11 razy. Każdemu zdarza się porażka.
Toteż napisałem iż przekonywująca dla mnie była tylko w tymże turnieju, ten jeden raz.kolekcjoner pisze:Dziwnym trafem w 2011r. w RG potrafiła wygrać z czterema zawodniczkami z top10, w tym bez straty seta z Azarenką, Szarapową i obrończynią tytułu Schavione.
Co pięknie wpisuje się w mój obraz słabizny WTA skoro podajesz tak "wielkie postacie" jak Safarova, Peng, Petkovic czy Suarez Navarro.kolekcjoner pisze:To nie jest żadna pomyłka, weź pod uwagę takie zestawienie:
Serena-Kvitova 5-0
Serena-Halep 3-0
Serena-Radwanska 8-0
Serena-Errani 7-0
Serena-Bouchard 1-0
Serena-Cibulkova 4-0
Serena-Pennetta 6-0
Serena-Petkovic 4-0
Serena-Safarova 7-0
Serena-Peng 3-0
Serena-Suarez 4-0
Jak widzisz 4 zawodniczki z top7 rankingu Race nie potrafiły wygrać z Williams, i łącznie 11 na 19 możliwych z top20.
Na Li wygrała raz, ale jeden przegrała walkowerem, było kilka meczów trzy setowych i sporo tie-breaków...
W pełni się z tym zgadzam. Są takie zawodniczki, które nawet jak mają drabinkę usłaną różami do finału to nie potrafią tego wykorzystać i nigdy Szlema nie wygrają . U mnie Li Na zawsze będzie miała duży szacunek jak każda zawodniczka/zawodnik, który wygrał WS'a.wwojtek pisze:A to, jakie przeciwniczki miała w finałach Wielkiego Szlema i umiejętność wygrania dwóch z nich to już pokłosie jednej z najważniejszych zasad w sporcie: gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Każdy zawodnik, który wygrywa tytuł Wielkiego Szlema zasługuje na uznanie i szacunek, po przecież po drodze musi wygrać aż 7 spotkań, zmagając się ze swoimi słabościami, przeciwnikami, kontuzjami, pogodą...