Fed Cup: Po pierwszym dniu remis!

46

20140419_140238[1]Urszula Radwańska przegrała w drugim meczu barażowym o wejście do Grupy Światowej I. Polka uległa reprezentantce Hiszpanii Marii Teresie Torro Flor po ciekawym i pełnym zwrotów akcji trzysetowym spotkaniu 6:4, 0:6, 6:1.

 

Początek spotkania zapowiadał się dla Polek nad wyraz obiecująco, Wychodząc na kort Ula była pewna siebie zdeterminowana i gotowa na to, aby zapewnić naszemu zespołowi drugi punkt. Zmotywowana przez swoją starszą siostrę, oraz resztę polskiej ekipy krakowianka pokazała, że nawet w starciu z pierwszą rakietą Hiszpanii potrafiła się świetnie odnaleźć. Wyraźnie stremowana i czująca dużą presję oczekiwań Torro-Flor nie była w stanie przejąć inicjatywy w meczu. Z tego też skwapliwie skorzystała Radwańska. W pełni sił fizycznych i witalnych Ula grała naprawdę dobrze. Przede wszystkim jednak walczyłą o każdą piłkę, nie zniechęcała się i spokojnie, pewna swego, dążyła do zwycięstwa w gemie.

 

Jak powiedziała sama Ula nie było jej łatwo przeciwstawić się świetnie czującej się na mączce rywalce.

 

Wiadomo, że Hiszpanki wybrały nawierzchnię ceglaną, bo to na niej się najlepiej czują. I to było widać na korcie. Teraz na szczęście jestem już w pełni zdrowa, nic mi nie dolega. A trzeba pamiętać, że powróciłam na zawodowe korty dopiero w lutym. Nie startowałam przecież w Austrialian Open. Obecnie jednak czuję się naprawdę wyśmienicie i wierzę, że nareszcie karta się odwróci i pokarzę na co mnie stać. – mówiła po meczu Urszula

 

Wiem, że wszyscy liczą na Agnieszkę. Ona jest przecież liderką naszego zespołu i to ona jest dla naszych kibiców najważniejsza. Po pierwszych dwóch meczach naprawdę wynik jest jeszcze sprawą otwartą. Tenis jest taką dyscypliną, gdzie wszystko może się zdarzyć. Jeśli miałabym ocenić nasze możliwości na dziś to powiedziałabym, że nadal jest pół na pół. Co do mojej jutrzejszej rywalki, to nie grałam z nią nigdy (Grały w New Haven w 2011, Ula wygrała w dwóch setach – przyp. red.). Oglądałam tylko kilka jej gemów przeciwko Agnieszce. Hiszpanki mają swój specyficzny styl, który nigdy nie jest łatwy do rozszyfrowania. Na pewno się nie poddam i będę walczyć o każdy punkt. 

 

Kolejne gemy, wbrew bardzo zaangażowanej postawie Uli, przebiegały jednak pod kontrolą pierwszej rakiety Hiszpanii. Kompletowane przez nią po dłuższych wymianach punkty, przez zgromadzoną na Vall d’Hebron Olymic Tennis Courts publiczność były co chwilę nagradzane owacją na stojąco. Nawet Silvia Soler Espinosa, która przegrała z Agnieszką Radwańską, szybko przebrała się w reprezentacyjną bluzę i głośno wraz z tłumem zakrzykiwała „Vamos Tita!”. Żywiołowy doping kibiców podziałał na młodą tenisistkę niezwykle motywująco.

 

Zarówno kapitan Hiszpanek, jak i sama Ula stwierdziły, że najważniejszym momentem spotkania był break point przy 1:1 w setach. To był swoisty punkt kulminacyjny, który w dłuższej perspektywie zadecydował końcowym wyniku.

 

Ważny elementem było także nastawianie psychiczne Polki. Z początku pewna siebie i skoncentrowana krakowianka im bardziej mecz posuwał się do przodu, tym mogliśmy zaobserwować więcej złości i wzburzenia w zachowaniu Uli. W II secie, nie mogąc ukryć swojej złości Radwańska była blisko zniszczenia rakiety. Wtedy do akcji wkroczył Tomasz Wiktorowski. Kapitan Polski ostudził gorące emocje 23-latki i przez kilka kolejnych minut Ula toczyła wyrównany, choć nie poparty wynikiem, pojedynek. III set był bliźniaczo podobny do poprzedniej partii. Niesiona przez kibiców „Tita” nie chciała oddać i nie oddała Urszuli tego spotkania.

 

Dzisiaj po prostu nie mogłam już nic zrobić. Nawierzchnia ceglana to królestwo Hiszpanek, więc nie jestem zawiedziona porażką. 

 

Jutro do walki przystąpi Agnieszka Radwańska, która w pierwszym meczu dnia zmierzy się z Marią Teresą Torro Flor. Ula natomiast stanie naprzeciw Silvii Soler Espinosy. Jeśli te dwa spotkania nie przyniosą rozstrzygnięcia, do akcji wkroczą deblistki, Paula Kania i Alicja Rosolska.