Echa kary dla Dawidienki

38

Nie milkną echa sytuacji, w której Rosjanin Nikołaj Dawidenko został ukarany za to, że nie przykładał się do gry. „Kto nie przykłada się do gry, łamie przepisy” – twierdzi sędzia Anna Wagner w rozmowie z Dziennikiem.

Czy można ukarać tenisistę za to, że nie stara się wygrać? Coś takiego spotkało Nikołaja Dawydienkę w Sankt Petersburgu.

Oczywiście. Kodeks zachowania zawodnika przewiduje kary m.in. za przeklinanie, łamanie rakiet, ale także za niedostateczne przykładanie się do gry. Sama nałożyłam kiedyś taką karę podczas turnieju w Czechach.

Pamięta pani tę sytuację?

Doskonale. To był turniej o znacznie mniejszej puli nagród niż w Sankt Petersburgu. Dwaj dobrzy zawodnicy grali debla przeciwko 15-latkom z „dziką kartą”. Nie mieli prawa przegrać nawet gema. Ale jeden wcześnie odpadł w singlu, chociaż był rozstawiony. No i w deblu zaczął wyprawiać niestworzone rzeczy, wyrzucał piłki na aut, ewidentnie nie przykładał się do gry. Sędzia krzesełkowy był niedoświadczony, wezwano mnie i dałam zawodnikowi ostrzeżenie.

(…) Większość kibiców tenisa usłyszała o takiej karze po raz pierwszy dopiero przed tygodniem.

Rzeczywiście, to się zdarza dość rzadko. Po prostu tenisiści na ogół chcą wygrać. Inna sprawa, że czasem są tak sprytni, że trudno dostrzec złe intencje. Ale doświadczeni sędziowie to potrafią. Wiadomo, że nawet Dawydienko może przegrać z zawodnikiem spoza setki, ale chodzi o to, czy na korcie widać walkę. Czy to ten słabszy gracz ma swój dzień, czy może gwiazda się nie przykłada. Swoją drogą jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Roger Federer czy Justine Henin ulgowo potraktowali jakiś mecz. Obojętnie, z kim grają.

Dawydienko tłumaczył swoją słabszą grę nerwami.

Dawydienko nie jest juniorem młodszym, którego ni stąd ni zowąd na korcie zjadają nerwy. Każdy się trochę denerwuje podczas meczu, ale zawodnik na jego poziomie potrafi nad sobą zapanować.

Więcej w Dzienniku