„Dziennik”: Ojciec Radwańskich wszystko zaplanował

40

W czasie Australian Open gwałtownie przybyło w Polsce fanów tenisa. ćwierćfinał turnieju wielkoszlemowego z udziałem Agnieszki Radwańskiej ogłoszono historyczną sensacją – takiego sukcesu Polska nie miała od ponad ćwierć wieku. Ale nie można mówić tu o przypadku. Robert Radwański dokładnie to sobie zaplanował – pisze Dziennik.

I pomyśleć, że zawodowa kariera Agnieszki zaczęła się zaledwie 20 miesięcy temu. Dodajmy – zaczęła się równie spektakularnie. 17-letnia debiutantka z Krakowa dotarła do ćwierćfinału warszawskiego turnieju J&S Cup, pokonując po drodze samą Anastazję Myskinę, byłą mistrzynię Roland Garros, ówczesną 13. rakietę świata. Do końca sezonu Agnieszka miała na swoim koncie zwycięstwa na kilkoma innymi gwiazdami (Jeleną Dementiewą, Venus Williams) i była jedną z 60 najlepszych zawodowych tenisistek.

Prawdziwa wrzawa wokół niej wybuchła jednak na zeszłorocznym US Open. Agnieszka stanęła na drodze do obrony tytułu Marii Szarapowej – pupilce reklamodawców i niekoronowanej królowej Nowego Jorku. Kilka dni przed turniejem firma Nike urządziła na Manhattanie premierę sukienki na kort uszytej specjalnie dla Marii – czerwonej, wysadzanej kryształkami Swarovskiego. Nie przydała się Rosjance zbyt długo, bo w III rundzie 18-latka z Polski wyeliminowała faworytkę.

Amerykańscy dziennikarze wypytywali Agnieszkę, skąd się wzięła, w jakiej akademii tenisowej uczyła się grać. „Trenuję w Krakowie, z siostrą i tatą, Pomaga nam mama. Wszystko załatwiamy sami. Na turnieje je?dzimy razem. Jesteśmy jak małe rodzinne przedsiębiorstwo” – tłumaczyła ze śmiechem dziewczyna.

Radwański wymyślił sobie karierę swoich dzieci (wtedy nie wiedział jeszcze, że będą to córki), na długo zanim został ojcem. Na pierwszym zdjęciu z rakietą tenisową Agnieszka ma może siedem dni. Radwański właśnie przywiózł do domu nowo narodzoną córkę. Obie dziewczyny były skazane na tenis. „To trzecie pokolenie sportowców w naszej rodzinie. Wiadomo było, że będą grać” – mówił Dziennikowi Radwański.

Tempo, w jakim Agnieszki robiła karierę, zaskoczyła nawet tych, którzy obok dziewczyny najciężej na nią pracowali – rodziców. „Wiadomo, były marzenia, wiedzieliśmy, że jest dobra, ale kto mógł przypuszczać, że tak dobrze wypadnie w konfrontacji z czołówką” – mówił Radwański kilka miesięcy po debiucie córki. Marzyło mu się wtedy, że pewnego dnia jego córki zagrożą tenisowej potędze, Rosji. „Chciałbym, żeby Rosjanki uważały za mają pecha, jeśli w turniejowej drabince trafi im się Polka” – stwierdził.

Po ostatnim Australian Open, w którym Agnieszki wyeliminowała Swietłanę Kuzniecową i Nadię Pietrową, to marzenie chyba można uznać już za spełnione.

Więcej w Dzienniku