Dla kogo tryumf w Pucharze Davisa?

29

davisPółfinały i baraże największego międzynarodowego turnieju tenisowego mężczyzn za nami. Dla jednych udane, dla drugich niestety nie zwieńczone sukcesem. Emocje, towarzyszące każdemu zawodnikowi Pucharu Davisa jak i wszystkim oglądającym  powoli zaczęły zanikać, lecz nie na długo. 13-15 listopada oczy światowego tenisa skierują się w stronę stolicy Serbii – Belgradu. To właśnie tam rozegra się bój pomiędzy niezwykle walecznymi Serbami, a zdeterminowanymi Czechami chcącymi powtórzyć zeszłoroczny tryumf.

Rok temu, po zaciętej trzydniowej rywalizacji i końcowym wyniku 3:2, to nasi południowi sąsiedzi mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa. Z niedosytem, smutkiem i łzami w oczach na tryumfatorów patrzyli Hiszpanie, którzy starali się sięgnąć po tytuł szósty raz.  Świętowanie po praskim finale dla niektórych, zapewne nieco starszych obywateli miało szczególne znaczenie, gdyż mogli przypomnieć sobie rok 1980. Wtedy kraj zwany Czechosłowacją w składzie Ivan Lendl, Pavel Slozil, Jan Kodes i Stanislav Birner unieśli trofeum sześćdziesiątych dziewiątych rozgrywek Davis Cup, pokonując Rumunię 4:1.

Serbowie  swoją przygodę z Pucharem Davisa rozpoczęli nieco później od swoich  tegorocznych jesiennych przeciwników, mianowicie w roku 2007. Wcześniej Ci tenisiści występowali na profesjonalnych kortach w barwach Jugosławii, lecz bez większych sukcesów. Dzień, który zapisał się na kartach serbskiego, tudzież bałkańskiego tenisa to 5 grudnia 2010 roku. Viktor Troicki – dzisiaj zawieszony na 18 miesięcy za doping, a tamtego dnia bohater serbskiego narodu wygrał decydujący pojedynek z Francuzem Michaelem Llodrą 6:2, 6:2, 6:3. Wraz z piłką setową, Troicki odpalił lont, który dążył do eksplozji bomby radości. Tak też się stało – Belgrad tego dnia był stolicą szczęścia. Novak Djoković, Janko Tipsarević, Nenad Zimonjić i wyżej wspomniany Viktor Troicki ogolili się na łyso, dotrzymując tym samym obietnicy, którą złożyli przed finałem. Euforii nie było końca.

Dzielni panowie z Bałkanów na pewno będą chcieli zaprezentować się z bardzo dobrej strony i pokazać, kto na tej planecie gra najlepiej w tenisa. Będzie to dosyć trudne zadanie mając na uwadze aktualną dyspozycję zawodników obu drużyn, a także absencję jednego z tenisistów Serbii, zasilającego szeregi drużyny narodowej od kilku lat. Mowa tu o Viktorze Trockim, którego kariera z roku na rok stopniowo traci swój blask, lecz w kręgu reprezentacyjnych kolegów jeszcze się tli. Śledząc bieżące poczynania (jeszcze te przed aferą dopingową) nikt nie pomyślałby, że 27-latek zajmował jeszcze dwa lata temu 12 pozycję w światowym rankingu! Dziś, plasujący się na 71 miejscu Troicki, nie może nawet wspierać z trybun swoich kolegów z reprezentacji. Przyczyną tego zajścia jest wspomniana wyżej kara 18 miesięcy absencji na profesjonalnych kortach. Oprócz tego, iż tenisista nie może grać, to na dodatek nie mógł kibicować swojej narodowej drużynie na belgradzkiej Arenie ? ITF jak widać jest bezwzględna.

Viktora w półfinale z Kanadą zastąpił oryginalny Janko Tipsarević, którego Polacy na pewno pamiętają z zeszłorocznego turnieju w Paryżu, gdzie poprzez krecz zakończył swój pojedynek w decydującym secie przy stanie 4:1 ze wschodzącą gwiazdą polskiego tenisa – Jurkiem Janowiczem. Tego roku Serb na pewno nie może zapisać do udanych zważywszy na jego formę z poprzedniego roku, kiedy to figurował na 8. pozycji światowego rankingu! Porażka już w początkowych fazach turniejów w Monte Carlo, Madrycie, Gstaad, Montrealu czy Wimbledonu, notabene z reprezentacyjnym kolegą, którego będzie zmiennikiem, nie napawają optymizmem przed kolejnymi pojedynkami. Nie jest to też oczywiście stała forma – można by rzec, że jest tak różnorodna i niejednolita jak okulary, które zabiera ze sobą na kort. Nadzieja narodu serbskiego jednak jest podtrzymywana ostatnim kluczowym tryumfem Tipsarevicia nad Vaskiem Pospisilem podczas półfinału Pucharu Davisa z Kanadą.

Kolejnym zawodnikiem występującym w serbskich barwach jest i będzie Ilia Bozoljac, mało znany tenisowemu środowisku. Mimo iż aktualnie znajduje się dopiero w trzeciej setce rankingu ATP, to „małymi” sukcesami może się poszczycić. W  tym roku właśnie w ćwierćfinale pucharu Davisa pokonał po ponad czterech godzinach razem z Nenadem Zimonjiciem najlepszych na globie braci Bryan 6:7(5), 6:7(1), 7:5, 6:4, 13:15. Tego wyniku nie powtórzyli niestety w spotkaniu z Kanadą, przegrywając z parą Pospisil, Nestor 7:6(6), 4:6, 6:3 , 6:7(5), 8:10.  Ilija nie ma w swoim dorobku żadnych wygranych turniejów ATP World Tour ale za to w turniejach typu ATP Challenger Tour sięgnął 3 razy po tytuł najlepszego. Ostatnim jego tryumfem w tych zmaganiach była Banja Luka w roku 2008. 28-letni reprezentant jednego z byłych krajów Jugosławii zagrał też w wielkoszlemowych turniejach po udanych kwalifikacjach, między innymi na trawiastych kortach Wimbledonu w roku 2010. Wtedy to przysporzył nieco problemów w drugiej rundzie najlepszej rakiecie Szwajcarii – Rogerowi Federerowi. Bozoljac dotrzymywał kroku swojemu rywalowi doprowadzając do dwóch tie-breaków. W ostateczności jednak musiał uznać wyższość przeciwnika znajdującego się w rankingu prawie 300 pozycji wyżej.

Partner wyżej wymienionego tenisisty, niegdyś najlepszy tenisista świata w grze podwójnej – Nenad Zimonjić, pamięta jeszcze czasy kiedy walczył na kortach pod banderą Jugosławii. Pomaga i dopinguje drużynie od roku 1995. Najstarszy w drużynie tenisista osunął się już w cień gry pojedynczej lecz narodowego teamu nie ma zamiaru opuszczać. Po wygraniu półfinałowego pojedynku z podopiecznymi Martina Laurendeau, Zimonjić wraz z Tipsareviciem i Djokoviciem otrzymali nagrody za występowanie w barwach narodowych ponad 20 razy. Kiedy 14 września tego roku spotkał po drugiej stronie Daniela Nestora i jego przyjaciela Vaska Pospisila, domyślał się co go czeka. Nestora znał bowiem bardzo dobrze, gdyż występował z nim w parze niezliczoną ilość razy. W ciągu wspólnie rozegranych spotkań Ci panowie mogą pochwalić się między innymi sukcesami w Wimbledonie (2008, 2009), Roland Garros (2010), Toronto (2008), Paryżu (2009) czy Cincinnati (2009). Patrząc na niedaleką przeszłość Nenada, możemy stwierdzić iż ciągle zaskakuje. Pomimo wieku, wciąż jest na fali i z pewnością jest fundamentem serbskiej ekipy, a także solą w oku przeciwników w grze podwójnej.

Wreszcie forma Novaka Djokovicia, pozostawiająca jednak wiele do życzenia. Po pogratulowaniu Hiszpanowi Nadalowi zwycięstwa w finale US Open, coraz więcej osób zaczyna zauważać, iż to nie jest ten sam Djoković, którego oglądało się przed laty, ba! Nawet którego oglądało się na początku tego roku! Dla samego tenisisty jak i jego sztabu, aktualne wyczyny na profesjonalnych kortach stają się zagadką i próbą skierowania najlepszego tenisisty świata na właściwy tor. Być może, ostatnia sprawa z Wojciechem Fibakiem, który ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się w sztabie szkoleniowym Nolego ma na celu poprawę skuteczności i spełnienia oczekiwań tenisisty jak i jego fanów. Oczywiście, nie możemy wymagać też by 26-letni Serb był maszyną do wygrywania i bez przerwy podnosił najważniejsze trofea w tenisie, ale fakt faktem, do szczytowej formy z roku 2011 jeszcze trochę brakuje. Jednakże, pojedynki na korcie, gdy stara się o indywidualne wygrane, a starcia, które dają tryumf całej drużynie, to jak się już przekonaliśmy na przykładzie Tipsarevicia czy Troickiego – inna bajka. Pokonanie Pospisila i Raonica w półfinale, czy jeszcze wcześniej Isnera i Querrey’a nie przysporzyło większych problemów Djokerowi.

Najgroźniejszym rywalem dla rakiety nr 1 światowego tenisa będzie Tomas Berdych. Panowie znają się dość dobrze, gdyż natrafiali na siebie w różnych turniejach aż 16 razy. Miażdżącą wręcz przewagę ma w tym bilansie spotkań Serb – 14:2. Berdych jako nadzieja Czechów spróbuje przeciągnąć szalę zwycięstwa na korzyść swoją i swoich kolegów, wygrywając tym razem wszystkie finałowe mecze. Podczas zmagań w 2012 roku, Berdych mógł przynieść radość już wcześniej, lecz przegrał z Hiszpanem Ferrerem w trzech setach i tym samym dopuścił do wyrównania przez rywali. Uplasowany na 6 pozycji rankingu ATP zawodnik, nie sprawia żadnych niespodzianek i od początku tegorocznego Pucharu Davisa, nie przegrał żadnego pojedynku singlowego ani też deblowego. Dzierży prym tak jak Djoković w drużynie serbskiej, więc na to spotkanie możemy już tylko zacierać ręce.

Berdych wraz z Radkiem Stepankiem prawdopodobnie będzie chciał zagrać w grze podwójnej. W półfinale Pucharu Davisa nie dali szans parze Argentyńczyków – Berlocq, Zeballos i po trzech szybkich setach mogli cieszyć się z wygranej. Sam Berdych zauważył, iż Stepanek jest niesiony swoim ostatnim zwycięstwem w deblu na nowojorskich kortach US Open. W pojedynkach „twarzą w twarz” nie osiąga wielkich sukcesów, za to nadrabia w grze podwójnej w towarzystwie Hindusa Leadera Paesa, z którym aż pięć razy zdobył trofeum rozgrywek między innymi w Austarlian Open w roku 2012 czy Miami również tego samego roku. W połowie listopada przyjdzie mu zmierzyć się z serbską parą, w której na pewno zobaczymy Nenada Zimonjicia, człowieka, który napsuł nieco krwi Stepankowi. W roku 2007 i 2013, wraz ze swoim partnerem, Czech musiał uznać wyższość serbskiego deblisty w finałowych pojedynkach w Dubaju i Waszyngtonie. Około 13 lat temu, kiedy Zimonjić reprezentował jeszcze barwy Jugosławii, przegrał z parą Stepanek, Tabara – ten fakt jest już jednak dla Czecha urodzonego w Karwini melodią dalekiej przeszłości. Serbscy kibice będą jednak pamiętać niesportowe zachowanie tego zawodnika, który podczas ostatniego spotkania tych drużyn w geście pozdrowienia pokazał Tipsareviciowi środkowy palec.

W 2012 roku, zwycięstwo nad hiszpańskimi tenisistami świętował także Lukas Rosol, który notabene nie rozegrał żadnego pojedynku w tych trzydniowych zmaganiach. W półfinale tego samego roku też nie mogliśmy podziwiać jego umiejętności. Do udanych spotkań w reprezentacyjnych szeregach może zaliczyć tegoroczny ćwierćfinałowy pojedynek z reprezentacją Kazachstanu, gdzie dwa razy górował najpierw nad Golubevem, a w ostatnim dniu nad Korolevem. Tym ostatnim przypieczętował wejście do półfinału rozgrywek. W spotkaniu z Argentyńczykami wyszedł na kort, kiedy jego koledzy zapewnili już sobie występ w finale, wygrywając trzy pierwsze pojedynki. Tenisista z Ameryki Południowej, Horacio Zeballos w czwartym meczu, już o pietruszkę pokonał Lukasa Rosola. Występy uplasowanego na 46 pozycji zawodnika, nie napawają wprawdzie optymizmem, ale w głowie Lukasa na pewno pojawią się piękne obrazy tegorocznego tryumfu nad Kazachami.

Czwartym zawodnikiem w kadrze naszych sąsiadów jest młody dwudziestolatek znajdujący się aktualnie w ósmej dziesiątce światowego rankingu. Jiri Vesely, bo to o nim mowa, ostatni swój sukces odniósł ponad miesiąc temu, wygrywając ATP Challenger Tour w Libercu z Federico Delbonisem. W kadrze niestety, ale ciężko mu wygrać jakikolwiek mecz. Być może na korcie zamiast niego pojawi się mający nieco większą skuteczność na korcie – Jan Hajek, który dał prowadzenie swojej reprezentacji w ćwierćfinale Davis Cupa w pierwszym pojedynku z Mikhailem Kukushkinem z Kazachstanu.

Narodowa drużyna Czech, będąca aktualnie najlepszym teamem w rozgrywkach Davis Cup i ekipa Serbów znajdująca się tuż za nimi, poczuły smak wielkiej wygranej tylko raz. Nie były to jednak łatwe wygrane. Przez niezliczoną ilość lat musiały przełknąć gorycz porażki, aby móc znaleźć się na wymarzonym piedestale. Wliczając spotkania Jugosławii z Czechosłowacją, te narodowe drużyny spotkały się po obu stronach siatki aż 11 razy. Bilans przemawia nieznacznie na korzyść naszych sąsiadów, wynosi 6:5. Ostatni „słowiański bój” stoczyli ze sobą rok temu w ćwierćfinale turnieju w Pradze, w którym górą byli gospodarze. Berdych, Stepanek, Rosol i Cermak nie pozostawili złudzeń, że to właśnie oni są największymi pretendentami do wygranej w Pucharze Davisa 2012. Serbowie bez lidera zespołu – Novaka Djokovicia musieli uznać wyższość przeciwników, gratulując im wygranej 4:1. Po świętowaniu zwycięstwa, podopieczni Jaroslava Navratila natknęli się w półfinale turnieju na reprezentację Argentyny, którą pokonali 3:2 – taki sam wynik powtórzyli w wiekopomnym finale pokonując Ferrera, Almagro, Granollersa i Lopeza. Czynnikiem przemawiającym za serbską drużyną może być fakt, iż grają u siebie. Sam Djoković po meczu z Kanadą stwierdził, iż wsparcie publiczności to coś naprawdę wyjątkowego i wiele znaczy dla niego i jego kolegów.

Jak będzie wyglądało 12 spotkanie tych drużyn? Odpowiedź poznamy już w połowie listopada!