Deszcz, który odebrał nam nadzieje

148

Już przed rozpoczęciem Roland Garros mówiono o tym, że może być to turniej niespokojny. Nie mam tu na myśli terrorystów, bo ci atakują z reguły, z zaskoczenia. Z kolej deszczu w Paryżu spodziewał się każdy, kto wierzy w prognozy pogody. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jedną z największych przegranych licznych zmian w planie gier (spowodowanych właśnie deszczem) została Agnieszka Radwańska.

Kolejny Wielki Szlem to zawsze kolejne nadzieje. Wierzymy, że to właśnie tym razem uda się Agnieszce Radwańskiej sięgnąć po upragnione trofeum. Nawet teraz, kiedy gra na nielubianej przez siebie nawierzchni ziemnej, nieśmiało odliczaliśmy kolejne kroczki, które pokonywała w drodze do finału. Zatrzymała się na 4. rundzie, można powiedzieć, tradycyjnie. Wcześniej, na tym etapie rozgrywek żegnała się z Wielkim Szlemem już jedenastokrotnie. O ile mnie pamięć nie myli, zawsze przegrywała z tenisistkami, tym razem przegrała z deszczem.

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że gdyby mecz Pironkowej z Radwańską zdołano zakończyć w niedzielę, to jego zwyciężczynią zostałaby krakowianka. Z każdym gemem jej przewaga rosła i coraz szybciej wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Niestety okazało się, że tempo i tak było zbyt wolne, aby zdążyć przed opadami. Był żal, że nie udało się dokończyć, ale też radość, bo z tyłu głowa pojawiała się myśl, że tego nie da się już wypuścić z rąk. A jednak się dało…

Zawodniczki powróciły na kort około 12.30 we wtorek. Nie wiem po co. Nie ma mnie w Paryżu, ale zakładam, że jeśli na kamerze pojawiały się krople, a na trybunach pełno rozłożonych parasoli, to znaczy że padało. Jak już tyle czekały zawodniczki, to mogły doczekać chwili aż stan kortu będzie ,,dobry”, a nie ,,nie będzie tragiczny”. To troszkę tak, jakby zamówić taksówkę na przystanek autobusowy, a kiedy już wiemy, że znajduje się w pobliżu, wybrać nieoczekiwanie komunikację miejską. Bezsens.

Sam nie będę się wymądrzał, czemu gra ,,ciężkimi” piłkami na ,,ciężkim” korcie jest dla zawodniczek zbliżonych stylem gry do Radwańskiej ,,cięższa” od gry w warunkach idealnych. Mój poziom gry jest na tyle mierny, że jak padał deszcz, to się… cieszyłem. Przynajmniej zyskiwałem możliwość wytłumaczenia swoich słabych zagrań.

Może nie z radością, ale tak samo tłumaczyła się Agnieszka Radwańska. Powiedziała, że to Wielki Szlem i to niemożliwe, że na tak prestiżowym turnieju kazano jej grać w tak niewygodnych warunkach. Sama na pewno też czuje, że Pironkowa w normalnych okolicznościach przyrody zdołałaby ugrać gema, może dwa, ale nie dwanaście. Wspomniała o tym, że takie mecze to można rozgrywać na turniejach o puli nagród wynoszącej 10.000 dolarów. Ma rację. Oglądałem z wysokości trybun pojedynek Hurkacza z Ghemem w Poznaniu. Cały czas padało, a panowie jak gdyby nigdy nic grali. Na koniec nawet nikt pretensji nie miał. Ale wiadomo, żaden z nich jest przecież wiceliderem światowego rankingu.

Deszcz w Paryżu miał spać i spadł. Radwańska miała paść (bo turniejowe zwycięstwo byłoby jednak sensacją) i też padła. Różnica jest taka, że deszcz spadł za późno (ach, ciężko będzie zapomnieć o tym 6:2 3:0), a Radwańska za wcześnie.

Na koniec pocieszenie. W Londynie deszcz pada częściej, więc ludzie tam już mądrzejsi. Dachy zbudowali i z nich korzystają.