Tak, do tej chwili w końcu musiało dojść. Bo to nie jest do końca tak, że debel jest grą miłą, lekką i przyjemną. Debel bywa wojną i właśnie teraz masz największe szanse, by doświadczyć ciemnej strony takiej wojny. Teraz, gdy stoisz w pobliżu siatki, a Twój partner ma za momencik odbierać serwis. Teraz gdy zdany(a) jesteś na refleks i przytomność umysłu osoby, z którą przyszło Ci utworzyć parę deblową. Jeden minimalny błąd przy returnie i możesz stać się łatwym celem dla soczystego woleja, że o ewentualnym smeczu nie wspomnę.
httpv://www.youtube.com/watch?v=V3cKtAvglA0
Tak całkiem na marginesie – czy jakiekolwiek dziewczęta czytają moje wypociny? Dajcie znać, bo może ja niepotrzebnie męczę się, by mój przekaz uczynić możliwie jak najbardziej koedukacyjnym?!
Dziwny ze mnie popularyzator gry podwójnej. Bo i kogo zachęcić może powyższy wstęp, choćby nawet opisywał całkiem prawdopodobny scenariusz? OK, załóżmy milcząco, że już w poprzednich odcinkach skutecznie roztoczyłem przed Tobą uroki tej niewątpliwie ciekawej wersji gry w tenisa, dziś wezmę na siebie zadanie dalece bardziej odpowiedzialne. Dziś będę nie tylko radzić, jak w deblu przetrwać w jednym kawałku. Będę też radzić, jak w takich pozornie rozpaczliwych sytuacjach wywierać wręcz presję na przeciwnikach i zdobywać punkty! Cierpliwości. Już za chwileczkę, już za momencik. Nie odchodźcie od telewizorów na czas reklam.
Po pierwsze primo, tym razem masz u mnie rozgrzeszenie, jeżeli podczas returnu Twojego partnera nie będziesz kurczowo trzymać się siatki. Taki już jestem wspaniałomyślny. Tak jak partner serwującego może zaczynać wymianę ustawiając się w niemal dowolnym (w granicach rozsądku) miejscu przy siatce, w zależności od obranego rozwiązania taktycznego, tak partner odbierającego może wybrać dowolne miejsce pomiędzy siatką a linią końcową „swojej” części kortu.
Rzecz jasna, nie jest to beztrosko dowolny wybór. Pamiętaj, że nadal pożądanym miejscem, w którym należy znaleźć się w czasie wymiany jest bezpośrednie sąsiedztwo siatki. Jeżeli wycofujesz się na początku, rób to z założeniem, że ruszysz do przodu przy najbliższej nadarzającej się okazji. Jeżeli wycofujesz się, miej ku temu naprawdę dobry powód. Zazwyczaj nie warto wycofywać się przy drugim serwisie i generalnie w przypadku, gdy partner w sposób zadawalający (czytaj – bezpieczny dla Ciebie i wymiany) gra return.
Do odważnych świat należy, dlatego pierwszy rozpatrywany przeze mnie scenariusz zakłada, że pozostajesz przy siatce. I jakkolwiek w niniejszym odcinku jestem na wskroś wyrozumiały i wiele wybaczam, nie wybaczę, jeżeli będziesz stosować się do pewnej absurdalnej w mojej ocenie, niepisanej reguły. Reguły, w myśl której Twoją rolą jest oceniać, czy serwis jest autowy „na długość”. Tak się przyjęło, że partner odbierającego teoretycznie ma najlepszą pozycję do oceny i od tego właśnie gracza oczekuje się skierowania uwagi na linię serwisową i błyskawicznej decyzji. Moja rada? Czy wręcz żądanie?? Postaw na asertywność i wykpij się z tego zadania czym prędzej. Zaufaj wyczuciu partnera i zdaj się na swoje, gdy to Ty będziesz odbierać. Osobie przy siatce w żadnym wypadku nie wolno odprowadzać piłki wzrokiem za swoje plecy. Kiedyś wpajano mi, żeby podczas wymiany nie spuszczać wzroku i nie tracić koncentracji na piłce (Brent Abel niedługo będzie nas przekonywać na moim blogu, że nie jest to reguła żelazna). Tu masz podany na tacy oczywisty wyjątek.
Bo Twoje zadanie jest już wystarczająco absorbujące. Musisz mocno skoncentrować swoją uwagę na poczynaniach obydwu przeciwników i błyskawicznie reagować, dostosowując swą pozycję. Obserwuj zachowanie rywala przy siatce. Jeżeli przecina lot piłki i łapie woleja w komfortowej pozycji, prawdopodobnie i tak już niewiele pozostało Wam szans. Mimo to warto w takim momencie, bo przecież nikt nie zamierza przedwcześnie rzucać ręcznika, wystrzegać się kilku odruchów:
– odwracanie się tyłem do przeciwnika. Nie bardzo dostrzegam tu potencjalne korzyści, ale podobne reakcje zdarza mi się obserwować. Może odruchowo zakładamy, że mniej narażone na ewentualny ból miejsca znajdują się generalnie w tylnej części naszego ciała. Jakby jednak nie patrzeć, zachowanie takie mało ma wspólnego z sensem. Pozbawia przecież możliwości skutecznego zasłonienia się rakietą, że o ewentualnych próbach podtrzymania wymiany nie wspomnę,
– chaotyczne wycofywanie się. Jeżeli już cofać się, to z głową, czyli z przytomną oceną sytuacji. Cofaj się, jeżeli zdążysz w okolice końcowej linii. Cofanie się częściowe, powiedzmy na linię serwisową, to moim zdaniem najgorsza możliwa decyzja. Ja, gdy mój przeciwnik dopuści się tego błędu, chętnie wykorzystuję jego niewygodną pozycję, grając woleja „w nogi”. I nie spodziewam się skutecznej riposty, najczęściej słusznie. No i wolej grany w linię serwisową oczywiście najmniej narażony jest na ryzyko błędu. Z jeszcze innej beczki – gdy w nawyku będziesz mieć cofanie się, szybko możesz nadziać się na stop-woleje, tym groźniejsze, że grane „przeciw nogom”.
– pamiętamy o prawidłowym, tenisowym sposobie poruszania się. Bieg w przód/tył drobnymi kroczkami, cwał, gdy przemieszczasz się na boki. Zawsze twarzą do siatki, o czym już wspomniałem. W ten sposób nie utracisz zwrotności, waloru na okoliczność wymian deblowych szczególnie istotnego.
Truizm, który warto przy każdej okazji powtarzać, brzmi: poznaj przeciwnika, jego preferencje i nawyki. Jeżeli masz możliwość obejrzeć mecze swoich przyszłych rywali, koniecznie z takiej możliwości korzystaj. I analizuj. Nie są to puste słowa. Naprawdę można poczynić cenne obserwacje, jeżeli tylko się postarasz. Przykład? Niech Ci będzie. Wiem, że to co za chwilę napiszę może zrujnować moją niewątpliwie obiecującą karierę deblową, ale trudno… Czego się nie robi w imię wyższych celów. Gdy ja stoję przy siatce, mój partner serwuje i mam okazję przeciąć wolejem return, bardzo często (być może najczęściej) gram stop-woleja po ciasnym krosie, w okolice lini bocznej singlowej. Świadomy tego nawyku, przytomny rywal przy siatce, z pewnością będzie na takie zagranie przygotowany i ruszy w poprzek kortu gdy jeszcze piłka będzie na mojej rakiecie. Oczywiście, ja też powoli zaczynam sobie zdawać sprawę, że moje upodobanie może szybko stać się przewidywalne i bynajmniej nie ograniczam swego arsenału do li tylko jednego rozwiązania. Nie da się jednak ukryć, że jest to jakby mój najbardziej powszechny, niejako odruchowy wybór. A jakim charakteryzuje się Twój przeciwnik?
Cała frajda zaczyna się wówczas, gdy Twój partner zagra return z zachowaniem wszelkich prawideł sztuki medycznej, czyli mijając przysiatkowego rywala i łapiąc serwującego w niewygodnej pozycji, w okolicy linii serwisowej z niskim, wprowadzającym wolejem do zagrania. Wówczas Ty zamieniasz się w agresora. Dopadnij siatki czym prędzej, nie martwiąc się specjalnie o ewentualnego loba. Skutecznego loba cięzko bowiem z niskiego woleja zagrać, a nawet jeżeli trafisz na śmiałka gotowego zaryzykować taką decyzję, z pewnością będzie to lob defensywny, nietrudny do złapania. W każdym razie – nie ma się czym przejmować. Pora na ofensywę. Poza zdecydowanym atakiem na siatkę możesz też śmiało wykonać krok w kierunku linii środkowej, by dodatkowo zawęzić przeciwnikowi pole bezpiecznego zagrania. Mało kto bowiem odważy się w takiej sytuacji przechytrzyć Cię, grając wolej w Twój korytarz.
Innymi słowy – atakuj, bo to może być jedyna taka okazja do ataku w wymianie. W momencie, gdy serwujący dotrze do siatki, układ sił zmieni się drastycznie na Waszą niekorzyść, a taktyka defensywna w deblu to już temat mało wdzięczny i z pewnością zasługujący na osobny odcinek.
Jeżeli decydujesz się odsunąć nieco od siatki, teraz już zdajesz sobie sprawę, co tracisz. Przestajesz wysyłać niepokojący sygnał dla serwującego. Przestajesz wywierać presję mentalną, tę całkiem realną zasadniczo też. Deklarujesz intencje defensywne. Przynajmniej chwilowo.
Bo przecież nie zamierzasz okopać się z tyłu definitywnie, prawda? Jasna sprawa, że nadal ciągnie Cię do siatki i w zależności od wybranego ustawienia zmieniać się będą okoliczności, w jakich możesz taki atak przypuścić. Wybór okolic linii serwisowej z jednej strony oznacza konieczność błyskawicznego przemieszczenia się po serwisie. Na końcową linię lub w pobliże siatki, na bazie Twojej niemal odruchowej oceny rozwoju sytuacji na korcie. Duży plus takiego ustawienia to właśnie okazja do ataku po udanym returnie. Może nie daje takiej przewagi pozycyjnej nad serwującym jak wariant z założenia przysiatkowy, ale przy odpowiednio szybkiej reakcji daje również sporo możliwości kontrofensywnych. I wcale nie jest tak, że takich możliwości całkowicie pozbawiona jest pozycja całokowicie wycofana. OK, jest pozbawiona niemal całkowicie. Twoim światełkiem w tunelu defensywnego ustawienia niech będzie głęboki lob.
Lob jako taki też zasługuje na szersze potraktowanie przy innej okazji. Przez wielu graczy zdecydowanie zbyt rzadko stosowany, bo niełatwy do zagrania skutecznie, a z drugiej strony grozi bezwzględną karą, jeżeli zagrany nieprecyzyjnie. Niech jednak minusy nie przesłonią Tobie plusów, że tak pozwolę sobie sparafrazować klasyka. Lob to często najlepsza szansa na rozbicie ściany wolejowej rywali, ba, zabójcza, jeżeli grany pod słońce. Lob daje wystarczająco czasu by dotrzeć do siatki (zarówno dla Ciebie jak i partnera, co ważne!!) i diametralnie odmienić układ sił w wymianie. A już lob topspinowy, jeżeli masz wystarczająco dużo czasu na swobodne zagranie takiego, potrafi szybko zakończyć punkt.
A tak w ogóle… Co Ty tu robisz, przy ekranie komputera?? Nie wiesz, że to niezdrowe? Marsz na kort! Rozgrzej się porządnie i graj! Graj kreatywnie, szukaj ciekawych i skutecznych taktyk, posiłkując się moimi rozważaniami. Buduj własne koncepcje zdobywania punktów. Chętnie o nich poczytam!
zapraszam na http://tenisowy.bloog.pl