Alicja Rosolska: Teraz może być już tylko lepiej!

113

Z Alicją Rosolską, czołową deblistką świata, reprezentantką Polski w Pucharze Federacji rozmawiamy o niełatwym życiu deblistki, zmieniającym się Wimbledonie oraz próbach znalezienia partnerki idealnej.

 

To już Pani dziesiąty Wimbledon. Jako jedna z najbardziej doświadczonych polskich zawodniczek na pewno na własnej skórze odczuwała Pani z roku na rok zmieniający się kompleks przy Church Road. Co z Pani perspektywy uległo największym zmianom?

(śmiech) Zaśmiałam się z tego pytania, bo wczoraj właśnie rozmawiałam z trenerem i sobie nie mogłam przypomnieć ile razy już grałam na Wimbledonie. Miałam sprawdzić i zapomniałam, więc dziękuję. Co się zmieniło? Dla mnie największa zmiana to jest kort centralny z dachem. I faktycznie jak jest deszczowa pogoda to jednak mecze mogą trwać, a ci co mają bilety mogą oglądać w spokoju. Na pewno Wimbledon zmienia się cały czas, idzie do przodu. Dla nas najważniejsze, że zmieniło się prize money, co roku idzie do góry. Fajnie, że mamy więcej miejsca do rozgrzewki i to już jest bardzo pomocne, kąpiele lodowe. Cała infrastruktura jest bardzo fajna i zawsze miło mi się tutaj gra i zawsze z chęcią przyjeżdżam na Wimbledon.

Rozwiążmy też jedną sprawę. Wiadomo, że partnerki na kolejnych turniejach dobiera Pani na podstawie zajmowanego miejsca na liście WTA. Do tej pory jednak była Pani bardzo zmienna jeżeli chodzi o wybory i w większości imprez grała Pani z różnymi dziewczynami.

To nie zawsze ode mnie zależy. Ostatnio na Roland Garros grałam z Nicole Melichar i miałyśmy dalej wspólnie występować, ale po pierwszym turnieju w Nottingham była rozmowa i ona stwierdziła, że lepiej się rozstać, więc wtedy ja też musiałam znaleźć jakąś inną partnerkę. Ponieważ mój ranking nie jest najlepszy, ciągle spada, nie miałam dobrych wyników. W tym roku na Wimbledonie dopiero dzień przed zgłoszeniem udało mi się znaleźć Nao Hibino z Japonii. I też nie mogłyśmy być na sto procent pewne, że dostaniemy się do turnieju głównego. Już myślałam, że będę w ogóle musiała grać eliminacje. Na szczęście udało mi się zagrać w turnieju głównym. Niestety jednak punktów nie nazbierałam więc nic nowego (Rosolska doznała dziesiątej porażki z rzędu ? przyp. red) Coraz ciężej mi jest wybierać kogo chcę, tylko muszę wybierać koleżanki pod ranking, które chciałyby ze mną zagrać.

Planuje Pani dłuższą współpracę z koleżanką z Japonii?

Na razie byłyśmy tylko umówione tylko na Wimbledon. Zobaczymy jakie ona turnieje gra, bo nawet jeszcze na ten temat nie rozmawiałyśmy jak to miałoby wyglądać na dłuższą metę. Na przyszłe turnieje niedługo będę razem z trenerem ustalała, jaki mam plan startowy. Prawdopodobnie będę grała jakieś mniejsze imprezy rangi International, żeby trochę więcej pograć i podbić ranking. Prawdopodobnie po Wimbledonie zostanę w Europie, ale jak już zdecyduję to wtedy będę szukać partnerek.

Dziś ITF ogłosiło listę reprezentantów Polski na igrzyskach olimpijskich w Rio. Będzie to Agnieszka Radwańska, Jerzy Janowicz, Łukasz Kubot oraz Marcin Matkowski. Czy nie martwi trochę Panią, że ten dołek formy przydarzył się akurat teraz?

Niestety, przez ostatnie sześć lat byłam w TOP 50. Ten sezon to dla mnie najgorszy okres odkąd zaczęłam się wzbijać. W sumie nie umiem tego wytłumaczyć, bo w zasadzie każdy mówi, że gram coraz lepiej, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W tym roku miałam też pechowe mecze, bo przegrałam na pewno dwa mecze już z piłek meczowych, więc gdybym chociaż jeden z nich wygrała, to byłby już inny ranking, zagrałabym później na innym turnieju. Więc to można tak gdybać, ale jest jak jest, z pewnością nie jest wesoło z tym rankingiem dlatego muszę jeszcze nad nim popracować (śmiech).

Nie da się uciec od tematów piłkarskich. Oglądała Pani zmagania Polaków na EURO 2016 we Francji? Jest Pani dużym kibicem piłki nożnej?

Tak, nawet podczas meczu była taka sytuacja przy 5:4. Przeciwniczka w I secie wzięła przerwę zdrowotną i przez długi czas nie przychodziła na kort. Przychodzi to mnie sędzia i mówi: ?Fizjoterapeuta jest w drodze. Zaraz przyjdzie?. Chciałam do niego krzyknąć ?Lepiej żeby przyszła, bo mi się tutaj mecz niedługo zaczyna w piłkę nożną i chciałabym go obejrzeć?(śmiech). A potem jak zaczęło lekko kropić, to też pomyślałam: ?No tak, jak zacznie padać, to chociaż żebym już potem nie grała w czasie meczu!?.

Przez lata przyzwyczailiśmy się, że na Wimbledonie mamy sporą grupę reprezentantów Polski. Teraz zarówno w singlu, jak i deblu jest ich mniej. Czy jednak cały czas atmosfera w polskim teamie, której sprzyja dwa tygodnie pobytu w Londynie jest bardzo dobra?

Każdy koncertuje się na sobie, swoim meczu, czy przygotowaniach. Dziś akurat rozgrzewałam się razem z Agnieszką w tym samym czasie, więc była jeszcze okazja do pogadania. Tak naprawdę potem po meczach idziemy w swoje strony, bo w różnych miejscach mieszkamy, ciężko jest też zgrać wspólne treningi. Ja akurat może się tak super nie trzymam z całą ekipą, bo byłam skoncentrowana na dobrym występie na Wimbledonie. Jednak cały czas, jak jesteśmy na tych samych turniejach to zagadamy do sibie, Natomiast żeby wyjść gdzieś wspólnie na kolację to jeszcze z polską ekipą nie poszłam. Ale wiadomo staramy się trzymać razem. Klaudia z Matką, jako że mają dzieci pod opieką to mają wiele wspólnych tematów, czy podobne zainteresowania.

Czy jest szansa na to, że Alicja Rosolska będzie miała za partnerkę Polkę?

Na początku sezonu spytałam się Pauli, czy ona znalazła już stałą partnerkę. Ale już umówiła się z Marią Irigoyen. Przez ostatnie dwa lata próbowałam znaleźć stałą partnerkę i przez to też zaczęłam grać trochę za dużo turniejów, bo chciałam podwyższyć ranking swojej koleżanki. Po Roland Garros zamiast zrobić przerwę i przygotować się na trawę jechałam zagrać turnieje ITF, żeby się trochę podciągnąć. Tak było, gdy grałam z Gabi Dabrowski, która wtedy miała gorszy ranking. W końcu współpraca się rozeszła. Gdy są takie imprezy jak Szlem to wolę zagrać z kimś innym, ale spróbować zdobyć punkty, które pozwolą mi się podbudować. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w końcu we właściwym kierunku.

 

Rozmawiał w Londynie: Piotr Dąbrowski